Treści publikowane na tej stronie możesz czytać za darmo dzięki osobom, które kupują „Brać Łowiecką” i w ten sposób wspierają naszą działalność. Dziękujemy czytelnikom papierowego i elektronicznego wydania czasopisma! Jeżeli uważasz zamieszczane tutaj materiały za wartościowe, to zachęcamy do kupowania miesięcznika. Dołącz do grona naszych prenumeratorów!
Aktualności
O tym, ile trofeów obwarowanych Konwencją o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES) sprowadzamy do Polski, a także o związanych z tym obostrzeniach i skuteczności ochrony gatunków rozmawiamy z Sebastianem Jędrzejewskim, doradcą klubów safari w zakresie procedur importowych.
[Rozmowa opublikowana w BŁ 11/2023 – przyp. red.]

Jak to jest z tymi trofeami – sprowadzamy ich do Polski dużo czy mało?
Zacznę od tego, że sami wnioskodawcy projektu nowelizacji ustawy o ochronie przyrody [chodzi o projekt złożony przez grupę posłów PiS-u w lipcu 2023 r. – przyp. red.], który miał zakazać importu trofeów, pomylili się co do liczby okazów sprowadzonych do Polski w latach 2014–2018 i ją zaniżyli. Policzyłem, że było to 767 okazów, a nie 744. Trzeba jednak podkreślić, że być może celowo wybrano okres prosperity, kiedy dużo ludzi polowało, i to przełożyło się na znaczną liczbę przywożonych trofeów. Potem jednak stanęliśmy w obliczu pandemii oraz kryzysu gospodarczego i sytuacja powoli zaczęła się zmieniać. Gdyby wnioskodawcy posłużyli się danymi w rozbiciu na poszczególne lata, obraz byłby zupełnie inny. Tendencja jest spadkowa.
Według moich zestawień, przygotowanych na podstawie bazy danych sekretariatu konwencji waszyngtońskiej, wszystkie sprowadzone do Polski trofea objęte konwencją CITES to w 2019 r. – 190 okazów, w 2020 r. – 102 okazy, a w 2021 r. – 99 okazów (dane za 2022 r. będą znane w listopadzie) [w 2022 r. – 143 okazy, w 2023 r. – 119 okazów, w 2024 r. – 113 okazów – przyp. red.]. Znaczną część tych trofeów stanowią lwy i niedźwiedzie brunatne, przy czym obecnie z uwagi na sytuację polityczną jest duży problem organizacyjny, żeby polecieć na polowanie na drugi z wymienionych gatunków, mimo że na Kamczatce panuje spokój i czekają tam na myśliwych z zagranicy. Innych trofeów CITES-owych, jak wynika z oficjalnych zestawień, sprowadzamy niedużo. Dodam tylko, że niedźwiedź brunatny na całym świecie został ujęty w załączniku II konwencji, ale w Europie jest w załączniku A rozporządzenia Komisji Europejskiej implementującego tę konwencję (odpowiednik załącznika I konwencji) ze względu na szczególne potrzeby związane z ochroną rodzimych populacji. To pociąga za sobą obowiązek spełnienia dodatkowych procedur importowych.
W myśl wspominanego projektu nowelizacji ustawy, złożonego pod koniec mijającej kadencji przez grupę posłów PiS-u, zakazem importu miałyby zostać objęte wszystkie okazy gatunków z załącznika A oraz cztery gatunki z załącznika B: słoń afrykański, lew, żyrafa i nosorożec południowy. Posłanka Małgorzata Gosiewska na posiedzeniu sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa ze szczególną troską pochylała się ponadto nad zebrą Hartmanna, gatunkiem z załącznika B, jednak nieujętym w powyższym wykazie. Jak wygląda obrót okazami tych gatunków w świetle konwencji CITES?
Najpopularniejszymi wśród polskich myśliwych gatunkami z załącznika A są: niedźwiedź brunatny, gepard i lampart, ale o nich później. Został w nim także ujęty oryks szablorogi, dużo rzadziej będący obiektem wypraw Polaków na safari.
