strona główna

Komentarze i opinie

Wstyd i żenada – głos w sprawie zmian w strzelaniach myśliwskich

Wstyd i żenada – głos w sprawie zmian w strzelaniach myśliwskich
Luty 19 11:21 2024 Wydrukuj

Wstrzymanie przez NRŁ uchwały ZG PZŁ nr 1/2024 dotyczącej zmian, jakie miały nastąpić w Regulaminie zasad strzelań myśliwskich zablokowało wejście w życie przepisów tej uchwały. Członkowie byłego ZG Ewa Kraska i Paweł Lisiak 30 stycznia br. skierowali pismo do członków NRŁ, które miało wyjaśnić przyczyny takiej decyzji i – jak piszą autorzy – stanowić polemikę. Korzystając z tej możliwości, chciałbym przekazać opinie wielu myśliwych strzelających wielobój myśliwski, jak i swoje stanowisko w kwestii proponowanych zmian.

 

Podpisując wcześniej porozumienie ze Związkiem Strzelectwa Parkurowego, PZŁ otrzymał bezpłatnie licencję na możliwość wprowadzania do swoich strzelań wielobojowych konkurencji Compak Sporting, używania zastrzeżonej nazwy tej konkurencji i nie tylko tej, gdyż w porozumieniu jest wymieniony cały wachlarz konkurencji uznanych i strzelanych w strzelectwie europejskim.

Poza wprowadzeniem konkurencji Compak Sporting proponowano, o czym wszyscy zainteresowani doskonale wiedzą, wyeliminowanie podchodu na osi myśliwskiej i zastąpienie go dodatkowymi pięcioma singlami, a także zastąpienie strzelania do makiety lisa strzelaniem do makiety dzika na 100 m z wolnej ręki. To trzy najważniejsze pozycje, o których warto porozmawiać i podjąć polemikę z autorami wyjaśnienia, jakie zostało skierowane do członków NRŁ.

 

Sprawa mistrzostw

Zanim przejdę do omówienia proponowanych zmian wspomnę, że w dalszej części niepodanego do publicznej wiadomości pisma autorzy ocenili wyniki ostatnich Mistrzostw PZŁ w klasie powszechnej w Łącku jako porażkę Komisji Strzeleckiej przy NRŁ. Od tego więc zacznę.

Tak się złożyło, że miałem zaszczyt i przyjemność być sędzią głównym podczas dwóch ostatnich mistrzostw w klasie powszechnej w Katowicach i w roku ubiegłym w Łącku. Wyniki uzyskane w Łącku były bardzo słabe, bo klasę mistrzowską zdobyła zaledwie jedna osoba w porównaniu z kilkunastoma, które zrobiły to rok wcześniej w Katowicach. Autorzy wyjaśnienia – członkowie ZG niestety nie zaszczycili swoją obecnością zawodów w Łącku i była to chyba pierwsza taka sytuacja od pięćdziesięciu paru lat, bo od tylu starałem się być obecny na tych imprezach. Najpierw jako zawodnik, później jako organizator czy sędzia. Świadczy to niestety o kompletnym braku poczucia obowiązku, jaki nakłada na członków Zarządu Głównego PZŁ piastowana funkcja. Nie będąc na miejscu, próbują niestety oceniać poziom uczestniczących w rywalizacji zawodników.   

Odbierając osobiście na obu tych imprezach strzelnice, mogę dokładnie określić przyczyny niskich wyników uzyskanych w Łącku. W Katowicach dwa dni strzelań odbyło się przy doskonałej słonecznej, bezwietrznej pogodzie – w warunkach powiedziałbym idealnych. W Łącku pogoda była diametralnie inna. Niesamowicie niski pułap chmur, bardzo zła widoczność, umiarkowany wiatr i bardzo niskie ciśnienie. Momentami było tak ciemno, że na MOP-ie trudno było dostrzec rzutka idącego do góry na tle rosnących tam osik. Zła widoczność zadecydowała o słabych wynikach, a do tego dodać trzeba trudną niestety strzelnicę, co było widać po rezultatach na osi. Tyle  faktów.

Dalej autorzy pisma piszą o złym systemie szkoleń i szukają winnych.

 

Działalność Komisji Strzeleckiej

Czy można było być zadowolonym z pracy poprzedniej Komisji Strzeleckiej,  której niestety byłem członkiem? Obiektywnie – nie. Problem polegał na niezrozumieniu przez niektórych członków tej komisji, że jej głównym celem, podobnie jak władz związku, jest działanie na rzecz upowszechniania strzelectwa myśliwskiego, a nie wyczynowego. Zamiast skupiać się na podstawowych rzeczach, takich jak udostępnienie strzelnic, ich obsługa, zmiana sposobów szkolenia, na początku skoncentrowano się na korygowaniu prawideł, ale nie tylko.

