strona główna

Aktualności

Stosunek do łowiectwa kandydatów na prezydenta

Stosunek do łowiectwa kandydatów na prezydenta
Czerwiec 25 11:30 2020 Wydrukuj

W związku z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi do przodujących w sondażach kandydatów na głowę państwa skierowaliśmy kilka pytań odnośnie do wywołujących ostatnio największe emocje zagadnień dotyczących łowiectwa, które pojawiły się w debacie publicznej. Interesowały nas ogólny stosunek do łowiectwa, zdanie na temat udziału dzieci w polowaniach czy spojrzenie na polowania na ptactwo oraz wpisanie łowiectwa na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Dotąd odpowiedziały nam trzy sztaby wyborcze – Szymona Hołowni, Krzysztofa Bosaka oraz Władysława Kosiniaka-Kamysza.

 
 
Wiadomo, że to nie prezydent ma realną władzę. Może on jednak wnosić głos rozsądku do silnie spolaryzowanej dyskusji na temat łowiectwa oraz stanowić istotną przeciwwagę dla niektórych praktyk rządzącej większości. Wolno mu choćby skierować do ponownego rozpatrzenia lub wnioskować o zbadanie zgodności z Konstytucją RP tych ustaw wywołujących obawy o naruszenie standardów prawnych. Prezydent Andrzej Duda wbrew pokładanym w nim nadziejom nie skorzystał z tych narzędzi w 2018 r., kiedy mimo międzynarodowej reakcji oraz wyraźnego sprzeciwu myśliwych bez zawahania podpisał ustawę, która w opinii wielu prawników oraz polityków ogranicza rodzicom swobodę decydowania o wychowaniu swoich dzieci. Nie przeszkadza to obecnej głowie państwa w głoszeniu wyborczych haseł odwołujących się do obrony rodziny i polskiej tradycji. Bez znaczenia jest też to, że Andrzej Duda regularnie zatrzymuje się na degustację dziczyzny przy stoisku PZŁ podczas dożynek prezydenckich w Spale, dając w ten sposób powód do dumy działaczom związkowym. Ta aktywność obecnego prezydenta w żaden sposób nie przekłada się, niestety, na polityczne rozstrzygnięcia w zakresie łowiectwa. Zresztą Andrzej Duda prawdopodobnie z równie dużą łatwością przychyliłby się – zgodnie z wolą partyjną – do zmiany Prawa łowieckiego w zakresie udziału dzieci w polowaniach, która w ramach projektu obywatelskiego m.in. dzięki głosom członków PiS-u trafiła do prac w sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, gdzie tak jak przewidywano, ugrzęzła.
 
Szymon Hołownia nie odniósł się do poruszonej przez nas problematyki. Sztab wyborczy usprawiedliwił brak odpowiedzi kandydata krótką kampanią, ciągłym byciem w trasie i na spotkaniach z ludźmi oraz licznymi pytaniami od mediów, do których zwyczajnie nie ma możliwości się ustosunkować. Doceniamy przynajmniej to, że spotkaliśmy się z jakimkolwiek odzewem. Jak pokazują sondaże, szanse na wygraną byłego prezentera telewizyjnego są nieduże. Zdobyty przez niego kapitał zapewne zostanie jednak wykorzystany do stworzenia nowego ugrupowania, które przy mimo wszystko niemałym poparciu może zaistnieć na polskiej scenie politycznej. Będzie ono miało raczej negatywne nastawienie do myśliwych, na co jednoznacznie wskazują poglądy jego potencjalnego lidera, o czym niżej.
 
Żadnych wiadomości nie otrzymaliśmy w wyznaczonym terminie od sztabów Andrzeja Dudy, Rafała Trzaskowskiego i Roberta Biedronia. Opublikujemy je, jeżeli tylko nadejdą przed ciszą wyborczą.
 
Swój czas zechcieli nam za to poświęcić kandydat ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz i reprezentant przychylnej myśliwym, jednak skrajnie konserwatywnej Konfederacji – Krzysztof Bosak. Poniżej zamieszczamy wysłane przez nas pytania wraz z odpowiedziami (w oryginalnym brzmieniu) pretendentów do fotela prezydenckiego.
 
