strona główna

Aktualności

Szykuje się odstrzał niedźwiedzi? Zespół ds. Polski „Powiatowo-gminnej” o dużych drapieżnikach

Szykuje się odstrzał niedźwiedzi? Zespół ds. Polski „Powiatowo-gminnej” o dużych drapieżnikach
Maj 19 15:49 2025 Wydrukuj

Wilki nie stanowią zagrożenia, a wszelkie zdarzenia konfliktowe związane z tym gatunkiem są zawinione przez ludzi. Niebezpieczeństwo dla człowieka stanowią za to niedźwiedzie. Czego jeszcze dowiadujemy się z ostatniego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Rozwiązywania Problemów Mieszkańców Polski „Powiatowo-gminnej”?

Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) oraz Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (GDOŚ) podchodzą do utrzymywania statusu ścisłej ochrony rosnącej w naszym kraju i zasiedlającej ostatnie wolne biotopy populacji wilków z godną podziwu bezkompromisowością. Obie instytucje po raz kolejny dały temu wyraz podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Rozwiązywania Problemów Mieszkańców „Polski Powiatowo-Gminnej”, poświęconego zagrożeniu bezpieczeństwa związanemu z nadmierną liczebnością wilków, które odbyło się 8 maja br. Problem został politykom zasygnalizowany przez samorządowców, m.in. w odpowiedzi na zawiadomienia płynące od mieszkańców. Szkoda tylko, że reprezentacja włodarzy w sejmie była skromna, bo zjawiło się zaledwie dwóch przedstawicieli Podkarpacia – wicestarosta powiatu leskiego Wiesław Kuzio oraz burmistrz gminy Brzozów Szymon Stapiński.
 

Nadmierna (?) liczebność

O to, jakie kroki podjąć, żeby poprawić bezpieczeństwo oraz rozwiązać problem przyrodniczego sukcesu ochrony wilka, którego konsekwencją jest wzrost niepokoju i poczucia zagrożenia wśród mieszkańców terenów poza dużymi ośrodkami miejskimi, pytali przewodniczący zespołu Aleksander Mrówczyński (PiS) i jego zastępca Tadeusz Chrzan (PiS). Dociekali czy możemy myśleć o redukcji populacji, a jeśli tak, to w jaki sposób jej dokonać?

Niestety każdy argument przemawiający za potrzebą wdrożenia mechanizmów aktywnego zarządzania wilkami jest przez MKiŚ oraz GDOŚ relatywizowany. Jak zwracała uwagę zastępca dyrektora GDOŚ Anna Ronikier-Dolańska, nie wiemy przecież nawet jaka jest liczebność gatunku. Nie można więc mówić, jak wybrzmiało to w tytule posiedzenia, że jest ona nadmierna. Znane są wprawdzie trzy różne szacunki liczebności, ale żaden nie jest wiarygodny. Pierwszy to dane GUS-u – 5046 wilków w 2023 r., określone na podstawie informacji z nadleśnictw, od myśliwych, regionalnych dyrekcji ochrony środowiska i parków narodowych, które zdaniem pani dyrektor są na pewno zawyżone, choćby ze względu na duże prawdopodobieństwo kilkukrotnego liczenia tych samych osobników lub watah. Drugi – ok. 1900 drapieżników, ustalone w ramach monitoringu genetycznego GIOŚ w latach 2017–2018, jest z kolei zdaniem urzędniczki bez wątpienia zaniżony. Trzeci wreszcie, to ok. 3,5 tys. osobników policzonych dla Komisji Europejskiej na podstawie ankiet oraz twardych danych organizacji przyrodniczych i naukowców, a także danych pośrednich, takich jak śmiertelność i kłusownictwo, ale i tak nic to nie zmienia. Dyrektor Ronikier-Dolańska jest bowiem zdania, że choćbyśmy nawet wiedzieli, ile wilków żyje w Polsce, to nie mielibyśmy żadnych podstaw do szufladkowania tej liczby jako nadmiernej. Istne błędne koło.

Co ciekawe, ostatnią, pośrednią wartością posłużyła się w dalszej części dyskusji Dyrektor Departamentu Ochrony Przyrody w MKiŚ Patrycja Zasępa, komentując podniesiony przez wicestarostę Kuzia wpływ wilków na populację saren – dla kontrastu jej liczebność przyjęła za GUS-em, bez  rozterek co do prawidłowości danych, kontestowanej z kolei w przypadku wilka.

