strona główna

Aktualności

Poszukiwania padłych dzików z psami w Polsce

Poszukiwania padłych dzików z psami w Polsce
Wrzesień 14 16:02 2021 Wydrukuj

23 sierpnia 2021 r., po 7,5 roku obecności ASF-u w Polsce, odbyły się pierwsze w naszym kraju poszukiwania padłych dzików przy użyciu przeszkolonych psów. To wydarzenie może stanowić zwiastun innego podejścia do kontrolowania rozwoju tej epizoocji. Ocena dotychczasowych działań zarówno pod kątem ich efektywności, jak i w odniesieniu do aktualnego stanu wiedzy naukowej dowodzi, że zmiany powinny być wprowadzone.
 
Parogodzinna praca trzech zespołów pozwoliła sprawdzić kilkaset hektarów. Psy potwierdziły swoje nienaganne przygotowanie do pracy poszukiwawczej, a jej efektem było wykrycie i usunięcie jednego padłego dzika, u którego potwierdzono ASF, oraz kilku osobników klinicznie zdrowych. Tu warto wskazać na najważniejszą różnicę między przeszukaniami z użyciem psów, a czesaniem lasu przez zgrupowania ludzi. Ta różnica, naturalna dla myśliwych mających porównanie, jeśli chodzi o efektywność pracy psa i człowieka w miocie, wymaga jednak podkreślenia. Pies pracuje kilkakrotnie szybciej, a jednocześnie, dzięki zaangażowaniu swojego węchu, kilka–kilkanaście razy dokładniej. Przekłada się to na kilkadziesiąt, a może kilkaset razy większą efektywność pracy psa w porównaniu z pracą człowieka.
 
W dniu poszukiwań odbyło się spotkanie w celu przedyskutowania proponowanych procedur przeszukania terenu. Poprowadził je zastępca głównego lekarza weterynarii Krzysztof Jażdżewski. Udział wzięli m.in. warmińsko-mazurski wojewódzki lekarz weterynarii Jerzy Koronowski, powiatowy lekarz weterynarii, a także przedstawiciele lokalnych władz powiatowych i gminnych w Nowym Mieście Lubawskim. Podczas spotkania zapadło kilka istotnych decyzji, o których poinformujemy wkrótce. Ustalono też zakres czynności, składy zespołów poszukiwawczych oraz podział kompetencji.
 
Koncepcja stworzenia grupy poszukiwawczej z przeszkolonymi do takiej pracy psami klarowała się stopniowo już w ubiegłym roku. Liczne czynniki, o których nieco niżej, przemawiały za taką inicjatywą. Nie wykraczała ona jednak poza obszar teoretycznych rozważań. Realne działania rozbijały się o dwie główne przeszkody – brak struktur organizacyjnych i brak finansowania. Z tematem postanowił się zmierzyć Krzysztof Patalon – mener, myśliwy i emerytowany wojskowy. Po wstępnej ocenie wymagań opracowano założenia szkoleniowe i projekt metodyki prowadzenia przeszukań. Połączono doświadczenia specjalistów w zakresie szkolenia i wykorzystania psów myśliwskich, wiedzę i wsparcie zaprzyjaźnionych specjalistów z policji i straży pożarnej zajmujących się poszukiwaniem zaginionych osób zmarłych, wiedzę weterynaryjną dotyczącą ASF-u oraz informacje o ekologii dzika, w tym specyficzne dane dotyczące zachowania zwierząt zarażonych chorobą. Jednocześnie trwały konsultacje z organami inspekcji weterynaryjnej, PZŁ i samorządu terytorialnego, a także przedstawicielami Lasów Państwowych i Związku Kynologicznego w Polsce.
 
