strona główna

Aktualności

Drony i psy coraz częstszym narzędziem w walce z ASF-em

Drony i psy coraz częstszym narzędziem w walce z ASF-em
Czerwiec 02 10:48 2023 Wydrukuj

Tylko od stycznia do końca kwietnia tego roku na 4,7 tys. zorganizowanych akcji poszukiwań padłych dzików i ich szczątków 158 odbyło się z udziałem przygotowanych do tego celu psów, w kolejnych 33 natomiast wykorzystano drony, a w 36 – zarówno psy, jak i drony. Udało się znaleźć 288 tusz lub ich pozostałości oraz potwierdzić obecność wirusa w 179 z nich. Pod koniec maja na posiedzeniu sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi przedstawiono szczegółowe informacje m.in. o stanie zwalczania ASF-u oraz o wykonaniu odstrzału dzików w minionym sezonie łowieckim i planie na ten bieżący.
 
Dla porównania w ubiegłym roku zorganizowano 200 akcji poszukiwań padłych dzików i ich szczątków z udziałem psów. W ich trakcie znaleziono 215 tusz lub ich pozostałości, z czego 120 było zakażonych wirusem. Jak ponadto powiadomił zastępca głównego lekarza weterynarii Paweł Meyer, od początku roku potwierdzono 1479 ognisk ASF-u u dzików (2,5 tys. osobników) w dwunastu województwach, z których ponad połowa wystąpiła na Dolnym Śląsku. W tym czasie choroba w hodowli trzody chlewnej pojawiła się tylko raz (w Lubaniu w woj. dolnośląskim). Meyer poinformował ponadto o uruchomieniu kolejnej, jedenastej pracowni diagnostyki ASF-u. Znajduje się ona przy Zakładzie Higieny Weterynaryjnej w Piotrkowie Trybunalskim.

 

(Zbyt) tanie poszukiwania

Posłanka Małgorzata Tracz (KO) szybko przeliczyła koszty zorganizowanych poszukiwań za pierwsze cztery miesiące tego roku. Zwróciła przy tym uwagę na ich dużą efektywność – według sprawozdania resortu rolnictwa akcjami objęto 10% powierzchni kraju, co przy wydatkach rzędu 355 tys. zł daje 0,1 zł/ha. Jeśli założymy, że podana kwota jest właściwa, to na jednego znalezionego dzika lub jego szczątki wyszłoby ok. 1200 zł (posłanka Tracz rzuciła tutaj 700 zł, przyjmując, że znaleziono 508 dzików lub ich szczątków, ale ta wartość nie odpowiadała podanej przez przedstawiciela Głównego Inspektoratu Weterynarii). Jedna akcja kosztowałaby natomiast 2 tys. zł – wydaje się więc, że niewiele. Niestety nie znamy szczegółów przyjętej kalkulacji wydatków.
 
Obecny na posiedzeniu Paweł Gębuś, przewodniczący zespołu ds. zwalczania ASF-u przy OPZZRiOR, sygnalizował jednak potrzebę zwiększenia środków finansowych na wykorzystanie dronów do poszukiwań dzików w budżecie powiatowych lekarzy weterynarii, których często nie stać na tę usługę. Zwracał też uwagę, że sporządzone pod jego okiem terenowe raporty dowodziły nawet tysiąckrotnie większych zagęszczeń czarnego zwierza, niż jest to prawnie zalecane. Problemem są, jego zdaniem, nieprecyzyjne liczenie i nieefektywna kontrola populacji tego gatunku.
 
Reprezentant Ministerstwa Klimatu i Środowiska, zastępca dyrektora ds. łowiectwa w departamencie leśnictwa i łowiectwa Maciej Szmit, podawał z kolei, że odstrzał dzików w minionym sezonie był większy, niż zaplanowano. Strzelono 221 131 osobników, w tym 65 665 sanitarnie (dane dla PZŁ i PGL LP). To by oznaczało, że presja wywierana na populację przez odstrzał sanitarny spadła względem wcześniejszych dwóch sezonów o połowę, a odstrzał planowy tylko nieznacznie wzrósł w stosunku do sezonu wcześniej, choć łącznie redukcja osiągnęła nadal irracjonalną wartość – niemal 400% stanu wiosennego. Plan minimum na trwający sezon to z kolei 115,5 tys. dzików.
 
