Zakaz przemieszczania się myśliwych w Polsce. A w Niemczech?
Kwiecień 14
10:24
2020
Wydrukuj
Kilka dni temu na stronie internetowej PZŁ można było przeczytać, że ograniczenia w przemieszczaniu się właśnie wprowadzone w związku z pandemią koronawirusa w Polsce obejmują również wszelkie działania z dziedziny gospodarki łowieckiej [Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 10 kwietnia 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, które m.in. wydłuża zakaz przemieszczania się do 19 kwietnia, w odróżnieniu od wersji dokumentu starszej o nieco ponad tydzień nie wprowadza już wyjątku dla realizowania wybranych zadań z zakresu gospodarki łowieckiej – przyp. red.]. Prawie jednocześnie, bo 9 kwietnia br., Niemiecki Związek Łowiecki (DJV) donosił o ustaleniach organizacji tamtejszych myśliwych z kilkoma ministerstwami.
Sedno podjętych decyzji sprowadza się do tego, że reprezentowany przez te resorty rząd federalny „zapewnia o docenianiu społecznej funkcji łowiectwa w trudnym okresie przez administrację i polityków oraz gwarantuje, że ograniczenia w przemieszczaniu się nie dotyczą myśliwych realizujących istotne z punku widzenia gospodarki działania”.
I w Polsce, i w Niemczech panuje trudna sytuacja. Oba kraje zmagają się z tym samym problemem epidemiologicznym, stoją przed identycznymi wyzwaniami, jednak wyraźnie da się zauważyć odmienne podejście do łowiectwa, jego roli oraz traktowania go jako elementu gospodarki i życia społecznego. W Polsce najwyraźniej uznano, że w obecnej sytuacji gospodarka łowiecka jako taka jest niepotrzebna – wszelka działalność myśliwych może zostać ograniczona w imię „wyższych potrzeb”, bez względu na skutki. Za Odrą – wręcz przeciwnie, te same „wyższe potrzeby” nie pociągają za sobą istotnych ograniczeń w prowadzeniu gospodarki łowieckiej.
Przyczyny tego stanu rzeczy są z pewnością kompleksowe. Na poniższym przykładzie pragnąłbym uwypuklić jeden z wielu aspektów składających się na taki stosunek do sprawy. Na zdjęciu poniżej widać lochę – ofiarę wypadku komunikacyjnego w Niemczech. Z takich zwierząt, padłych w wyniku wypadków lub z innych przyczyn, należy pobierać próbki do badan na ASF w celu możliwie szybkiego zlokalizowania potencjalnych źródeł epidemii. Niedawno stało się to obowiązkiem myśliwych. Za uchylanie się od niego grozi grzywna w wysokości kilku tysięcy euro. Za oddane próbki polującym przysługuje niewielki ekwiwalent. Ustanowienie zakazu przemieszczania się myśliwych, a zatem i prowadzenia gospodarki łowieckiej, spowodowałoby de facto, że wspomniane działania musiałyby zostać zaniechane bądź przejęte przez służby, których pracownicy albo nie mają kompetencji (policja, straż pożarna), albo nie są dyspozycyjni (weterynarze, urzędy łowieckie). W praktyce sprowadziłoby się to do niedostatecznego monitoringu ASF-u oraz generowania dodatkowych kosztów w ślad za obciążaniem służb i administracji nowymi zadaniami.
W jednym z niemieckich landów – Brandenburgii – tamtejszy minister środowiska (z partii Zieloni) usiłował, co prawda, objąć myśliwych zakazem przemieszczania się w związku z wykonywaniem polowania, jednocześnie obligując ich do dalszego wykonywania innych niż polowanie obowiązków nakładanych przez prawo łowieckie i przepisy sanitarne, jednak to rozwiązanie (będące w istocie pobożnym życzeniem) funkcjonowało niecałe dwa dni. Obecnie również w tym landzie, tak jak w całych Niemczech, łowiectwo może spełniać wszystkie swoje funkcje społeczne i nie tylko. Oczywiście z uwzględnieniem obiektywnych wymogów związanych z pandemią koronawirusa, które nie sprowadzają się a priori do zamknięcia obywateli w czterech ścianach, lecz nakazują minimalizację kontaktów socjalnych zgodnie z racjonalnie uzasadnionymi priorytetami i z – nomen omen – zdrowym rozsądkiem.
Z Niemiec Andrzej R. Krysztofiński, Fot. Bergringfoto/Adobe Stock, arch. autora