Rolniczy OPZZ Izdebskiego za odstrzałem wilków i łosi
Maj 09
10:25
2019
Wydrukuj
– Codziennie kilkadziesiąt tysięcy złotych Polska traci na wykarmieniu watah wilków. (…) W tym momencie, kiedy my tutaj prowadzimy konferencję prasową, tam w Polsce, w terenie, zjadane są sarny. (…) Może za tysiąc złotych, może za tysiąc pięćset, może za dwa tysiące, ale cały czas ten zegar bije (…) – mówił Sławomir Izdebski, przewodniczący OPZZRiOR, na konferencji prasowej zorganizowanej 8 maja. W jej trakcie poinformował o skierowaniu w imieniu swojej organizacji oraz „środowisk rolników, myśliwych i mieszkańców polskich wsi” apelu do premiera Mateusza Morawieckiego o doprowadzenie do wydania przepisów umożliwiających ograniczenie populacji wilków i łosi w Polsce.
Zdaniem Izdebskiego akceptowalne liczebności powinny wynosić najwyżej 500 osobników w przypadku pierwszego gatunku i nie więcej niż 9–10 tys. (a zatem, jak przekonywał, 20 tys. osobników można spieniężyć) – drugiego.
Wilki nie tylko powodują straty w zwierzętach domowych i gospodarskich. – W tej chwili zachodzi obawa o życie ludzkie. (…) Wygłodniała wataha wilków nie zawaha się przed niczym (…). Jeżeli dzisiaj nie ograniczymy populacji wilka w trybie natychmiastowym, to lada dzień (…) może zaistnieć taka sytuacja, że wilki zaatakują człowieka. I dzisiaj, od momentu tej konferencji prasowej, żeby było jasne, że w razie ataku jakiegokolwiek na człowieka polski rząd, polski premier, partia rządząca musi wziąć odpowiedzialność na siebie, bo nie będzie tłumaczenia, że nikt nie wiedział – mówił. Przytoczył też informacje o przypadkach śmiertelnych napaści rozzuchwalonych wilków na ludzi w pierwszej połowie lat 40. XX w., a także wspomniał o niedawnych pogryzieniach w Polsce i powszechnych atakach na psy w obejściach. – Jeżeli dzisiaj nie podejmiemy konkretnej decyzji, to naprawdę może dojść do tragedii – stwierdził.
Izdebski przekonywał, że zarówno myśliwi (oświadczył, że przeprowadził rozmowy z łowczym krajowym oraz prezesem NRŁ), jak i leśnicy (o czym miał z kolei zapewniać na spotkaniu wicedyrektor DGLP) są za odstrzałem tych drapieżników, więc strona rolnicza ma pełne poparcie obu tych grup. – Każdy zdrowo myślący gospodarz w tym kraju na pewno się pod tym podpisze. I apeluję do premiera, żebyście w końcu przestali się bać tej garstki szkodników – mówię o tych pseudoobrońcach zwierząt, którzy chodzą i te brednie opowiadają. Jeżeli oni są tacy opiekunowie zwierząt, to dlaczego pozwalają na takie cierpienie zwierzyny? – argumentował.
Odnosząc się do kwestii łosi, Sławomir Izdebski uczulił na liczne śmiertelne wypadki z udziałem tych zwierząt oraz koszty generowane w wyniku tego typu zdarzeń. – Gdyby ten łoś był w stosownym czasie odstrzelony, przerobiony na mięso, na kiełbasę, to byśmy to mięso sprzedali, podatek do budżetu państwa zapłacili. (…) Czy polskie państwo stać jest na to, żeby dzisiaj ponosić tak ogromne straty z powodu tylko tego, że jest w Polsce jakaś garstka szkodników (…), którzy opowiadają różne brednie o ochronie populacji wilka, łosia (…) itd.? – perorował. – Nawet gdybyśmy bezpośrednio tych pieniędzy nie odprowadzali do budżetu państwa, to są zakłady mięsne, które przerabiają dziczyznę i za sprzedany towar, kiełbasę, szynkę, balerony, inne elementy, muszą z tytułu osiągniętego zysku odprowadzić podatek. Tak czy inaczej [w tej chwili – przyp. ADP] państwo traci na tym ogromne pieniądze – mówił.
