strona główna

Komentarze i opinie

W Szczecinie wciąż po staremu

W Szczecinie wciąż po staremu
Styczeń 22 10:49 2021 Wydrukuj

Z Rafałem Podgórskim, myśliwym z terenu działania Zarządu Okręgowego PZŁ w Szczecinie, rozmawiamy o nowych władzach i starym stylu rządzenia.
 
Ile lat poluje Pan na tym terenie?
Jestem myśliwym od 2002 r., ale łowiectwo przewijało się w moim domu od zawsze i uczyłem się go od lat dziecięcych. Mój ojciec poluje od ponad 50 lat. Należy do tego samego koła co ja – uznałem za naturalne, że będę kontynuował jego pasję w tym samym miejscu.
 
Kiedy zaczęły się Pana kłopoty w kole i ZO PZŁ w Szczecinie?
Problemy z zarządem mam od 2018 r., odkąd zakwestionowałem legalność walnego zgromadzenia w moim kole. Obrady odbyły się z pogwałceniem wszelkich zawartych w Statucie PZŁ zasad dotyczących terminu powiadomienia członków koła oraz uczestnictwa, chociażby prawa do wolnej wypowiedzi czy oceny działalności zarządu koła. W związku z tym wystosowałem pismo do Szczecina z wnioskiem o stwierdzenie nieważności tak zwołanego i przeprowadzonego walnego zgromadzenia. Ówczesny zarząd okręgowy, którego przewodniczącym był Wiesław Dobrzeniecki, uznał, że rzeczywiście część myśliwych została nieprawidłowo poinformowana, tzn. nie dotrzymano terminów wysłania powiadomień. Niemniej ta liczba osób nie miałaby wpływu na przebieg walnego zgromadzenia.
 
Czyli Pańska chęć doprowadzenia do poprawy w zakresie przestrzegania zapisów statutu zaowocowała kłopotami w kole i brakiem przychylności zarządu okręgowego?
Ze strony ZO PZŁ w Szczecinie nie spotkały mnie jakiekolwiek nieprzyjemności. W moim przekonaniu próbowano mnie szykanować pośrednio, tzn. przy pomocy zarządu koła, który wielokrotnie, bez podania przyczyny chciał mnie zawiesić w prawach do wykonywania polowania. Podam przykład: zostałem wezwany na posiedzenie zarządu koła w celu złożenia wyjaśnień, ponieważ – jak napisano – rozpoczęto procedurę wykluczenia mnie z koła. Dosłownie taka była treść skierowanego do mnie pisma. Zgodnie ze statutem nie muszę się stawiać przed zarządem koła, a wyjaśnień mogę udzielić na piśmie. Poprosiłem więc o przedstawienie mi, z jakich powodów zostałem wezwany. W odpowiedzi otrzymałem uchwałę zawieszającą mnie w prawach do wykonywania polowania, a jako jej uzasadnienie podano moją nieobecność na posiedzeniu zarządu. Ponownie wezwano mnie do stawiennictwa, ale znów nie sprecyzowano, w jakiej sprawie. Na posiedzenie zarządu nie poszedłem, w związku z czym nałożono na mnie następną karę porządkową, ponownie zawieszającą mnie w prawach do wykonywania polowania. Oczywiście odwołałem się do walnego zgromadzenia oraz w trybie nadzoru do zarządu okręgowego. Mimo rażących naruszeń procedury nakładania kary porządkowej nie widział on jednak podstaw do uchylenia uchwały. Po długich zabiegach zrobił to wreszcie Zarząd Główny PZŁ.
Atmosfera w kole zrobiła się bardzo napięta. Posądzono mnie o groźby karalne, do Wydziału Postępowań Administracyjnych Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie złożono donos w tej sprawie. Zgodnie z procedurami policja poprosiła o opinię zarząd koła. Powiedzieć, że była dla mnie negatywna, to mało. Zarząd poinformował policję, że przez wzgląd na moje zachowanie zostałem ukarany, cytuję: „karą wynikającą ze statutu koła”. Pod pismem podpisali się prezes oraz sekretarz koła. Trudno nazwać takie kreowanie przez zarząd sytuacji. Zwróciłem się do okręgu z wnioskiem o objęcie nadzorem władz mojego koła, co spotkało się ze wzruszeniem ramion. Historia z pomawianiem mnie zakończyła się w ten sposób, że zidentyfikowałem członka koła, który twierdził, jakobym mu groził, i wytoczyłem mu proces w trybie prywatnoskargowym. Sprawę wygrałem. W orzeczeniu sąd napisał, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości.
 
