strona główna

Komentarze i opinie

Myśliwy na wojnie – nowy argument w dyskusji o łowiectwie

Myśliwy na wojnie – nowy argument w dyskusji o łowiectwie
Marzec 14 15:22 2022 Wydrukuj

Poza konfliktem zbrojnym towarzyszącym rozpadowi byłej Jugosławii nie widziano w Europie wojny od 1945 roku. Przyzwyczailiśmy się do tego, że wojna jest pojęciem abstrakcyjnym, że może grozić jakimś dalekim krajom Trzeciego Świata, ale nie nam w centrum Europy. Tymczasem tuż za naszą wschodnią granicą wybuchła regularna, krwawa wojna, a cały świat zadaje sobie pytanie, jak się to wszystko skończy. Przy tej tragicznej okazji warto poruszyć pozostające dotąd na uboczu zagadnienie powiązania myśliwych z obronnością kraju.
 
Z założenia uprawianie łowiectwa nie ma i nigdy nie powinno mieć nic wspólnego z działalnością militarną. Nowoczesne łowiectwo to element ochrony środowiska przyrodniczego, co jest związane również z ochroną zwierzyny i racjonalnym gospodarowaniem jej zasobami. Tak się jednak składa, że w niemal każdym konflikcie zbrojnym starano się wykorzystać specyficzne umiejętności myśliwych, a także ich sprzęt oraz doświadczenie. Jak pokazuje historia, starcie na polu bitwy z oddziałem, w którego skład wchodzili myśliwi, zawsze kończyło się dla przeciwnika ogromnymi stratami, co pogarszało morale wroga i wydatnie zwiększało jego wysiłek związany z prowadzeniem wojny.
 
Oto tylko dwa przykłady z historii. W czasie powstania listopadowego taktyka walki piechoty opierała się w znacznej mierze jeszcze na ataku linią żołnierzy na taką samą linię przeciwnika. Była to już wtedy taktyka archaiczna, ale niekiedy wciąż stosowana. Żołnierze dysponowali długą bronią o lufach gładkich, głównie z zamkami skałkowymi, ładowaną odprzodowo, o ograniczonej celności. Aby móc oddać skuteczny strzał z tak niedoskonałego karabinu, należało się zbliżyć do przeciwnika na odległość kilkudziesięciu metrów. Warto pamiętać, że armia Królestwa Polskiego przewyższała wówczas armię rosyjską pod względem zarówno uzbrojenia, jak i wyszkolenia strzeleckiego. Problem polegał jednak na rażącej dysproporcji sił oraz na w zasadzie nieograniczonych rezerwach ludzkich wroga, który w przeciwieństwie do powstańców nie musiał się liczyć ze stratami. Po stronie wojsk carskich walczyły m.in. oddziały złożone z Finów. Finlandia nie była wówczas niepodległym krajem, lecz znajdowała się pod protektoratem rosyjskim jako autonomiczne Wielkie Księstwo Finlandii. W walkach z regimentem fińskim powstańcy ponieśli bardzo ciężkie straty. Finowie potrafili doskonale się kryć, wykorzystując warunki terenowe, a przede wszystkim umieli znacznie lepiej niż Rosjanie wykorzystać właściwości ówczesnej broni. Po prostu o wiele lepiej od nich strzelali, co na polu walki dawało im dużą przewagę. W końcu oddział fiński został rozbity. Po przesłuchaniu wziętych do niewoli jeńców okazało się, że byli to głównie myśliwi, którzy swoje łowieckie umiejętności strzelania i maskowania się wykorzystywali w trakcie bitwy, z bardzo dobrym skutkiem.
 
Finlandia uzyskała niepodległość dopiero w 1917 r., co było związane z wybuchem rewolucji październikowej i upadkiem caratu. Jest to kraj w znacznej mierze zalesiony, o małej gęstości zaludnienia, ale za to z relatywnie dużą liczbą myśliwych. Miało to ogromne znaczenie podczas wojny zimowej 1939–1940. Walki z sowieckim najeźdźcą toczyły się w lasach w warunkach mroźnej zimy. Ogromną rolę odegrali fińscy snajperzy, wśród których byli, oczywiście, myśliwi. Bardzo dobrze znali teren. Wiedzieli, jak się ukryć, jak przeżyć w lesie, jak się niepostrzeżenie dla przeciwnika oddalić, jak szybko i cicho zmienić pozycję, jak wytrzymywać w bezruchu długie godziny w oczekiwaniu na pojawienie się żołnierzy wroga. Ich umiejętności strzeleckie, nabyte nie tylko na szkoleniach, lecz także podczas polowań, były niezrównane. Najbardziej znany fiński strzelec wyborowy, zmarły w 2002 r. Simo Häyhä, któremu przypisuje się 505 trafień tylko z broni snajperskiej, a łącznie miał ich na koncie ponad 705, według dostępnych źródeł był aktywnym myśliwym [więcej o nim w artykule Marka Targońskiego na łamach  4/2022 – przyp. red.]. Swoje umiejętności strzeleckie wyszlifował podczas licznych polowań, a uprawiał łowiectwo od najmłodszych lat ze swoim ojcem. Jest to tylko przykład udziału znanego z imienia i nazwiska myśliwego w działaniach wojennych. Nie ulega jednak wątpliwości, że w szeregach armii fińskiej jako strzelcy wyborowi służyło wielu myśliwych. Ich doświadczenie okazało się niezwykle przydatne w trakcie walk leśnych, przypominających działania partyzanckie.
 
