Wilk – stanowisko PZŁ czy łowczego krajowego?
Marzec 13
11:42
2021
Wydrukuj
Podpisane przez łowczego krajowego Pawła Lisiaka „Stanowisko PZŁ w sprawie wilka”, opublikowane w witrynie internetowej związku 6 marca br., odbiło się głośnym echem. Jak łatwo było przewidzieć, wywołało ono skrajne reakcje i de facto obróciło się przeciwko myśliwym, którym znów zarzucono żądzę wilczej krwi. Czy jednak poglądy wyrażone w tym piśmie rzeczywiście można przypisać całej naszej organizacji?
Jak zwraca uwagę mec. Witold Daniłowicz, stanowisko PZŁ powinno wynikać z uchwały Zarządu Głównego, a nic nie wskazuje na to, że w tym przypadku została jakaś podjęta. – Pomijając kwestie formalne, nie ulega wątpliwości, że dla świata zewnętrznego, a więc osób niebędących członkami PZŁ, publikacja na stronie Zarządu Głównego jest stanowiskiem polskich myśliwych. Tymczasem zarówno łowczy krajowy, jak i pozostali członkowie Zarządu Głównego nie pochodzą z wyboru członków związku, ale są nominatami ministra. Tak więc ten organ nie może reprezentować ich stanowiska. Może co najwyżej swoje i, ewentualnie, ministra. Do reprezentowania stanowiska polskich myśliwych mogłaby natomiast pretendować Naczelna Rada Łowiecka. Swój pogląd w tej sprawie, i we wszelkich innych nas dotyczących, mogłaby wyrazić w formie uchwały. Byłoby to ze wszech miar pożądane. Tym bardziej że pomogłoby to światu zewnętrznemu zrozumieć, że głosu polskich nie należy utożsamiać ze stanowiskiem Zarządu Głównego PZŁ – mówi.
Ważniejsze jednak jest to, że zawarte w stanowisku PZŁ odniesienia do stwierdzeń prof. Henryka Okarmy wypaczyły jego rzeczywiste podejście do wilków. Zasugerowano aprobatę naukowca dla wprowadzenia na listę zwierząt łownych i rozpoczęcia pozyskania łowieckiego tego gatunku. Naraziło to na szwank autorytet profesora, a część badaczy zarzuciła mu zmienność poglądów. Jak jest naprawdę? Henryk Okarma opowiada się za odejściem od dogmatu ścisłej ochrony wilków oraz za aktywnym zarządzaniem tymi drapieżnikami, uwzględniającym kontrolę liczebności w ściśle określonych miejscach i sytuacjach. Te działania mogą jednak być realizowane w ramach ochrony gatunkowej – pod warunkiem zmiany reżimu. Ale nie powinno tego regulować Prawo łowieckie. Wilk nie ma się stać gatunkiem łownym. W Polsce jest na to zdecydowanie za wcześnie.
Zarządzanie populacją wilków, co podkreśla profesor, wymaga w pierwszej kolejności realnie funkcjonującego systemu monitoringu występowania i liczebności tych drapieżników, którego wciąż nie mamy, oraz eksperckiego wsparcia dla instytucji ochrony przyrody. Rolę doradców odgrywają dziś, niestety, organizacje antyłowieckie, wywierające na decydentów presję przez media społecznościowe.
Oświadczenie profesora, w którym domaga się on sprostowania „Stanowiska…”, trafiło do ZG PZŁ. Zostało jednak opublikowane w witrynie związku w zakamuflowany sposób, pod wcześniejszą notatką, która zniknęła już ze strony głównej, wyparta przez mniej ważne wiadomości. Nie zdecydowano się także na zamieszczenie oświadczenia w mediach społecznościowych. Ponadto zaingerowano w jego treść, wytłuszczając fragmenty odnoszące się do odstrzału wilków z udziałem myśliwych, co ponownie sugeruje przypisywanie wyjątkowego znaczenia temu działaniu.
Oświadczenie prof. Henryka Okarmy publikujemy więc w całości i w oryginalnym brzmieniu poniżej. Poglądy naukowca na ochronę gatunku znalazły się także w artykule pt. „Jak w Polsce chronić wilki?”, opublikowanym na łamach BŁ w 2019 roku.