Jakie zmiany trzeba wprowadzić do systemu polskiego łowiectwa i jakie zadania powinno współcześnie realizować łowiectwo?
W.K.-K.: Przede wszystkim przywrócić samorządność, prawo do samostanowienia i decydowania o finansach, czyli odwrócić wszelkie zmiany wprowadzone przez PiS. Nie mam wątpliwości, że o sprawach łowiectwa powinni decydować myśliwi, a nie partyjni nominaci, tak jak zresztą było przez 95 lat od powstania PZŁ w 1923 r. do nowelizacji prawa łowieckiego w 2018 r. Co do głównych zadań myślistwa w XXI w. wyróżniłbym zarządzanie populacją zwierzyny, pomoc w szacowaniu szkód łowieckich i oczywiście promowanie szacunku do przyrody bliskiego każdemu prawdziwemu myśliwemu.
K.B.: Niepokojące są ostatnie zmiany narzucone pod pozorem walki z ASF i koronawirusem, które w praktyce pozbawiają samorząd łowiecki kontroli nad swoim związkiem. Trzeba te przepisy uchylić, jak również cofnąć ograniczenia wieku uczestników polowań oraz przywrócić możliwość dostrzału [dostrzeliwania postrzałków – przyp. red.] z broni krótkiej.
Myśliwi współcześnie pełnią rolę regulatora populacji tych gatunków, które w naturze utraciły naturalnych wrogów. Ten zakres obowiązków jest zbawienny dla równowagi przyrodniczej. Ponadto łowiectwo to tysiące lat tradycji. Wszystkie kultury wykształciły swoje łowieckie zwyczaje uwiecznione w sztuce i literaturze, a dziś opisane w przepisach, regulaminach i tradycji.
 
Czy należy znieść zakaz udziału w polowaniach osób do 18 lat?
W.K.-K.: Na pewno nie można podejmować tego tematu bez poprzedzenia go szczegółowymi konsultacjami ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami. Osobiście nie poszedłbym z córką na polowanie, jednak z drugiej strony polskie prawo jest pod tym względem jednym z najbardziej rygorystycznych w Europie, a o prawach dzieci powinni decydować przede wszystkim rodzice. Jako Prezydent stale będę gotów do rozmów również na trudne i kontrowersyjne tematy, ponieważ uważam, że dialog zawsze służy wypracowaniu odpowiedniego rozwiązania, nawet w bardzo trudnych kwestiach [Władysław Kosiniak-Kamysz w kwietniu br. głosował za odrzuceniem obywatelskiego projektu zmiany Prawa łowieckiego w zakresie udziału dzieci w polowaniach, co w świetle powyższej deklaracji należy uznać za niedopatrzenie – przyp. red.].
K.B.: Ten przepis jest zupełnie absurdalny i jako Konfederacja wielokrotnie wnosiliśmy o jego uchylenie. Nie ma żadnego powodu, dla którego rodzic nie może zabrać ze sobą na polowanie dorastającego syna. Widzimy tu znacznie szerszy kontekst, bo jest to kolejny atak ideologicznej lewicy na tradycję i tradycyjny model funkcjonowania mężczyzny we współczesnych społeczeństwach Zachodu.
 
Co należy zrobić wobec różnicy zdań w sprawie polowań na ptaki pomiędzy środowiskami przeciwnymi gospodarce łowieckiej a myśliwymi?
W.K.-K.: Nie jestem zwolennikiem bezmyślnych odstrzałów, znam jednak przykład Holandii, gdzie zakazano myśliwym strzelania do gęsi, a w konsekwencji zagazowuje się nawet 100 tys. rocznie, bo nadmierna populacja dzikiego ptactwa zagraża bezpieczeństwu lotnictwa. Dlatego podejmując decyzje należy kierować się nie ideologią, ale zdrowym rozsądkiem i argumentami naukowymi. Z doświadczenia wiem, że w każdej sprawie można osiągnąć kompromis, jeśli obu stronom towarzyszy wola porozumienia.
K.B.: Warto tłumaczyć mechanizmy regulacji populacji ptaków, które po pierwsze straciły często naturalnych wrogów, a po drugie nie są obojętne dla zdrowia człowieka – vide ptasia grypa przenoszona przez ptaki wędrowne.
Trzeba się jednak pogodzić z aktywnością pewnej małej, ale bardzo krzykliwej grupki ideologicznych aktywistów. Są oni motywowani ideologicznie (np. wyznawcy kultu Matki Ziemi obecnego w ruchu New Age, ruchach ezoterycznych i różnych sektach) lub kierują się źle pojętą dobrodusznością, tzw. bambizmem (od bohatera filmu Disneya jelonka Bambi). Z nimi niestety nie ma debaty. Wówczas decydujące powinno być prawo własności terenu, na którym bytują zwierzęta.
Trzeba podkreślić, że oczywiście nie mówimy tu o polowaniu na gatunki chronione, bez względu na to, na czyim terenie odbywa się polowanie.
 