Jeżeli chodzi o wymienione gatunki z załącznika B, to – z wyjątkiem żyrafy – od 2015 r. trzeba mieć na ich przywóz dodatkowe, indywidualne zezwolenie importowe wydane przez ministerstwo właściwe ds. środowiska. To obostrzenie, które standardowo jest wymagane dla gatunków z załącznika A. Zostało wprowadzone przez Grupę ds. Przeglądu Naukowego UE (wspólnotowy organ naukowy ds. CITES – przyp. red.), swoistego strażnika ochrony gatunków zagrożonych, w celu zacieśnienia kontroli przywozu okazów tych gatunków. Mamy więc dowód na to, że naukowcy z poszczególnych państw unijnych oraz przedstawiciele organizacji przyrodniczych wchodzący w skład tego gremium cały czas monitorują sytuację. Zresztą spotykają się dość często. Takie indywidualne zezwolenie importowe jest także wymagane dla hipopotama, owcy palmirskiej, niedźwiedzia polarnego, nosorożca, lwa i słonia afrykańskiego. Żyrafa sawannowa nie podlega jeszcze tym restrykcjom. Populacja tych zwierząt maleje w skali globalnej, ale w niektórych krajach ich liczebność mimo wszystko wzrasta. Poza tym przywóz okazów tego gatunku do Polski jest marginalny – w 2019 r. nie sprowadziliśmy żadnego trofeum żyrafy, w 2020 r. – dwa okazy, a rok później – cztery.
Co do zebry Hartmanna (wł. zebra namibska – przyp. red.), podgatunku zebry górskiej, której rzeczywiście poświęcono dużo miejsca w uzasadnieniu zamiaru zakazania importu trofeów do Polski, jest ona sklasyfikowana przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody (IUCN) jako narażona na wyginięcie, co nie znaczy, że nie można na nią polować. Liczebność zebry górskiej szacuje się na prawie 35 tys. dojrzałych osobników, z czego zebra Hartmanna to 33 tys. osobników. To bardzo popularny gatunek łowny wśród Niemców i Duńczyków, którzy sprowadzają do Europy najwięcej trofeów tych zwierząt. Jak to wygląda w przypadku Polski i Unii Europejskiej? W 2019 r. do UE sprowadzono 686 okazów, a do Polski – 4 (0,5%), w 2020 r. odpowiednio 419 i 1 (0,2%), a w 2021 r. – 327 i 6 (niespełna 2%). Nie są to w naszym przypadku zatrważające liczby. Sprowadzamy bardzo mało okazów zebry Hartmanna. Znacznie chętniej polujemy na pospolitą i niezagrożoną wyginięciem zebrę stepową.
Należy także wyjaśnić, że na gatunki objęte załącznikami I i II konwencji obowiązują limity dopuszczalnego odstrzału.
Zgadza się. Każdy kraj zgłasza do sekretariatu konwencji CITES liczbę okazów, które można wywieźć z jego terytorium, z uwzględnieniem wielkości populacji oraz jej racjonalnego użytkowania. Podane wartości muszą zostać zaakceptowane przez specjalistów CITES.
Posłużmy się przykładem słonia. W Zimbabwe jest to do 500 okazów rocznie, w Namibii – do 90 okazów, w Botswanie natomiast – do 400 okazów. Takie wartości zyskały międzynarodową aprobatę. Z RPA od zeszłego roku nie można przywozić okazów słoni, a wcześniej dopuszczano do 150 rocznie. Decyzją Parlamentu Europejskiego wprowadzono też zakaz przywozu trofeów słoni z Kamerunu. Można tam oczywiście zapolować na ten gatunek, ale nie da się sprowadzić pozyskanego trofeum do UE. Najważniejsze, co chcę przekazać, to fakt, że są ograniczenia i zakazy w imporcie trofeów nakładane przez merytoryczne organy, które monitorują sytuację populacji poszczególnych gatunków i czuwają nad ich stabilnością.