Pierwszą ważną rzeczą, którą chciano przeprowadzić, był generalny przegląd strzelnic. Dokumenty zostały opracowane i przekazane dalej. Niestety odzewu, zainteresowania tą sprawą ze strony ZG PZŁ nie było. A dokonanie takiego przeglądu było o tyle ważne, że pokazałoby, jak funkcjonują poszczególne ZO PZŁ, jak wyglądają strzelnice, jakie mają potrzeby. To była wyjściówka do uregulowania czasu otwarcia strzelnic, zapewnienia obsługi, wprowadzenia zmian, ustalenia cen rzutków i wreszcie do zmobilizowania w wielu przypadkach ospałych łowczych okręgowych. Niestety nie podjęto żadnych działań, wiec tym bardziej może dziwić fakt, że w ubiegłym roku do przeglądu strzelnic, powiedzmy audytu, przystąpiła kancelaria prawna z Katowic. Ceny za zdalny audyt były podobno kosmiczne. Po odpowiedzi na kilkanaście zawartych w piśmie pytań przychodziła faktura nawet na ponad 20 tys. zł. Sprawa warta sprawdzenia, jakie uprawnienia do prowadzenia takiego audytu miała ta kancelaria i co dawał taki audyt.

Wszyscy pamiętamy o zawirowaniach w NRŁ, o problemach ze współpracą z ZG PZŁ, więc lepiej skupmy się na tym kukułczym jaju, jakie były ZG podrzucił nowo wybranemu przewodniczącemu ZG.

 

Zdumiewające porozumienie

Podpisanie porozumienia z ZSP, które niestety nie zostało opublikowane, według moich rozmówców może świadczyć o jednym – o próbie odejścia od naszego modelu strzelectwa myśliwskiego. Jestem pełen podziwu dla zarządu ZSP, posiadanej przez niego siły perswazji, która zdołała przekonać niektórych członków ustępującego ZG PZŁ do zmiany obowiązujących od lat, myśliwskich (trzeba to podkreślić) prawideł strzeleckich. Jak organizacja licząca blisko 130 tys. członów i posiadająca wiekową tradycję może tak działać? To po prostu wstyd i żenada.  Uzasadnienie jest jeszcze bardziej banalne – otwarcie drogi do Europy dla naszych strzelców. Super! Tylko pytanie: dla ilu? Stu, dwustu czy trzystu strzelających, czy może raczej dla dziesięciu, piętnastu albo dwudziestu?

My mamy rozwijać strzelectwo myśliwskie, nie sportowe. Od tego są kluby i m.in. ZSP. I pytanie zasadnicze: kto ma ponieść koszty przystosowania strzelnic? Chyba nie PZŁ. Czy może jednak – co zapewne jest uwzględnione w porozumieniu – koszty poniesie ZSP? Wskażmy odpowiednie strzelnice i niech tam rozwija się strzelectwo parkurowe, ale nie za pieniądze związkowe. To po prostu jest nie do zaakceptowania, to nie przejdzie.

Idąc dalej, według moich rozmówców należałoby się spodziewać, że niebawem w nowo powołanej Komisji Strzeleckiej przy NRŁ zasiądzie cały zarząd ZSP. Nigdy nie byłem przeciwnikiem strzelectwa sportowego, wręcz przeciwnie. Prowadziłem sportowe kluby strzeleckie, posiadam uprawnienia instruktora strzelectwa sportowego i trenera strzelectwa sportowego drugiej klasy. Jestem za każdą rozsądną współpracą zarówno z ZSP, PZSS, jak i bractwami kurkowymi, łucznikami etc. Współpracujmy, ale rozsądnie. Doprowadźmy do ujednolicenia godzin otwarcia strzelnic, przeznaczmy pieniądze na wyposażenia elektroniczne, na fonopullery, automatykę na dziku, żeby każdy mógł przyjść i nie liczyć na łaskę strzelnicowego odnośnie puszczenia rzutków czy uruchomienia makiety dzika.

Podpisaliśmy porozumienie z Polskim Związkiem Strzelectwa Sportowego. Doskonała wiadomość. Tylko, co dalej? Ile klubów strzeleckich powstało przy zarządach okręgowych, żeby nasi juniorzy mogli trenować? Nie słyszałem. Ile sal będących w posiadaniu związku przystosowano do strzelania pneumatyki, w których można by prowadzić zajęcia dla młodzieży, uczniów okolicznych szkół? Chyba żadnej. Jakie działanie podjął ZG, żeby przeprowadzić chociaż jeden kurs dla instruktorów strzelectwa sportowego? To pomogłoby naszym juniorom. Nie było żadnego. Itd., itd. A tak się promuje strzelectwo, od tego się zaczyna, to jest działanie na korzyść związku.