Ilu myśliwych w okręgu szczecińskim poza panem musiało skierować sprawy do sądu, bo nie doczekało się działań łowczego okręgowego lub były one wadliwe pod względem terminu lub merytoryki?
Z tego, co wiem, zarząd okręgowy w ostatnich kilku latach miał ponad 30 spraw sądowych z powództwa cywilnego, które może poza dwoma wyjątkami przegrał. Dotyczyły one wykluczeń z kół łowieckich. Wiesław Dobrzeniecki, wspomniany poprzedni łowczy okręgowy, standardowo twierdził, że co prawda nie da się udowodnić jakichkolwiek czynów zarzucanych przez walne zgromadzenie wykluczanej osobie, ale skoro większość myśliwych chce wykluczenia, to on się przychyla. Prawdziwy powód był zupełnie inny. Zgodnie z poprzednim statutem władze okręgu wybierała Okręgowa Rada Łowiecka, w 90% złożona z osób pełniących funkcje w zarządach kół. Dobrzeniecki chciał sobie zapewnić następną kadencję, więc nie sprawował żadnego nadzoru nad kołami, co poskutkowało całkowitą anarchią i samowolą ich zarządów. W efekcie po 33 latach kierowania okręgiem szczecińskim i wielu do dzisiaj niewyjaśnionych przepływach finansów Dobrzenieckiego zwolniono dyscyplinarnie. Warto zauważyć, że łowczym okręgowym został on – że użyję kolokwializmu – za późnego Jaruzelskiego. W moim przekonaniu jest to bardzo wymowne. Funkcję łowczego okręgowego przejął Damian Pizoń, którego Dobrzeniecki zatrudnił trzy lata wcześniej na stanowisku instruktora i nie krył tego, że ten instruktor kiedyś go zastąpi. Niestety obecny łowczy okręgowy nie odstaje zbyt mocno od wcześniejszego. Wydaje się, że do swoich pism przekleja fragmenty z pism poprzednika. Z tego, co wiem, takie postępowanie wprawia w zdumienie zarząd główny, który jednak niewiele z tym robi.
 
Zalicza Pan do tego także sprawę koła „Nad Dziwną” w Świnoujściu?
Ależ oczywiście. Rozwiązanie koła „Nad Dziwną” oraz odebranie mu obwodu odbyło się z pogwałceniem wszelkich procedur. Jego członkowie odwołali się do sądu. Zgodnie z trybem odwoławczym wykonanie uchwały o utracie członkostwa – a dotyczy to osób zarówno fizycznych, jak i prawnych – jest zawieszone do czasu prawomocnego zakończenia postępowania. Zarząd okręgowy na czele z Wiesławem Dobrzenieckim dopuścił się niebywałej samowoli, działał na zasadzie: „Może i łamię prawo, ale co mi zrobisz?”. Uchwałą ZO PZŁ w Szczecinie KŁ „Nad Dziwną” zostało wykreślone z rejestru kół. Był to zabieg czysto prawny – chciano w ten sposób zlikwidować stronę postępowania, a tym samym doprowadzić do umorzenia procesu głównego, tj. ustalenia członkostwa koła w PZŁ. Na szczęście sąd nie dał się na to nabrać i w listopadzie ub.r. uchylił uchwałę zarządu okręgowego o likwidacji oraz skreśleniu koła „Nad Dziwną” [pisaliśmy o tym TUTAJ – przyp. red.]. Zastanawia postawa zarządu głównego, który nie podejmuje żadnych działań w tej sprawie, a trzeba pamiętać, że to dosyć kosztowny dla PZŁ proces, opłacany z naszych składkowych pieniędzy. Jakimś wytłumaczeniem byłaby rola pewnego właściciela sklepu myśliwskiego oraz biura polowań, który należy do nowego koła dzierżawiącego obwód (obfitujący w trofealną zwierzynę grubą) i jednocześnie do NRŁ. Jak się wydaje, ma bardzo duży wpływ na decyzje podejmowane przez zarząd główny w odniesieniu do zarządu okręgowego.
 