Czy polska kultura łowiecka powinna być wzorem sokolnictwa wpisana na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego?
W.K.-K.: Pochodzę z rodziny ludowców, wychowałem się w pięknej tradycji ruchu ludowego. Bliskie są mi więc wartości takie jak szacunek do przyrody, troska o środowisko naturalne z myślą o przyszłych pokoleniach. Rozumiana w ten sposób kultura łowiecka jak najbardziej powinna znaleźć się na liście dziedzictwa kulturowego.
K.B.: Pomysł uznania tradycji i kultury łowieckiej za narodowe dziedzictwo jest bardzo interesujący. Liczne opisy polowań w literaturze klasycznej mogłyby stać się nawet tematem dla rekonstruktorów historii, wzorem bractw rycerskich, grup odwzorowujących dawne sztuki walki, czy przepisy kulinarne. Warto pamiętać, że polowania i łowiectwo to tradycyjne zajęcia historycznych polskich elit, które pomagały oswajać się z bronią, podnosząc zarazem poziom wyszkolenia obronnego społeczeństwa. Jako Prezydent z pewnością zlecę podjęcie prac nad realizacją tego postulatu.
 
Pozostałych kandydatów spróbowaliśmy ocenić – we współpracy z fundacją Instytut Analiz Środowiskowych – na podstawie ich publicznej aktywności w ostatnim czasie oraz pojawiających się wówczas odniesień do łowiectwa. Kilka zdań o obecnym prezydencie Andrzeju Dudzie znalazło się już wyżej. Z kolei o Rafale Trzaskowskim w naszym środowisku zrobiło się głośno, kiedy w zamian za poparcie wyborcze Zielonych podpisał 21 postulatów dotyczących transformacji energetycznej, ochrony przyrody, ochrony zwierząt, propozycji gospodarczych oraz praw człowieka. Trudno było się spodziewać innej decyzji, szczególnie biorąc pod uwagę, że PO tworzy z tym ugrupowaniem parlamentarny sojusz w ramach Koalicji Obywatelskiej.
 
Wśród wspomnianych postulatów, które deklaruje wspierać Trzaskowski, znajdują się m.in.: wprowadzenie zakazu polowań na ptactwo, nowelizacja ustaw w zakresie zwalczania ASF-u oraz powołanie rzecznika praw zwierząt (który miałby uczynić istnienie PZŁ bezpodstawnym; odpowiedzi Zielonych na pytania przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi znajdują się TUTAJ). Do ich realizacji na szczęście daleka droga, poprzedzona – miejmy nadzieję – merytoryczną dyskusją, a nie emocjami. Nie należy więc traktować tego zobowiązania jako jednoznacznego opowiedzenia się przeciwko myśliwym i łowiectwu, choć tak zostało to odebrane. W czasie tej samej kampanii Rafał Trzaskowski znalazł się pod ostrzałem mediów odpowiadających na kuriozalne oburzenie poznańskiego ruchu antyłowieckiego, gdy wraz z prezydentem Poznania Jackiem Jaśkowiakiem na poznańskim placu Bernardyńskim degustował i kupił wyroby z dziczyzny. Szumnie okrzyknięto to zdarzenie lobbingiem na rzecz myśliwych, choć w istocie służyło promocji lokalnej przedsiębiorczości. Szkoda jednak, że przy okazji medialnej zawieruchy nie doszło do żadnej jasnej deklaracji prezydenta Warszawy w sprawie łowiectwa.
 
Robert Biedroń, zanim został czynnym politykiem, angażował się w obronę praw mniejszości. O życzliwość dla mniejszości polujących jednak nie można go posądzać. W odróżnieniu od lewicy postkomunistycznej, w której występują politycy przychylni łowiectwu, reprezentowana przez Roberta Biedronia nowa lewica prawa zwierząt, ekologię i sprzeciw wobec polowań traktuje jako integralną część swojej ideologii. W trakcie kampanii wyborczej Biedroń ogłosił chęć powołania rzecznika praw zwierząt i wpisania tych praw do konstytucji. Jest to odmienne rozumienie ochrony przyrody od myśliwskiego, w którym nacisk kładzie się na obowiązki człowieka wobec zwierząt, a nie na prawa zwierząt – te trudno bowiem połączyć z koniecznością ochrony całych ekosystemów przez gospodarowanie liczebnością populacji wybranych gatunków. Jako prezydent Słupska Robert Biedroń protestował przeciwko odstrzałowi zwierząt na poligonie w Redzikowie i zalecał konsultować te działania z WWF-em zamiast z PZŁ. Na swoim Twitterze w grudniu ub.r. brał w obronę blokujących polowania. Kilka lat temu poparł petycję WWF-u w sprawie zakazu zbiorówek słowami: „Dziś Dzień Myśliwych, dzień św. Huberta, który tak naprawdę zaprzestał polowań i do tego samego zachęcał innych. O czym sami myśliwi chyba zapomnieli… W Polsce wciąż odbywają się wyjątkowo okrutne i nieetyczne polowania zbiorowe. Czy masowe straszenie, zabijanie i patroszenie dzikich zwierząt musi być naszą tradycją? Nie, na pewno nie”.
 