 

Model szkoleń

Strzelectwo myśliwskie ewoluowało ze strzelectwa sportowego i ma swoją długą tradycję i tej tradycji powinniśmy bronić. Argumenty, że ktoś tam strzela inaczej są po prostu bezzasadne. Tych zmian było naprawdę dosyć. Przeznaczmy pieniądze na obniżenie ceny rzutków, na obsługę strzelnicy. Opracujmy wreszcie sensowny system szkoleń, a nie wprowadzajmy strzelania z wolnej ręki do makiety dzika, argumentując że tak można strzelać na polowaniach i jednocześnie twierdząc, że to pomoże w uzyskiwaniu lepszych wyników. Kogo chcecie uczyć w ten sposób na zawodach? Tych samych kilkuset bywalców strzelnic?  Przecież to śmieszne.

Trzeba poważnie zastanowić się nad obecnym modelem szkolenia i zacząć właściwą edukację. Może do egzaminu należy wprowadzić strzelanie do biegnącego dzika? Bo jak to wygląda obecnie? Po zdaniu banalnego egzaminu strzeleckiego, poprzedzonego jeszcze banalniejszymi treningami, nowy członek PZŁ kupuje broń (przeważnie od razu kulową), do tego obowiązkowo nokto- lub termowizor i hajda do łowiska. Strzela w nocy, często w biegu, a potem szukamy postrzałków i karmimy kruki. Tak to wygląda, proszę moich adwersarzy.

Gdzie byliście przez ostatnie lata, żeby cokolwiek zmienić? Jak działały wasze zespoły interdyscyplinarne, skoro nie układała się współpraca z NRŁ? Może wydanie zezwolenia na odstrzał zwierzyny powinno następować dopiero po uzyskaniu na oficjalnych zawodach powiedzmy 40% trafień? To byłoby prawidłowe podejście do polowań i humanitarnego strzelania, o którym mówią autorzy pisma. To rozruszałoby strzelectwo. Czy zorganizowano choć jeden kurs instruktorski z prawdziwego zdarzenia, podczas którego byłyby zajęcia praktyczne? Nigdy. A mamy doskonałe strzelnice z superbazami noclegowymi, takie np. jak w Manowie.

Chcecie likwidować podchód na osi, a to jedyne doskonałe ćwiczenie, które uczy koordynacji i zachowania w polu. Czy ktoś się nad tym zastanowił? Nikt na świecie nie strzela podchodu to znaczy, że my również nie powinniśmy tego robić? Ale też nikt nie strzela osi myśliwskiej ze stanowiskami ustawionymi promieniście, tak jak u nas. Strzela się tylko trap prosty – o tym też trzeba wiedzieć. Czy zatem mamy przebudowywać nasze strzelnice myśliwskie, bo inni strzelają inaczej? Totalna bzdura. Podczas organizowanych przeze mnie przed laty międzynarodowych zawodów „Winobranie” w strzelaniach myśliwskich największy problem zagranicznym strzelcom, w tym także zwycięskiej ekipie Zbrojovka Brno, sprawiał właśnie podchód, a strzelało się wtedy z podchodu 10 rzutków.

Wypracowano ten wielobój i wystarczy, dosyć tych zmian. Szanujmy naszą tradycję, a nie ulegajmy sugestiom skupionych na swoich interesach stron. Opracujmy regulamin sędziowania, który nie będzie pozostawiał żadnych niedomówień.

 

Zmiany dalekie od oczekiwań

To tylko kilka uwag na temat tego, co sądzą o tych propozycjach moi rozmówcy, z którymi w stu procentach się solidaryzuję. Nawet zamieszczone na końcu proponowanych prawideł strzeleckich rysunki techniczne kręgu i osi zawierają szereg kardynalnych błędów, co wystawia świadectwo autorom projektu zmian.

I jeszcze jedna uwaga. Komisja Strzelecka przy NRŁ jest tylko ciałem doradczym rady. Obowiązkiem ZG była realizacja uchwał NRŁ, a nie wychodzenie przed orkiestrę i tworzenie bez jakiejkolwiek konsultacji zmian, które są dalekie od oczekiwań myśliwych zrzeszonych w PZŁ.

Andrzej Szeremet, Fot. Wojciech Misiukiewicz

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.