Tak było tylko za łowczego Wiesława Dobrzenieckiego czy także po wyznaczeniu nowej osoby na stanowisko przewodniczącego zarządu okręgowego? Czy coś się od tego momentu zmieniło?
Tak jak wspomniałem, niewiele. Jeśli zarząd okręgowy podejmuje jakiekolwiek racjonalne kroki, to są one wymuszone przez zarząd główny. Z tego, co wiem, takie działania dotyczą rażąco niemerytorycznych uchwał zarządów kół łowieckich w odniesieniu do członków tych kół. Jako jeden z przykładów podam sprawę kolegi, który został zawieszony w prawach do wykonywania polowania. Uchwała nie zawierała uzasadnienia. Kolega odwołał się w trybie nadzoru do zarządu okręgowego. Łowczy okręgowy nie widział powodu zakwestionowania tak powziętej uchwały, choć z czysto proceduralnych względów powinna zostać natychmiast uchylona. Po odwołaniu do Zarządu Głównego PZŁ wskazano merytoryczne braki oraz nakazano ponowne zajęcie się sprawą. Proszę sobie wyobrazić, że Damian Pizoń odmówił. Swoją decyzję tłumaczył tym, że według niego uchwała nakładająca karę porządkową nie wymaga uzasadnienia. Rzecz skończyła się uchyleniem uchwały zarządu koła przez zarząd główny. Ten jeden przykład pokazuje, jacy ludzie tworzą obecnie Zarząd Okręgowy PZŁ w Szczecinie. Należy wspomnieć, że jednym z członków tego organu jest Hubert Łaskawiec, który zasiadał w skompromitowanym zarządzie pod przewodnictwem Wiesława Dobrzenieckiego.

Tymczasem do okręgowego rzecznika dyscyplinarnego wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przewinienia łowieckiego przez członków zarządu koła, którzy naruszyli procedurę nakładania kary porządkowej. Wszczęto postępowanie, z tego, co wiem, będą stawiane zarzuty. Trudno sobie wyobrazić prostszą sprawę, a nie potrafi sobie z nią poradzić nasz zarząd okręgowy. A co dopiero myśleć o kwestiach trudniejszych. Z tego, co się orientuję, podobne przypadki długo by wymieniać. Nie wszystkie trafiają do Warszawy. Pytanie, czy ZO PZŁ w Szczecinie jest potrzebny, skoro nie sprawuje nadzoru nad gospodarką łowiecką w kołach, co należy do jego statutowych zadań. Zobowiązania kilku szczecińskich kół wynikające ze szkód łowieckich zbliżyły się do 3 mln zł. Wierzyciele, kiedy uzyskają tytuły wykonawcze, zgodnie z ustawą przyjdą do zarządu głównego i wyegzekwują swoje należności. Wnioski kół o zwiększenie planu pozyskania jeleni spotykają się z odmową łowczego okręgowego, który uzasadnia to realizacją wieloletniego łowieckiego planu hodowlanego. Długo by opowiadać o dziwnej niemocy zarządu głównego w podejmowaniu decyzji dotyczących naszego zarządu okręgowego.
 