Za strzelone w zeszłym sezonie sanitarnie i planowo dziki do kas kół łowieckich i OHZ-etów powinno wpłynąć odpowiednio 31 mln zł i 33 mln zł, takie były bowiem wydatki MRiRW. Wiadomość o subsydiowaniu obu form odstrzału, choć to rozwiązanie nie jest żadną nowością, zdziwiła posłankę Dorotę Niedzielę (KO), która po wysłuchaniu wyjaśnień w sprawie mechanizmów wypłat zapytała w ramach kontroli krzyżowej, jaka była wysokość wpłat po stronie kół łowieckich. PZŁ reprezentował na spotkaniu jedynie milczący rzecznik prasowy, a przedstawiciele resortu środowiska zobowiązali się do udzielenia odpowiedzi na piśmie po uzyskaniu stosownej informacji. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że ministerstwo Anny Moskwy jest za tym, aby ujednolicić płatności za odstrzał dzików.

 

Wraca ustawa Izdebskiego

Tyle najważniejszych kwestii. Warto jednak przytoczyć jeszcze choćby kilka wątków z wystąpień pozostałych uczestników posiedzenia KRiRW. Wziął w nim udział m.in. przewodniczący OPZZRiOR Sławomir Izdebski, który swoim zwyczajem nie szczędził ostrych słów pod adresem myśliwych. Obwieścił także zbiórkę podpisów w ramach inicjatywy poselskiej pod wielokrotnie już wałkowanym własnym projektem ustawy Prawo łowieckie. Gdyby został on przyjęty przed laty – argumentował Izdebski – problem ASF-u w Polsce byłby dawno rozwiązany. Tak czy inaczej według związkowca należałoby przyjąć tę ustawę jeszcze w tej kadencji parlamentu. Żadne poważniejsze szczegóły dotyczące prac legislacyjnych nad tym dokumentem nie padły, poza tym, że wziął go pod swoją pieczę poseł Jarosław Sachajko (Kukiz’15). Posiedzenie komisji odbyło się w drugiej połowie maja (dokładnie 23), a projekt przy dobrych wiatrach miał zostać złożony do Biura Legislacyjnego Kancelarii Sejmu jeszcze w tym samym tygodniu i następnie przyjęty na najbliższym posiedzeniu sejmu (13–16 czerwca). Na razie jednak o tym cisza.
 
Do krytykanckiego wystąpienia Sławomira Izdebskiego odniósł się poseł Arkadiusz Iwaniak (Lewica). Zwrócił m.in. uwagę, że wbrew twierdzeniu o braku dochodów z łowiectwa do budżetu państwa działalność myśliwych przynosi wpływy podatkowe na różnych polach. Jeśli zaś przewodniczący Izdebski wie o kłusownictwie, to powinien zgłaszać takie przypadki odpowiednim organom, a nie rzucać hasła na posiedzeniu komisji sejmowej.
 
Jeden z uczestników dyskusji, rolnik, ale zarazem myśliwy, określił wysuwane przez Izdebskiego tezy odnoszące się do jego ustawy i jej wpływu na zwalczanie ASF-u wiarą w cuda. Sprzeciwił się też stosowaniu przez związkowca „niegodziwego słownictwa”. Tadeusz Szymańczak z Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych podkreślał zaś, że do uporania się z problemami ASF-u oraz szkód łowieckich jest niezbędne dostosowanie stanów zwierzyny do pojemności siedlisk. O konieczności maksymalnej redukcji populacji dzików jako rezerwuaru i wektora choroby, a więc działania popartego głosem ekspertów, mówił z kolei poseł Zbigniew Ajchler (niezależny).
 
Red., Fot. Pawel/Adobe Stock

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.