strona główna

Aktualności

Partia Zieloni docieka w sprawie byków z jeziora Ińsko

Partia Zieloni docieka w sprawie byków z jeziora Ińsko
Marzec 19 15:39 2021 Wydrukuj

Małgorzata Tracz i Tomasz Aniśko (oboje z Partii Zieloni) 2 marca wystąpili do zarządu KŁ „Głowacz” w Szczecinie z interwencją poselską w sprawie zatonięcia 13 jeleni w jeziorze Ińsko. Widać nie dość dokładnie śledzili doniesienia medialne z Zachodniopomorskiego, ponieważ z wody wyłowiono w sumie 19 martwych byków, a dzień nadania korespondencji niefortunnie zbiegł się z odkryciem trucheł kolejnych siedmiu zwierząt.
 
Choć wieści o wydarzeniach spod Ińska rozeszły się lotem błyskawicy po wszystkich krajowych mediach i relacjonowano je także za granicą (o sprawie informowały Agencja Reutera oraz duńskie, niemieckie, szwedzkie, norweskie i amerykańskie stacje telewizyjne), to posłowie powołują się na doniesienie zamieszczone w jednym z czeskich portali informacyjnych, które wzbudziło ich zainteresowanie. Jak zwrócili uwagę w swoim piśmie: „Proceder kłusowania na poroża, polegający na płoszeniu jeleni niedozwolonymi metodami, by zapędzić je w miejsca, gdzie mogą stracić poroża, jest powszechny na przełomie lutego i marca”. Ma się to dziać „prawdopodobnie przy cichej akceptacji mieszkańców terenów leśnych i być może myśliwych i leśników”.
 
Parlamentarzyści docenili postawę łowczego koła „Głowacz” Arkadiusza Borkowskiego, który natychmiast zgłosił sprawę do organów ścigania. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że zadane przez posłów w ramach interwencji pytania zmierzają do udowodnienia z góry założonych wniosków. Antyłowieckie nastawienie reprezentowanego przez nich ugrupowania nie jest żadną tajemnicą. Jakie zagadnienia wzbudziły szczególne zainteresowanie Małgorzaty Tracz i Tomasza Aniśki?
 
Posłowie sugerują, że być może to brak w ubiegłych latach reakcji myśliwych „na działalność zorganizowanych grup kłusowników – handlarzy porożem” przyczynił się do zradykalizowania ich działań. Dociekają też, czy członkowie koła informowali o tym procederze właściwe służby. Dalej zdają się już ewidentnie mieszać pojęcia. Proszą o podanie liczby znalezionych urządzeń kłusowniczych oraz namierzonych przez myśliwych kłusowników. Wśród kolejnych pytań padają i takie, czy na terenie koła lub w sąsiednich obwodach działała straż łowiecka i czy zgłaszano zapotrzebowanie na przeprowadzenie przez nią kontroli, czy w obwodzie „Głowacza” znajdują się skupy poroży, firmy produkujące „pamiątki z poroża” lub „punkty preparujące skóry, czaszki z porożem lub całe zwierzęta” (jeżeli nie, to posłów interesuje, gdzie jest najbliższy taki punkt), a także ile kilogramów poroża i jakiej wartości pozyskali członkowie koła w latach 2019 i 2020 oraz „ile poszczególnych gatunków dzikich zwierząt z porożem zabito w tym czasie”.
 
Zapytano również o to, co się stało z wieńcami jeleni wyłowionymi z jeziora, a także czy zarząd koła po tragicznych wydarzeniach z lutego br. zamierza zasugerować PZŁ zmianę uregulowań prawnych, by zmniejszyć „aktywność przestępczych grup kłusujących w lasach”. W piśmie są też podpowiedzi konkretnych rozwiązań – ograniczenie obrotu porożami, zwiększenie obsady straży łowieckiej, wprowadzenie nadzoru policji nad działalnością kół łowieckich oraz współpraca z organizacjami pozarządowymi chroniącymi przyrodę. Postawa myśliwych musi być zdecydowana, jeśli chodzi o przeciwstawienie się kłusownictwu, bo ten problem narasta od lat – puentują posłowie.
 
Co na to „Głowacz”? Odpowiedź zarządu koła na interwencję poselską można określić jako szorstką. Na początek wyjaśniono, że zbieranie zrzutów nie jest w Polsce zabronione (inaczej niż we wspomnianych na wstępie Czechach) i nie mieści się w definicji kłusownictwa, z którym członkowie PZŁ walczą na co dzień na różne sposoby, w tym przez edukowanie najmłodszych. Myśliwi sprzeciwili się także sugestiom, jakoby płoszenie jeleni odbywało się za ich przyzwoleniem. Ponieważ forma zadanych w ramach interwencji pytań – na co wskazał w imieniu zarządu koła łowczy Arkadiusz Borkowski – świadczy o braku podstawowej wiedzy o łowiectwie i przepisach prawnych z tego zakresu, zainteresowanych odesłano do źródeł informacji, które mogą pomóc im rozwiać wątpliwości lub skierowano ich do instytucji odpowiedzialnych za poszczególne zagadnienia.
 
Co do poroży jeleni wyłowionych z jeziora wyjaśniono natomiast, że zostały wypreparowane przez koło i zaewidencjonowane, a ponieważ stanowią one własność skarbu państwa, ich los leży w rękach Nadleśnictwa Łobez. Koło pokryło również koszty utylizacji wszystkich tusz, choć to nie na nim spoczywał taki obowiązek. W swoim piśmie „Głowacz” zasygnalizował też, że od zmian prawnych są właśnie parlamentarzyści. Ich reakcja powinna być inna niż skierowanie interwencji poselskiej, w której sugeruje się winę myśliwych. Znacznie lepiej zostałyby odebrane: spotkanie zatroskanych o los zwierząt reprezentantów ugrupowań sejmowych z kołem łowieckim, wspólne zgłębienie problemu i przedyskutowanie możliwości jego prawnego rozstrzygnięcia.
 
APr, Fot. archiwum KŁ „Głowacz” w Szczecinie

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.