 

Bilans korzyści

Wilk sprzyja walce z ASF-em, zjada bobry i wspiera człowieka w wielu innych obszarach, a oddziałując na zwierzynę płową zmniejsza szkody wyrządzane rolnikom na polach, zdejmując z barków myśliwych część ciężaru odszkodowań – wymieniała Ronikier-Dolańska. Ochronny parasol roztoczony nad wilkiem przez resort środowiska i GDOŚ sięga zresztą znacznie dalej. Zdaniem pani dyrektor wilki nie stanowią zagrożenia dla ludzi, a większość konfliktów człowieka z tym gatunkiem to wyłączna wina tego drugiego. Psy porywane spod budy na oczach dzieci? Wiejskie „burki” (określenie użyte przez panią dyrektor) puszczane nocami samopas łażą po okolicy i znakują wilcze areały, drapieżniki przychodzą więc rozprawić się z intruzami. Niestety o trudności w uzyskaniu rekompensat za rzeczone „burki” nikt nie zapytał (sprawę poruszaliśmy w 11/2024). Ataki na człowieka? Czymże są dwa potwierdzone przypadki z 2018 r., w dodatku z udziałem shabituowanych osobników – czyli na własne życzenie ludzi, wobec przeszło tysiąca pogryzień przez psy rocznie. Szkody w zwierzętach gospodarskich? To tylko 2% diety wilków, poza tym za wszystko są wypłacane odszkodowania. W 2023 r. wyniosły ok. 3 mln zł, co stanowi zaledwie 5% puli wypłaconej za straty wyrządzone przez wszystkie gatunki chronione. Ronikier-Dolańska deklaruje nawet w trosce o poprawę klimatu wokół wilka skłonność do zaakceptowania odszkodowań za korzyści utracone w wyniku ataków drapieżników na zwierzęta hodowlane, ale jednocześnie rozkłada ręce, bo taki mechanizm musiałby przecież najpierw zaaprobować parlament. Poza tym, jak ustalać te utracone korzyści, nie narażając się na zarzut trwonienia środków publicznych? Może się przecież zdarzyć,  co przewidywała pani dyrektor, że przyjdzie pomór albo powódź. Jak to przewidzieć i uwzględnić ryzyko w wycenie odszkodowania?

To oczywiste, że nie będzie przyzwolenia na jeszcze większe drenowanie budżetu państwa i wydatkowanie środków na cele ochrony przyrody, a decydenci z MKiŚ i GDOŚ filozoficznymi dywagacjami tylko wybielają sobie sumienie.

 

Apel o decentralizację

Z wystąpień przedstawicielek resortu środowiska i GDOŚ można było wnioskować, że samorządy właściwie nie powinny narzekać, ponieważ mają w zanadrzu narzędzia radzenia sobie z wilkami. System możliwych derogacji od obowiązujących zakazów jest zdaniem GDOŚ skuteczny, a jeśli dostępne działania zostaną wyczerpane i sytuacja będzie tego wymagała, można wnioskować o odstrzał problemowych osobników, w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia choćby telefonicznie, pod całodobowym numerem 669 660 648. Tylko właściwie po co to robić, skoro wykonanie wydanych decyzji wg wyliczeń GDOŚ sięga przeciętnie zaledwie 10%? Ronikier-Dolańska skrzętnie przy tym pominęła, że warunki realizacji odstrzału niejednokrotnie nie tylko uniemożliwiają, ale skutecznie zniechęcają do jego wykonania. Nie wspomniała, że liczba takich decyzji wykazuje trend rosnący, ale też nie wzięła pod uwagę, że wilk nie jest łatwy do upolowania. Być może z powodu niepełnego obrazu sytuacji dyrektor Patrycja Zasępa bezrefleksyjnie obnażyła żądania samorządowców, którzy przedstawili problem jako poważny, a tymczasem, jak zauważyła, nie wykorzystują nawet narzędzi, które daje im państwo.

Nie ma dla pań z centralnych instytucji ochrony przyrody znaczenia, że spory ciężar kosztów za działania prewencyjne spoczywa na budżetach samorządów – wszak prawo nakłada na włodarzy odpowiedzialność za bezpieczeństwo publiczne! Burmistrz Brzozowa zaznaczał jednak, że przepisy zarazem krępują samorządowcom możliwości skutecznego działania. Na lokalnych spotkaniach, m.in. z reprezentantami regionalnych dyrekcji ochrony środowiska, wychodzi na jaw bezradność. Odstraszanie i płoszenie wilków, które jest warunkiem wydania późniejszej zgody na odstrzał, skutkuje tylko przeganianiem zwierząt pomiędzy gminami. To działanie kosztowne, a nieefektywne i przy obecnej sytuacji gatunku na dobrą sprawę pozbawione sensu. Zdaniem Stapińskiego należałoby zdecentralizować zarządzanie problemowymi gatunkami. Decyzje nie powinny zapadać na poziomie Warszawy, a co najmniej na szczeblu województw. Dalszy brak porozumienia w sprawie wilka doprowadzi zdaniem burmistrza do tego, że ludzie zaczną sami radzić sobie z nabrzmiewającym problemem, a to bez wątpienia odbije się niekorzystnie na stanie ochrony gatunku.  