Skoro jesteśmy już przy słoniach, to w okresie 2019–2021 sprowadziliśmy do Polski w poszczególnych latach: siedem, osiem i cztery okazy, co stanowiło odpowiednio: 4%, 11% i 2,5% wielkości importu do UE.
A co z lwem i nosorożcem? Polowania na lwy w niewoli również były języczkiem u wagi wnioskodawców projektu nowelizacji.
Lwy pozyskuje się w Afryce z natury oraz z niewoli. Szacuje się, że na obszarze Botswany, Namibii, RPA i Zimbabwe występuje nawet 1/3 całej afrykańskiej populacji. Mówi się także o ponad 200 obiektach, w których utrzymuje się 8–11 tys. lwów hodowlanych.
Liczebność populacji wolno żyjącej na południu kontynentu, czyli tam, gdzie się nią zarządza, wzrasta. Problem polowań na lwy jest głównie natury etycznej i sprowadza się do tego, czy ktoś chce strzelić osobnika żyjącego w niewoli. Jak pokazują statystyki, Polacy wybierają właśnie tę formę łowów, znacznie tańszą niż odstrzał lwów w środowisku naturalnym. W 2019 r. na 20 sprowadzonych okazów aż 18 pochodziło z hodowli zamkniętych, a w kolejnych dwóch latach dotyczyło to wszystkich przywiezionych do Polski, czyli odpowiednio 24 i 38 okazów. Jak widać, odnotowano tutaj wzrost, za którym stała zapewne duża przystępność cenowa tego typu polowań. Trzeba jednak mieć świadomość, że zakaz importu okazów lwów do Polski może się przełożyć na spadek cen polowań i wzmóc zainteresowanie nimi myśliwych z innych krajów. A poza tym, czy lew hodowlany ma wpływ na populację żyjącą w środowisku naturalnym?
Nosorożec południowy to z kolei jeden z gatunków, które nazywam problematycznymi. W ostatnich trzech latach sprowadziliśmy do Polski zaledwie pięć okazów. Obrót dokumentacji jest w tym przypadku bardzo kłopotliwy i zmierza do wykluczenia prawdopodobieństwa przemytu, a nawet kradzieży rogu. RPA wymaga np. potwierdzenia przez zainteresowanego myśliwego, że nie jest to pierwszy gatunek z wielkiej piątki, na który zamierza zapolować. Polskie Ministerstwo Klimatu i Środowiska musi wyrazić zgodę na takie polowanie oraz zapewnić o bezpieczeństwie i późniejszym monitoringu pozyskanego trofeum. Ale nasz resort w praktyce nie ma takich możliwości. W ostatnich dwóch latach chyba nikt nie dostał zgody na polowanie na nosorożca w RPA. W ostatnim przypadku, jaki znam, import rogu nie doszedł do skutku, mimo że była zgoda na polowanie. Udało się przywieźć skórę i czaszkę, ale rogu już nie. Założono tutaj chęć pozyskania trofeum w złej wierze i potraktowano myśliwego jak potencjalnego przemytnika. Taki biurokratyczny absurd.
W takim razie wróćmy jeszcze do wspomnianych gatunków z załącznika A. Jaka jest skala ich przywozu do Polski?
Zacznijmy od niedźwiedzia brunatnego. Najpierw krótko o liczebności tego gatunku. W raportowanej populacji europejskiej nie bierze się pod uwagę Rosji. Szacuje się, że w Europie żyje 15,5 tys. niedźwiedzi, a w Rosji od 100 do 120 tys. osobników, z czego 75% występuje na kontynencie azjatyckim. Według IUCN jest to gatunek niezagrożony, ma status najmniejszej troski, a zatem jest pospolity, szeroko rozpowszechniony. Na terenie UE znajduje się jednak w załączniku A – jak wspomniałem, z konieczności ochrony populacji rodzimych. 95% przywożonych okazów niedźwiedzi pochodziło przy tym z populacji rosyjskiej. W 2019 r. było ich 64, w 2020 r. – 31, a w 2021 r. – 3. Nie jeździ się już do Rosji i nieprędko się to zmieni. Czy przysłuży się to większej ochronie gatunku? Nie sądzę.