Czy o tym wszystkim próbował Pan informować bezpośrednio członków Zarządu Głównego PZŁ?
Oczywiście. Spędziłem wiele czasu na telefonicznych rozmowach z łowczym krajowym. Równie dobrze mógłbym zadzwonić na infolinię sanepidu – tak samo trudno się połączyć, a nie sposób uzyskać żadnych konkretów.
 
Naturalne było więc szukanie innej formy dotarcia. Coś to dało?
Dzięki lokalnym kontaktom udało mi się zorganizować spotkanie z poprzednim łowczym krajowym Albertem Kołodziejskim. Nie byłem tam sam, w spotkaniu uczestniczyli moi koledzy. Doszło do niego w drugiej połowie września 2019 r., przed powołaniem obecnego łowczego okręgowego. Omówiliśmy sytuację okręgu, wymagającą jak najszybszej interwencji. Zaproponowaliśmy plan, który należałoby realizować, aby nie dopuścić do zadłużania kół, a tym samym PZŁ. Rozmawialiśmy także na temat statusu strzelnicy PZŁ w Pucicach. Od Alberta Kołodziejskiego otrzymaliśmy solenne zapewnienie, że na stanowisko łowczego okręgowego nie zostanie powołany Damian Pizoń. Wiedza łowczego krajowego o tym kandydacie w zupełności wystarczyła, aby stwierdzić, że się do tej roli nie nadaje. Niestety nas oszukano. Jak się później okazało, dotrzymywanie słowa przez Alberta Kołodziejskiego nie było jego mocną stroną. W tej historii po raz kolejny przewinął się pewien właściciel sklepu myśliwskiego. Przewidywany scenariusz zaskakująco szybko zaczął się ziszczać. Obecnej sytuacji związanej z utratą płynności finansowej kół nie można zrzucać wyłącznie na pandemię, choć ta niewątpliwie przyśpieszyła ten proces. Istnieje bardzo realne zagrożenie, że część kół zbankrutuje. Wiem o sześciu, które borykają się ze sporymi kłopotami. Należy przy tym zauważyć, że w okręgu szczecińskim są też prężne koła i one przetrwają ten trudny sezon.
 
Co Pana zdaniem należałoby zrobić w tej sytuacji?
Recepta wydaje się prosta: dokonać takich zmian w zarządzie okręgowym, aby przerwać ten bezład i nieprzestrzeganie prawa. Może trzeba wprowadzić jakiś nadzór komisaryczny? Tego jeszcze tutaj nie próbowano. Ponadto konieczna wydaje się redukcja populacji jeleni i dzików do stanów sprzed kilkunastu lat. Patologie w kołach łowieckich same wygasną. Z pozoru to łatwe, ale na szczecińskim łowieckim podwórku krzyżuje się wiele interesów, które wszystko gmatwają. Oczywiście rzetelny nadzór nad działalnością kół z pewnością rozwiązałby sporo problemów. Odnoszę wrażenie, że anachroniczna struktura PZŁ, sięgająca lat 50. ubiegłego wieku, nie wytrzymuje próby czasu, a działania zmierzające do naprawy dysfunkcyjnego mechanizmu przypominają łatanie starego płaszcza, przez który tak czy inaczej będzie wiał wiatr. Ale to temat na zupełnie inną dyskusję. Mamy taki stan prawny, jaki mamy, i brak jest innej możliwości niż wicie się w tej istniejącej strukturze.

 
Rozmawiał Dariusz Gizak, Fot. arch. Rafała Podgórskiego
 
O trudnej sytuacji wspomnianych w rozmowie sześciu kół łowieckich z okręgu szczecińskiego, którą sygnalizowaliśmy już na łamach oraz w naszej witrynie internetowej, przeczytacie w lutowym numerze czasopisma.

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.