W obecnych czasach przeciętny myśliwy strzela z broni długiej lepiej niż przeciętny żołnierz albo policjant. Wynika to stąd, że ma do tego znacznie więcej okazji. Naszym obowiązkiem jest stałe podnoszenie umiejętności strzeleckich oraz regularne przystrzeliwanie broni. W Polsce mamy, według ogólnodostępnych danych, ponad 120 tys. myśliwych. Nawet jeśli regularnie poluje, przy ostrożnych szacunkach, jedna czwarta z nich, to wciąż mówimy aż o 30 tys. osób aktywnych w łowisku. Dysponują oni wysokiej jakości sprzętem, doskonale strzelają, znają teren, są wyposażeni w znakomite lornetki, noszą odpowiedni do działań w lesie strój myśliwski. Potrafią wytropić zwierzynę, upolować ją, a w razie potrzeby dobrze się zamaskować.
 
Niektórzy członkowie PZŁ regularnie startują w zawodach strzeleckich i osiągają na nich doskonałe wyniki w konkurencjach zarówno śrutowych, jak i kulowych. Wśród myśliwych znajduje się też wielu pasjonatów strzelectwa sportowego. Strzelcy sportowi stanowią zresztą osobną grupę cywilów, których umiejętności, pasję i doświadczenie również można wykorzystać, niezależnie od zaangażowania myśliwych. Łowiectwo uprawiają żołnierze i policjanci. Nawet jeżeli w większości przypadków zakończyli oni już służbę czynną, to nadal mogą być bardzo sprawni i relatywnie młodzi, a jednocześnie wykazywać się ogromnym doświadczeniem. Osobiście znam i takich myśliwych, niekoniecznie byłych żołnierzy, którzy w zakresie walk leśnych mogliby z powodzeniem zasilić dowolny oddział wojsk specjalnych.
 
W posiadaniu myśliwych znajduje się na pewno kilkaset tysięcy sztuk broni myśliwskiej. W tym zbiorze są m.in. nowoczesne sztucery wysokiej klasy, wyposażone w najlepszą optykę. Jest broń gładkolufowa, odpowiadająca strzelbom używanym przez policję i mogąca mieć podobne zastosowanie. Zmiana § 4 regulaminu polowań wprowadzona we wrześniu 2019 r. pozwoliła na masowy zakup urządzeń nokto- i termowizyjnych montowanych bezpośrednio na broni. Myśliwi szybko nauczyli się z nich korzystać podczas nocnych polowań na dziki.
 
Wszystkie wymienione tu okoliczności wskazują, że w razie potrzeby jest możliwość zwiększenia potencjału obronnego kraju przez wykorzystanie cywilów – myśliwych i strzelców. Umiejętności przydatne w łowiectwie, nabywane na polowaniach, wpisują się doskonale w specyfikę walk partyzanckich.
 
Nigdy dotąd środowisko myśliwych nie używało tego typu argumentów w dyskusji o roli i przyszłości łowiectwa. W czasach pokoju nawet nam wydawały się one zbyt abstrakcyjne, a przez naszych przeciwników z pewnością zostałyby wyśmiane jako nieprzystające do rzeczywistości. W tym trudnym okresie warto się jednak zastanowić nad ich przytoczeniem, by wykazać związek między łowiectwem a obronnością kraju. Będą one pomocne przy odpieraniu ataków ze strony przeciwników łowiectwa, którzy w skrajnych przypadkach opowiadają się za jego całkowitą likwidacją jako – w ich mniemaniu – barbarzyńskiego przeżytku. Wszyscy myśleliśmy, że takim barbarzyńskim przeżytkiem jest wojna.
 
Piotr Ostrowski, Fot. Yevhen/Adobe Stock


O zaangażowaniu ukraińskich myśliwych w działania wojenne przeczytasz w artykule Patryka Kuchnickiego na łamach 4/2022. Nie przegap tego numeru, a najlepiej zamów prenumeratę na prenumerata.braclowiecka.pl.

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.