Litwa wycofała się z legalizacji polowań z łukiem pod naciskiem aktywistów
Maj 21
08:42
2020
Wydrukuj
Nie tylko w Polsce doświadczamy wprowadzania regulacji prawnych z zakresu łowiectwa, po czym prędkiego ich wycofywania pod naciskiem organizacji przyrodniczych. Wszyscy pamiętamy krótki żywot rozporządzenia przywracającego możliwość wiosennych polowań na słonki czy dokumentu znoszącego moratorium na łosie.
Do podobnej sytuacji doszło na Litwie, choć tam wejście przepisów w życie było znacznie bardziej odsunięte w czasie. 9 maja tamtejszy minister środowiska, Kęstutis Mažeika, zapowiedział podjęcie prac nad legalizacją polowań z łukiem (bowhuntingu), planowaną na kwiecień 2022 roku. Do tego momentu miały zostać opracowane szczegółowe zasady pozyskiwania zwierzyny w ten sposób, przenoszące na litewski grunt międzynarodowe doświadczenia w bowhuntingu. Zamierzano także sprecyzować listę gatunków, na które można byłoby polować z bronią cięciwową.
Również w tym niewielkim kraju doszło jednak do protestu. Jak informuje Linda Dombrovska, reprezentująca w zarządzie FACE (Europejskiej Federacji Stowarzyszeń na rzecz Łowiectwa i Ochrony Przyrody) kraje bałtyckie, za głośnymi działaniami stała antyłowiecka organizacja Baltijos Vilkas (lit. Bałtycki Wilk), która liczy niewiele ponad 20 działaczy. Podnieśli oni alarm, jakoby nie przeprowadzono należytych konsultacji społecznych. Litewskie ministerstwo środowiska utrzymuje, że taki dialog podjęto, a aktywiści nie zgłosili żadnych obiekcji co do zamiarów resortu.
Niezależnie od tego główne litewskie portale informacyjne zaczęły się rozpisywać na temat szkodliwości polowań z łukiem. Od ministra domagano się zmiany wcześniejszej deklaracji, a nawet ustąpienia ze stanowiska. Ten szybko się ugiął i 14 maja wycofał się z zamiaru legalizacji bowhuntingu na Litwie mimo głosów poparcia dla planowanych działań płynących z FACE oraz poszczególnych związków łowieckich krajów Europy.
– Całe to zdarzenie ma też pozytywną stronę. Litewscy myśliwi zrzeszeni w dziewięciu stowarzyszeniach łowieckich w końcu się zjednoczyli i stawili czoła aktywistom, którzy swoim postępowaniem wsadzili kij w mrowisko. W mediach społecznościowych zainicjowano akcję #ašmedžiotojas [lit. jestem myśliwym – przyp. APr]. Po raz pierwszy w historii myśliwi zorganizowano też manifestację pod budynkiem resortu środowiska w Wilnie. Minister wyszedł do nich i zapewnił, że będzie reprezentował ich interesy. Rozmowy trwają. Reprezentanci stowarzyszeń łowieckich są gotowi do udziału w pracach legislacyjnych i posiłkują się poparciem, które napłynęło z FACE oraz związków łowieckich krajów całej Europy. Ten wysiłek nie poszedł na marne – komentuje Linda Dombrovska.
Polowanie z łukiem jest obecnie dopuszczone m.in. w Bułgarii, Danii, Finlandii, Francji, Hiszpanii, Portugalii, na Słowacji i Węgrzech oraz we Włoszech. Z krajów bałtyckich zaś – w Estonii. Prace zmierzające do usankcjonowania tej metody polowań, co wymaga nowelizacji prawa łowieckiego, rozpoczęła także Łotwa.
Pismo wyrażające poparcie dla planowanej legalizacji bowhuntingu na Litwie wystosował także łowczy krajowy Paweł Lisiak. Podkreślił on ważną rolę tego sposobu polowania w zarządzaniu zwierzyną na terenach silnie zurbanizowanych, co nabiera szczególnego znaczenia w dobie ASF-u. W swoim liście zwrócił też uwagę, że Zarząd Główny PZŁ zamierza przedyskutować z działaczami Polskiego Związku Myślistwa Łuczniczego możliwość dopuszczenia w naszym kraju polowań z łukiem, które są zgodne m.in. z zapisami Europejskiej karty łowiectwa i różnorodności biologicznej. Zanim jednak dojdzie do zmian w polskim prawie, idea myślistwa łuczniczego najpierw musi trafić na podatny grunt w Ministerstwie Środowiska. A jak wiemy, do tej pory resort w delikatnych kwestiach częściej skłaniał się do realizacji oczekiwań strony njieprzychylnej myśliwym.
APr, Fot. muro/Adobe Stock