Wobec dużych przeszkód proceduralnych w przeznaczeniu środków publicznych na takie działanie wstępne treningi i przygotowanie do pracy musiały się opierać na dużym wkładzie społecznym ze strony szkoleniowców oraz koleżeńskim wsparciu treningów i pracy nad stroną formalną przedsięwzięcia. Niezwykle istotne okazało się zaangażowanie bydgoskiego oddziału Związku Kynologicznego w Polsce, Komisji Kynologicznej przy ZO PZŁ w Elblągu i zastępcy głównego lekarza weterynarii. Niestety, mimo wielomilionowych nakładów na zwalczanie ASF-u oraz nie mniejszych strat ponoszonych z tytułu choroby przez producentów trzody chlewnej i powiązane gałęzie przemysłu żaden z resortów do dziś nie wykazał chęci wyasygnowania środków na szkolenie i organizację większej liczby zespołów poszukiwawczych. Resort rolnictwa za pośrednictwem inspekcji weterynaryjnej zobowiązał się pokrywać koszty samych poszukiwań. Ministerstwo Klimatu i Środowiska ustami odpowiedzialnego za gospodarkę łowiecką i leśną Edwarda Siarki deklarowało wsparcie szkolenia przez dotację celową. Jednak temat, jak się zdaje, został odłożony do teczki. Tymczasem warto się nad nim pochylić. Zamiast bezproduktywnie mobilizować setki myśliwych, pracowników Lasów Państwowych i żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, lepiej za ułamek ponoszonych na to nakładów utrzymywać i wykorzystywać precyzyjne narzędzie w postaci psiego nosa.
 
Po pierwszych i, co istotne, skutecznych poszukiwaniach liczba zgłoszonych do przeszukania obszarów jest tak znaczna, że należałoby programowi nadać bardziej formalne ramy i możliwie szybko przeszkolić znacznie większą liczbę zespołów. Konkretne finansowanie i porozumienia międzyresortowe mogą też otworzyć drogę do pełnego i efektywnego wykorzystania wiedzy oraz umiejętności szkoleniowych i poszukiwawczych wspomnianych specjalistów z policji i straży pożarnej.
 
Dlaczego usuwanie padłych dzików ze środowiska jest tak istotne? Wynika to wprost ze specyfiki panującej epizoocji. Szum medialny wokół ASF-u utrudnia oddzielenie istotnych informacji od doniesień stanowiących ciekawostki czy opisy tylko hipotetycznych zdarzeń. Wbrew dość powszechnemu mniemaniu ASF nie jest chorobą silnie zaraźliwą. Wywołujący ją wirus ASFV okazuje się faktycznie bardzo trwały, ale doniesienia naukowe i medialne uwzględniane przy tworzeniu dotychczasowych procedur mogą wprowadzać w błąd. Brakuje jakichkolwiek dowodów naukowych na istnienie zjawiska nosicielstwa i długotrwałego rozsiewania wirusa przez ozdrowieńców. Wszelkie sugerujące taki mechanizm badania opisują nie rozsiewanie przez ozdrowieńców, ale zakażanie przez osobniki chorujące przewlekle. Co niezwykle istotne, badania laboratoryjne nad takim przebiegiem choroby nie mogłyby być prowadzone z powszechnym teraz szczepem ASFV, ponieważ badane osobniki padały przy ostrym bądź nadostrym przebiegu choroby. Jeżeli dodamy do tego fakt, że bezpośrednia zaraźliwość jest nieznaczna, a kontakty umożliwiające takie zakażenie odgrywają istotną rolę tylko w obrębie grup rodzinnych (watah), to okazuje się, że to nie przenoszenie choroby z osobnika żywego na żywego odpowiada za trwanie ASF-u. Także przenikanie pomoru z lasu do gospodarstw oraz (niestety) w przeciwnym kierunku opiera się najprawdopodobniej na transmisji zakażonych tkanek padłych osobników. Wydzieliny i wydaliny chorych zwierząt utrzymują zakaźność przez kilka dni. Podobnie żywe chore osobniki zarażają zaledwie kilka dni (potem padają). Padłe dziki – zwłaszcza w okresach sprzyjających dobremu zachowaniu truchła, czyli w chłodnej porze roku – stanowią źródło zarazka miesiącami.
 
Brak skutecznego usuwania padłych zarażonych dzików uniemożliwia realną walkę z ASF-em. Oczywiście jest to tylko jeden element układanki składającej się na złożony proces kontrolowania i zwalczania tej choroby. Dochodzą do tego m.in.: efektywne ograniczanie populacji (niemożliwe przecież bez odpowiedniej liczby zaangażowanych myśliwych), procedury pozwalające na praktyczną i skuteczną bioasekurację, współpraca środowisk rolniczych, myśliwskich, leśnych i weterynaryjnych, wsparcie naukowe z zakresu dobrych praktyk hodowlanych, weterynaryjnych czy łowieckich, wertykalny i horyzontalny przepływ informacji, skuteczne przedstawicielstwa poszczególnych grup zaangażowanych w to zwalczanie itd. Ale to już temat na inne rozważania.
 
Maciej Perzyna, Fot. arch. Krzysztofa Patalona

Galeria

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.