strona główna

Aktualności

Koronawirus uratuje koła łowieckie?

Zawód legislatora polega na wyrażaniu językiem prawnym tego, co zostanie postanowione przez specjalistów danej dziedziny podlegającej regulacji prawnej. Niektórzy twierdzą, że legislacja to najtrudniejsza ze sztuk prawniczych. Wszak wszyscy prawnicy przepisy czytają, natomiast legislatorzy jako jedyni je piszą. I od tego, jak to zrobią, zależy to, jak się je potem czyta, czyli stosuje. A przede wszystkim to, czy w ogóle da się je zastosować. I właśnie po to, by przepis nadawał się do stosowania w różnorakich sytuacjach, wymaga się od legislatorów wyobraźni. Tej zaś, niestety, zabrakło zarówno przy nowelizacji Prawa łowieckiego z marca 2018 r., jak i przy redagowaniu Statutu PZŁ z 2019 roku. Obecna, absolutnie kryzysowa, sytuacja unaocznia to z całą mocą, i to na bardzo istotnym polu działalności organizacyjnej zrzeszenia – wyborów do organów kół łowieckich.

Tusze z odstrzału sanitarnego mogą trafiać do obrotu

Przez kilka lat od wdrożenia i upowszechnienia procedury odstrzałów sanitarnych dzików w związku z rozprzestrzeniającym się ASF-em tusze pozyskanych tą drogą zwierząt mogły być przeznaczane wyłącznie na własny użytek myśliwego lub do utylizacji. Zgoda na marnotrawienie w ten sposób pełnowartościowej dziczyzny zdobytej w taki sam sposób co podczas polowania, jednak w ramach działań definiowanych inaczej niż polowanie, spotykało się z powszechnym niezrozumieniem. Wszystko wynikało jednak z odgórnych unijnych aktów prawnych.

Zmiana zasad pracy redakcji

Z uwagi na zagrożenie epidemiczne związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa SARS-CoV-2 redakcja „Braci Łowieckiej” w najbliższym czasie pracuje w trybie zdalnym. Zostają wstrzymane odwiedziny i spotkania w naszej siedzibie. Nikt nie dyżuruje przy redakcyjnym telefonie. W miarę możliwości prosimy wobec tego o nadsyłanie nam korespondencji e-mailowo (braclowiecka@oikos.net.pl) – będziemy się starali odpowiadać na bieżąco. W ważnych sprawach można się kontaktować z...

Ministerstwo Klimatu uzasadnia uchylenie uchwał NRŁ ws. odwołania jej prezydium

O podjętej przez ministra klimatu Michała Kurtykę decyzji uchylającej odwołanie członków prezydium NRŁ pod przewodnictwem Rafała Malca dowiedzieliśmy się z witryny PZŁ na początku lutego. Treść tego rozstrzygnięcia wraz z uzasadnieniem, ale bez daty wydania (wg informacji podanej przez PZŁ było to 5 lutego br.), redakcja BŁ uzyskała jednak z ministerstwa dopiero w minionym tygodniu. Minister Kurtyka uchyla wcześniejsze rozstrzygnięcie w tej sprawie wydane przez ministra środowiska Henryka Kowalczyka 4 października ub.r. i niezależnie uchyla uchwały NRŁ z 4 września ub.r. w sprawie odwołania poszczególnych członków jej prezydium wraz z prezesem Rafałem Malcem, a także powołania do sprawowania tej funkcji Pawła Piątkiewicza.

Reformujmy łowiectwo, zanim będzie za późno

Pan Witold Daniłowicz, radca prawny i myśliwy, wystąpił na łamach „Rzeczpospolitej” (12 grudnia 2019 r. w artykule „Popierajmy łowiectwo, zanim będzie za późno”) w obronie łowiectwa, twierdząc, że jest ono koniecznością. Główne uzasadnienie: „Dynamiczny wzrost liczebności populacji dzikich zwierząt powoduje szereg problemów na styku społeczeństwa, gospodarki i środowiska”. Jako naukowcy zaangażowani w ochronę przyrody i prowadzący badania nad zwierzętami (większość z nas również nad gatunkami łownymi), czujemy się w obowiązku sprostować podane przez pana Daniłowicza tezy. Tworzą one bowiem mylny obraz funkcjonowania populacji dzikich zwierząt, jak również funkcjonowania i zasadności gospodarki łowieckiej w jej obecnym kształcie.

Michał Woś ministrem środowiska

W czwartek 5 marca br. prezydent Andrzej Duda na wniosek premiera Mateusza Morawieckiego powołał na urząd ministra do spraw Unii Europejskiej Konrada Szymańskiego (PiS), natomiast ministrem środowiska już formalnie został Michał Woś (Solidarna Polska). W wydarzeniu wzięli udział m.in. łowczy krajowy Paweł Lisiak, dyrektor generalny Lasów Państwowych Andrzej Konieczny oraz Krystyna Szyszko, wdowa po byłym ministrze środowiska Janie Szyszce. Krótko po uroczystości nowo powołany szef resortu udał się w jej towarzystwie wraz z dyrektorem Koniecznym na grób profesora w Starej Miłośnie.

ASF w Tarnobrzegu

Decyzją KE z 28 lutego br. w granicach obszaru objętego obostrzeniami (strefa czerwona) znalazły się powiat tarnobrzeski wraz powiatem grodzkim oraz gminy Cmolas i Majdan Królewski w powiecie kolbuszowskim na Podkarpaciu, dotychczas objęte rygorami obszaru ochronnego (strefa żółta). ASF w kolejnym regionie kraju dotarł tym samym do Wisły (na niej opiera się granica powiatu tarnobrzeskiego i zarazem czerwonej strefy). Zmiana zasięgu obszarów z obostrzeniami w związku z tą chorobą została wprowadzona po jej potwierdzeniu 19 lutego przez PIWet-PIB w Puławach u padłego w pobliżu ogródków działkowych dzika, o którym mieszkaniec Tarnobrzega 7 lutego powiadomił straż miejską.

Koło „Struga” czarno na białym

W programie „Czarno na białym” wyemitowanym w styczniu br. na antenie stacji TVN24 zostały przedstawione domniemane nieprawidłowości w ochronie przed ASF-em, do których mieli dopuścić myśliwi z KŁ „Struga” w Sękocinie Starym w obwodzie łowieckim dzierżawionym przez to koło w Puszczy Knyszyńskiej. Jak poinformował prokurator Łukasz Janyst – rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku – czynności związane z przedstawionymi w reportażu Piotra Czabana zarzutami o łamanie zasad bioasekuracji pierwotnie zostały podjęte w ramach toczącego się od blisko czterech lat zbiorczego śledztwa w sprawie szerzenia się ASF-u.

Ogromne (?) premie za strzelone dziki w Niemczech

W styczniu br. w wielu portalach internetowych i w niektórych polskich mediach pojawiły się utrzymane w sensacyjnym tonie informacje, mówiące o tym, że „Niemcy się nie szczypią” i wręczają „ogromne premie dla myśliwych za odstrzał dzików”. W kontekście takich nagłówków prasowych po bliższym przyjrzeniu się problematyce premiowania odstrzału dzików w Niemczech przychodzi na myśl stary dowcip dotyczący sensacyjnych doniesień Radia Erywań o rozdawaniu przez władze radzieckie samochodów w Moskwie. W rzeczywistości chodziło nie o Moskwę, lecz o Leningrad, i nie o samochody, ale o rowery, które były nie rozdawane, tylko kradzione.