Nie żyje Franciszek Szydełko
Marzec 31
16:39
2020
Wydrukuj
Wyszkolił przeszło 500 zwierząt do 148 filmów (w tym słynnego Szarika z „Czterech pancernych i psa”). Przez ponad pół wieku zajmował się układaniem psów bojowych, myśliwskich i towarzyszących. Umiejętność egzekwowania od zwierząt określonych zachowań tłumaczył tym, że otrzymał od losu dar w postaci jedności ze światem żywych stworzeń. Przez ćwierćwiecze był prezesem KŁ „Ogar” w Sułkowicach. 30 marca 2020 r. w wieku 94 lat zmarł słynny treser zwierząt Franciszek Szydełko.
Wszystko zaczęło się podczas II wojny światowej. Na froncie poznał sierżanta zawodowo układającego zwierzęta. To było to! Po wyzwoleniu został skierowany przez Milicję Obywatelską do Szkoły Przewodników i Tresury Psów Służbowych w Słupsku, którą – nie dziwota – skończył z wyróżnieniem. Potem trochę wykładał, ale szybko trafił do Sułkowic, gdzie układał psy do celów bojowych i policyjnych. Pewnego razu przyjechał tam świeżo upieczony reżyser Krzysztof Szmagier. Potrzebował konsultanta do dokumentu o tresurze psów. Przełożeni wytypowali Szydełkę. Najwyraźniej dobrze mu wtedy poszło z 30 owczarkami niemieckimi, bo wkrótce został zatrudniony przy „Czterech pancernych”. I tak się potoczyła kariera filmowa.
Do łowiectwa też wciągnął go przełożony z Sułkowic, który założył tam pierwsze koło. Franciszek Szydełko wstąpił do PZŁ, ale dopiero gdy zgodę na to wyraziła jego żona… Nigdy nie bawiło go jednak strzelanie, w kniei wolał po prostu zachwycać się naturą. I chociaż wybrano go na prezesa koła, to przypisał sobie zgoła inną funkcję – adwokata zwierząt.
„Zawsze podkreślam, że musimy się odnosić do zwierząt z szacunkiem i traktować je jak przyjaciół. Nie możemy jednak wymagać od nich, aby myślały czy czuły tak jak my” – uczulał w wywiadzie udzielonym BŁ do numeru 2/2013. Czym więc udało mu się skłonić gromadę dżdżownic do przeczołgania się jednocześnie przed kamerą? Co zrobił, by uśmiechnęła się świnia? Jak dbał o psy w trakcie kręcenia scen w upalnym Egipcie do „W pustyni i w puszczy”? W rozmowie zdradzał arkana swojej pracy ze zwierzętami. Zachęcamy do tej lektury (do pobrania tutaj).
Tymczasem „Świętego Franciszka z Rzeszowa”, jak go okrzyknięto, niech do wiecznego snu nieustannie kołysze śpiew ptaków.
Red., Fot. archiwum