Jednym ze współpracowników kandydata Lewicy na prezydenta jest socjolog i poseł na Sejm IX kadencji z ramienia tego samego ugrupowania – Maciej Gdula, syn byłego prezesa NRŁ Andrzeja Gduli i brat wieloletniego redaktora naczelnego „Łowca Polskiego” Pawła Gduli. Nie wydaje się jednak, aby podzielał on łowieckie pasje swojego ojca i brata, a tym bardziej aby przekonywał do nich Roberta Biedronia. Wiemy już zresztą, że Wiosna „nie rozmawia z myśliwymi”, o czym powiadomił nas rzecznik prasowy tego ugrupowania Jan Mróz przed minionymi wyborami parlamentarnymi (pisaliśmy o tym TUTAJ).
 
Wróćmy także do Szymona Hołowni, który bądź co bądź do pytań redakcji się nie odniósł. Z punktu widzenia myśliwego najważniejsze wydaje się religijne zaangażowanie tego politycznego debiutanta. Nie jest to tradycyjne podejście do hierarchii bytów właściwe katolikom, uznające wyższość człowieka obdarzonego nieśmiertelną duszą nad pozbawionymi jej zwierzętami. Głośnym echem wśród publicystów katolickich odbiło się skrytykowane stwierdzenie Szymona Hołowni: „Mnie zwierzęta, które spotkałem w życiu, będą sądzić na sądzie ostatecznym. Ludzie i zwierzęta. Świat mnie będzie sądzić. Stworzenie mnie będzie sądzić”. Hołownia od jakiegoś czasu nie jada mięsa, a okres sprzed zmiany diety najwyraźniej stanowi dla niego źródło wyrzutów sumienia. Swoistą deifikację zwierząt widać już w samym tytule jednej z popularniejszych książek jego autorstwa – „Boskie zwierzęta”. Nie zapowiada to przychylności dla łowiectwa. Ten bezpartyjny kandydat na prezydenta swoją opinię o łowiectwie oraz zrównanie hodowli przemysłowej i polowań wyraził w wywiadzie dla czasopisma „Zwierciadło”: „Współczesne myślistwo w swej istocie nie różni się wiele od prowadzenia ubojni. Przy technice i podstępach, jakie dziś wykorzystują myśliwi, zwierzę nie ma szans”.
 
Jednym z doradców Szymona Hołowni jest myśliwy – gen. Mirosław Różański, najwyraźniej bardziej ceniony przez kandydata na prezydenta, jeśli chodzi o stosowanie broni pancernej na poligonie niż sztucera na polowaniu. W gronie ekspertów Hołowni znajduje się także były minister środowiska Maciej Grabowski. Za jego czasów z resortu wyszedł projekt nowelizacji Prawa łowieckiego, mający dostosować ustawę do wyroku TK z 2014 r. w zakresie udziału właścicieli nieruchomości w decydowaniu o granicach obwodów łowieckich (prace przerwał upływ kadencji parlamentu w 2015 r.). Sam Grabowski – choć w jego resorcie za łowiectwo odpowiadał Piotr Otawski – dawał wyraz zrozumieniu dla zarządzania zasobami zwierzyny. Podobnie jak w przypadku wspomnianego wyżej doradcy Roberta Biedronia raczej trudno oczekiwać, że były minister środowiska będzie racjonalizował spojrzenie Hołowni na współczesne łowiectwo.
 
O wyborze prezydenta zadecydujemy przy urnach w niedzielę 28 czerwca. Choć głosów myśliwych tam nie zabraknie, to raczej nie stosunek do odgrywanej przez nich roli, ale całościowa ocena kampanii i dokonań kandydatów przełoży się na to, przy którym nazwisku znajdzie się krzyżyk. Być może jednak powyższa synteza pomoże dokonać wyboru niezdecydowanym.
 
Redakcja „Braci Łowieckiej”, fundacja Instytut Analiz Środowiskowych

Fot. Michał Kość, Hubert Mathis, Wojciech Grabowski, Mateusz Włodarczyk, Attila Husejnow, Filip Radwański/FORUM; Vitalii_Mamchuk, Studio Harmony/Adobe Stock

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.