Grupa interwencyjna

Jak wspomniano wyżej, GDOŚ uspokaja, że wilk nie stanowi zagrożenia dla ludzi. Strach przed nim, jak tłumaczyła Ronikier-Dolańska, czerpiemy głównie z przekazów medialnych. Dyrektor przekonywała, że behawior wilków jest bardzo dobrze poznany. Zdrowe, normalne osobniki widząc człowieka uciekają. Mogą się do niego zbliżyć jedynie, kiedy go nie zwietrzą. Chore wilki rzeczywiście są niebezpieczne, ale człowiek od razu to zauważy. Za to niedźwiedź to już inna para kaloszy… W przypadku tego gatunku została przygotowana „fiszka projektowa” dla wojewody podkarpackiego. Przewidziano w niej stworzenie grupy interwencyjnej na okres pięciu lat, która będzie kłopotliwe niedźwiedzie odstraszać, a w razie konieczności dokona odstrzału. Pieniądze na jej działanie leżą już na stole. Nie zmienia to jednak faktu, czego nie omieszkała zaznaczyć Ronikier-Dolańska, że pojaw niedźwiedzi wśród ludzi to również wina tych ostatnich. Zwierzęta zbliżają się do zabudowań w poszukiwaniu łatwego źródła pożywienia.

Wobec braku konkretów przeciągającego się posiedzenia burmistrz Stapiński zapytał wprost, jakie ustalenia może przekazać na posiedzeniu brzozowskiego związku powiatowo-gminnego. Zwrócił uwagę, że w dyskusji zmieniane są wątki, w kółko akcentuje się nieznaną liczebność wilków, a brak jest jakichkolwiek wniosków. Wskazówek udzieliła mu zastępca dyrektora Departamentu Płatności Bezpośrednich MRiRW Elżbieta Budka, która uporządkowała wcześniejsze wystąpienia pań z MKiŚ oraz GDOŚ. Zachęciła, aby wnioskować o odstrzał, kiedy jest to uzasadnione i uczulić mieszkańców, aby każdorazowo i bez wyjątków egzekwowali odszkodowania za wyrządzone przez wilki straty. Należałoby jednocześnie zastanowić się nad zachęceniem myśliwych do realizacji decyzji o odstrzałach. Samorządy powinny natomiast korzystać z oferty współpracy w edukowaniu, zabezpieczaniu i działaniach prewencyjnych z regionalnymi służbami ochrony przyrody.

Dyrektor Budka subtelnie zwróciła ponadto uwagę, że wysokość odszkodowań za straty w zwierzętach gospodarskich, choć faktycznie ma niewielki udział w ogólnym rozrachunku, to w ostatnich latach kilkukrotnie wzrosła – nie ma więc wątpliwości, że liczebność wilków również się większa. Budka przekazała także, że resort rolnictwa jest za właściwym zarządzaniem populacją tego gatunku z uwzględnieniem uwarunkowań lokalnych, tym bardziej, że nie ma ku temu przeciwskazań na poziomie unijnym.

Zastępca przewodniczącego zespołu i członek sejmowej Komisji ds. Petycji Robert Warwas (PiS) zachęcał samorządowców do złożenia na ręce marszałka sejmu petycji w sprawie dużych drapieżników i wskazania działań, które można zrealizować na szczeblu parlamentarnym. Przewodniczący Mrówczyński zobowiązał natomiast resorty klimatu oraz rolnictwa do przygotowania zestawienia planowanych działań zmierzających do zmniejszenia nadmiernej (tego zwrotu trzymał się konsekwentnie, wbrew uwadze dyrektor Ronikier-Dolańskiej) liczebności wilków. Uzasadniał, że skoro coraz częściej widać te zwierzęta na obszarach zurbanizowanych, rośnie z ich strony zagrożenie dla ludzi oraz skala wyrządzanych przez nie strat, a samorządy nie mogą sobie z problemem poradzić, to należy populację zredukować do akceptowalnego poziomu. Chodzi przy tym, co wielokrotnie wybrzmiało zarówno ze strony posłów, jak i samorządowców, o działania racjonalne. – Nie jesteśmy nieprzyjaciółmi wilków, tylko przyjaciółmi zrównoważonego ekosystemu – podsumowywał Mrówczyński.
 
Adam Depka Prądzinski, 
Fot. Staffan Widstrand/ Adobe Stock

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.