ASF w Niemczech – Brandenburgia potwierdza chorobę u dzików
Wrzesień 16
10:21
2020
Wydrukuj
4–5 września na styku dwóch przylegających do Nysy Łużyckiej powiatów w Brandenburgii, niedaleko granicy z Polską, znaleziono padłego dzika – dwuletnią lochę w stanie daleko posuniętego rozkładu. 8 września próbki szpiku kostnego z tego zwierzęcia, które pobrał miejscowy myśliwy, zostały przesłane do laboratorium we Frankfurcie nad Odrą. Już następnego dnia późnym popołudniem przedstawicielka starostwa powiatu w Beeskow poinformowała media, że padły dzik był zakażony wirusem ASF-u.
10 września w południe wstępną diagnozę oficjalnie potwierdziły służby weterynaryjne i Federalne Ministerstwo Żywności i Rolnictwa (BMEL). Tym samym zrealizował się dawno przewidywany scenariusz pojawienia się ASF-u w Niemczech. Dlatego zaczęto wdrażać przewidziane w planach kryzysowych procedury. Objęły one m.in.:
- wytyczenie i ogrodzenie strefy o promieniu 3 km wokół miejsca znalezienia padłego dzika,
- wytyczenie strefy buforowej o promieniu ok. 15 km,
- całkowity zakaz wstępu do rejonu zapowietrzonego – poza osobami, które mają się zajmować poszukiwaniem padłych osobników,
- zakaz polowania na wszystkie gatunki zwierząt łownych w strefach zapowietrzonej i buforowej,
- ograniczenia w zbiorze i użytkowaniu produktów rolnych w obu strefach.
Na bieżąco są podejmowane kolejne decyzje. 14 września poinformowano np. o rozszerzeniu strefy buforowej do 25 km. W trakcie rozpoczętych 13 września poszukiwań padłych zwierząt znaleziono bowiem pięć kolejnych zainfekowanych dzików.
Chociaż niemiecka administracja na wystąpienie pierwszego przypadku ASF-u zareagowała zgodnie z zaplanowanymi na szczeblu landów procedurami, to nie da się ukryć, że przewidywany dużo wcześniej scenariusz najwyraźniej zaskoczył lokalne urzędy odpowiedzialne za wystąpienie epidemii. Po znalezieniu pierwszego padłego, zakażonego osobnika, co wskazywało, że wirus jest obecny wśród lokalnej populacji dzików już od kilkunastu dni, a być może nawet od kilku tygodni, stosunkowo dużo czasu upłynęło, zanim zaczęto stawiać grodzenia wokół strefy zapowietrzonej. Relatywnie późno rozpoczęto też poszukiwania kolejnych padłych zwierząt, co o tej porze na obfitującym w liczne trzcinowiska terenie sprawia spore trudności. Niewykluczone, że zaskoczenie urzędników wynikało z przesadnej wiary w skuteczność grodzeń wzdłuż granicy z Polską na Nysie, które najprawdopodobniej nie spełniły oczekiwań, a dawały złudną nadzieję, że ASF jakoś ominie ten region i jeśli nawet wystąpi, to gdzieś indziej.
Z bezpośrednich relacji mieszkańców dotkniętego w tej chwili afrykańskim pomorem świń rejonu Brandenburgii wyłania się także obraz niedoinformowania przez administrację środowisk, które zostały objęte działaniami mającymi zmniejszyć zasięg epidemii, co wywołało ostrą krytykę zastosowanych środków. Ograniczenia, np. ogłoszony w mediach zakaz zbioru kukurydzy w rejonie strefy zapowietrzonej, nie spotkały się z akceptacją rolników. Ci w pierwszych dniach po pojawieniu się takiej zapowiedzi przystąpili do intensywnych zbiorów, aby ratować, co się da, w obawie przed całkowitą utratą plonów bez otrzymania odszkodowań.
Konsekwencje, przede wszystkim ekonomiczne, wprowadzonych ograniczeń i zakazów, w tym skutki dla myśliwych i gospodarki łowieckiej, są w tej chwili nie do końca znane. Nie wiadomo, czy wobec zakazu polowań myśliwi nadal muszą opłacać tenutę dzierżawną za obwody i czy będą rekompensowane ewentualne straty spółek łowieckich wydzierżawiających obwody. Nie zostały też jednoznacznie wyjaśnione kwestia odszkodowań za szkody w uprawach rolnych powodowane przez zwierzynę ani problem składek ubezpieczeniowych uiszczanych przez dzierżawców obwodów łowieckich. Według aktualnych informacji tusze pozyskanych w trzech objętych epidemią powiatach dzików po zbadaniu na obecność wirusa ASF-u mogą być wprowadzane do obrotu przez myśliwych, jednak sprzedaż dopuszczono wyłącznie lokalnie.
Dziś trudno przewidzieć dalszy rozwój sytuacji epidemiologicznej w regionie, gdzie po raz pierwszy w Niemczech stwierdzono ASF, jednak dotychczasowe doniesienia z Brandenburgii dowodzą, że nawet służby weterynaryjne i administracja dysponujące znacznie większymi środkami finansowymi niż ich odpowiedniki w Polsce mogą mieć trudności z opanowaniem nagle się pojawiających ognisk wirusa afrykańskiego pomoru świń wśród dzików.
Z Niemiec Andrzej R. Krysztofiński, Fot. haiderose/Adobe Stock, Andrzej R. Krysztofiński