Gepardy przywozimy tylko z Namibii, gdzie zaakceptowane liczby kontyngentowe są najwyższe i wynoszą do 150 trofeów rocznie. W 2019 r. do Polski trafił jeden okaz, w 2020 r. – dwa, a w 2021 r. – trzy. Lampartów (polowania głównie w RPA, Namibii i Zimbabwe) sprowadziliśmy odpowiednio: w 2019 r. – cztery, a w 2020 r. i 2021 r. – po pięć.
Przeciwnicy polowań podają przekłamane dane o imporcie trofeów do Polski. Jak jednak widać, sprowadzamy ich niedużo, niewielki ułamek tego, co trafia do UE, nie wspominając już o USA. Argumenty organizacji sprzeciwiających się importowi trofeów nie uwzględniają ponadto danych o stanie liczebnym i trendach populacji, a także o wpływie polowań na środowisko oraz lokalne społeczności. Chociaż np. w witrynie internetowej organizacji Humane Society International, występującej jako strona społeczna w pracach nad ustawowym zakazem importu trofeów, można znaleźć informacje o populacjach gatunków, których liczebność wzrasta mimo polowań. Trudno więc w argumentacji polityków i aktywistów doszukać się troski o ochronę zwierząt, co jasno wynikało nawet z wypowiedzi sprawozdawczyni projektu nowelizacji ustawy o ochronie przyrody. Chodzi tylko o grę na emocjach oraz o ograniczenie myśliwym możliwości przywozu trofeów. To tak, jakby zabronić bogatym ludziom kupowania dobrych samochodów, bo kłuje to w oczy większość społeczeństwa.
Uważam, że w tym przypadku to nie politycy powinni występować z inicjatywą i decydować o zakazach. Należy to zostawić osobom, które mają wiedzę i zajmują się badaniami, a nie kierują się aspektami emocjonalnymi. Organ umocowany prawnie w strukturach europejskich, jakim jest Grupa ds. Przeglądu Naukowego, monitoruje sytuację, zapewnia właściwą kontrolę importu i poziom ochrony gatunków.
Na koniec mam jeszcze radę dla osób wybierających się na zagraniczne łowy: przed podjęciem decyzji o pozyskaniu jakiegoś gatunku należy się upewnić, czy da się go sprowadzić do Polski. Część gatunków zwierząt można bowiem upolować i wywieźć z kraju, w którym się na nie polowało, ale nie można ich wprowadzić na europejski obszar celny.
Rozmawiał Adam Depka Prądzinski
Fot. z arch. Przemysława Gromady, z arch. Sebastiana Jędrzejewskiego | BŁ 11/2023
4 grudnia 2025 r. grupa posłów ugrupowania Polska 2050 złożyła do sejmu projekt nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, która zgodnie z zamysłem posłów PiS-u w poprzedniej kadencji parlamentu ma wprowadzić zakaz importu do naszego kraju okazów wszystkich gatunków zwierząt z załącznika A oraz czterech gatunków z załącznika B rozporządzenia Komisji Europejskiej implementującego konwencję CITES. Trwają konsultacje społeczne tego projektu – swoje zdanie można wyrazić TUTAJ.
Przeczytaj również
- Import trofeów jest pod właściwą kontrolą
- Zarządzenie zapobiegające konfliktom interesów z zakresu łowiectwa w LP uchylone
- Co ze śrutem ołowianym na obszarach wodno-błotnych?
- Ważne porozumienie między ZKwP a Polskim Związkiem Łowieckim
- Pszczyna gospodarzem IV Mistrzostw Europy Trębaczy Myśliwskich
- Kampus Młodych Myśliwych 2025 – między tradycją a przyszłością
- Współtworzenie współistnienia (CoCo) z dużymi drapieżnikami. Badanie ankietowe myśliwych
- Social media, strzelnica, dziczyzna i tradycja, czyli Kampus Młodych Myśliwych
- Na targi po świadomość. Zapraszamy na drugą edycję Targów Ekonatura w Lubuskiem
- Zmarł płk Jerzy Woźniak