Red., Fot. Piotr Krzeslak/Adobe Stock
Oświadczenie prof. Henryka Okarmy dotyczące „Stanowiska PZŁ w sprawie wilka”
Na stronie internetowej Polskiego Związku Łowieckiego 6 marca 2021 r. pojawiło się „Stanowisko PZŁ w sprawie wilka”, w którym powołano się na moje nazwisko i przedstawiono rzekomo moje poglądy w taki sposób, że niestety wypaczono prezentowane przeze mnie od lat zdanie na temat tego gatunku. Sprawa wymaga więc jednoznacznego sprostowania.
Wzięte z różnych dokumentów fragmenty sugerują, że usilnie lobbuję za wprowadzeniem wilka na listę zwierząt łownych w Polsce i rozpoczęciem pozyskania łowieckiego tego gatunku. Absolutnie nie jest to prawdą! Wielokrotnie podkreślałem – i zdania nie zmieniłem – że w momencie, kiedy wilk dzięki różnorakim działaniom ochronnym został wydobyty ze stanu zagrożenia, trzeba odejść od dogmatu jego ochrony ścisłej w kierunku aktywnego zarządzania. Tylko aktywne zarządzanie (a więc także kontrola liczebności populacji w ściśle określonych miejscach i sytuacjach) może bowiem zapewnić akceptację społeczną i długofalową, skuteczną ochronę tego drapieżnika. Nieraz też stwierdzałem, że obecnie formułowane postulaty zarządzania tym gatunkiem w ramach prawa łowieckiego są przedwczesne, gdyż może to się odbywać w ramach ochrony gatunkowej (jednak nie ścisłej, tylko częściowej, co pozwoli na bardziej elastyczne decyzje na poziomie regionalnym).
Zarządzanie oznacza racjonalne podejmowanie decyzji na podstawie jak największej liczby informacji. Już w „Programie ochrony wilka Canis lupus w Polsce” z 2011 r. ja i jego współautorzy – dr hab. Roman Gula i dr Piotr Brewczyński – jednoznacznie napisaliśmy, że zarządzanie populacją wilka jest konieczne, ale musi się ono opierać na realnie funkcjonującym systemie monitoringu występowania i liczebności gatunku oraz eksperckim wsparciu dla instytucji ochrony przyrody. Do dzisiaj systemu monitoringu nie ma, a rolę ekspertów odgrywają ruchy bambistyczne i organizacje antyłowieckie, wywierające presję przez media społecznościowe. Właśnie ze wspomnianego dokumentu pochodzi stwierdzenie, że prowadzone pod kontrolą pozyskanie łowieckie nie stoi w sprzeczności z utrzymaniem we właściwym stanie populacji wilków i ich ekspansji na nowe tereny. Opiera się ono na wynikach badań naukowych oraz dokumentach grupy ekspertów ds. dużych drapieżników w Europie (LCIE) działającej w ramach Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN). Na razie w Polsce nie jesteśmy jednak na etapie pozyskania łowieckiego tego gatunku.
Nadal uważam, że kontrolę nad liczebnością wilków mogą sprawować wyłącznie myśliwi, tylko znów należy ją rozumieć w kontekście postulowanego aktywnego zarządzania i ewentualnych decyzji o ściśle kontrolowanym odstrzale. Któż bowiem w Polsce ma dokonać takiego odstrzału, jeśli nie myśliwi? Już teraz wspierają Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska i realizują jej decyzje, eliminując wilki, przez co narażają się na hejt i groźby. Jeżeli nie mam racji, to dlaczego tego zadania nie wykonują służby weterynaryjne, policja czy wojska obrony terytorialnej?
Podpisuję się także pod stwierdzeniem, że to przede wszystkim myśliwi mogą zapewnić rzeczywistą i efektywną ochronę wilków, gdyż tak to wygląda na całym świecie. Tylko oni są bowiem realną siłą w terenie, która może wpływać na to, co się dzieje z wilkami. Jednak z myśliwych należy uczynić orędowników racjonalnej ochrony gatunku i włączyć ich w proces tworzenia nowej strategii zarządzania nim, a nie ich wykluczać przez oskarżenia, inwektywy czy nawet groźby.
Henryk Okarma