W swoim wystąpieniu Sławomir Izdebski silnie podkreślał zresztą kwestie ekonomiczne związane z nadmierną – jego zdaniem – populacją obu konfliktowych gatunków. Jak wywodził, jesteśmy jedynym krajem w Europie, który traci spore pieniądze przez to, że dziennie wilki zjadają zwierzynę o wartości mięsa oszacowanej przez OPZZRiOR na 15 tys. zł, co w skali roku daje ok. 60 mln zł. Przewidywał także, że brak odważnych decyzji w sprawie wilków doprowadzi do upadku gospodarki łowieckiej w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat. A gdy skończy się zwierzyna, drapieżniki przeniosą się na pobliskie wsie i będą atakowały ludzi – według Izdebskiego nie ma innej możliwości.
Przewodniczący rolniczego OPZZ-etu pytał też, ile pieniędzy marnuje się przez niszczenie przyrody (drzew) przez łosie oraz ile tracimy w wyniku niezagospodarowywania tusz tego gatunku (według szacunków OPZZRiOR to kolejne 70 mln zł rocznie). W kontrze do tego stawiał problemy z zapłatą należnych odszkodowań za straty, które ponoszą rolnicy w wyniku żerowania dzikich zwierząt. A przecież ograniczenie populacji poskutkuje również zmniejszeniem szkód w uprawach i płodach rolnych. – Tu musi być racjonalna gospodarka łowiecka, taka jak jest prowadzona w zagrodach rolników – mówił.
Co jednak wtedy, zapytała jedna z uczestniczek spotkania, jeśli wytępienie wilka doprowadzi do nadmiernego rozmnożenia się jego ofiar? – O to chodzi (…). To jest biznes. Po drugiej stronie wilka jest myśliwy. Myśliwy jest od tego, żeby tą zwierzynę nawet dokarmić, żeby ją wyhodować, żeby jej pomóc przetrwać, żeby jej pomóc się rozmnożyć i w odpowiednim momencie redukować populację, żeby szkody były jak najmniejsze, ale jednocześnie żeby gospodarka łowiecka przynosiła pieniądze, efekty, dochody. Na tym polega gospodarka łowiecka. (…) Nadwyżki można odstrzelić i robić z tego porządny biznes – dowodził. I uzupełnił, że na zachodzie Europy łowiectwo przynosi poważne dochody, dlaczego więc Polska nie miałaby na tym zarabiać.
Z kolei na pytanie o obawy, czy prezes Jarosław Kaczyński nie przystopuje zapędów do redukcji populacji wilków i łosi, Izdebski odparł, że chciałby, aby lider PiS jako człowiek „nadkochający zwierzęta” przestał być wprowadzany w błąd w kwestii ich cierpienia. Jeżeli zobaczy, jak cierpią zwierzęta rozszarpywane na żywca przez wilki i rzeczywiście cierpiące, to się przekona, że odstrzał stanowi znacznie lepsze rozwiązanie.
Odstrzał, zdaniem przewodniczącego OPZZRiOR, powinien się rozpocząć natychmiast. Przypomnijmy, że w lipcu 2016 r. zarząd Krajowej Rady Izb Rolniczych już wnioskował do ministra środowiska o przywrócenie wilka na listę zwierząt łownych. Resort odpowiedział wówczas, że to propozycja niecelowa, a zezwolenia na eliminację konkretnych osobników będą wydawane stosownie do okoliczności. W styczniu br. prośba została ponowiona. Tym razem wynikała z ustaleń podjętych na Konferencji Rady ds. Kobiet i Rodzin z Obszarów Wiejskich przy KRIR i dotyczyła wprowadzenia mechanizmów, które pozwoliłyby zmniejszyć liczebności saren, jeleni i łosi oraz podjąć kroki zmierzające do wdrożenia kontrolowanego odstrzału wilków.
Tekst i zdjęcia ADP