Apel delegata na krajowy zjazd PZŁ i nowa wizja Związku
Kwiecień 23
12:32
2019
Wydrukuj
Podczas ostatniego, XXIV Krajowego Zjazdu Delegatów PZŁ wobec próby zmiany uchwały zjazdowej w ten sposób, że w ogóle uniemożliwiono by jakiekolwiek prace nad propozycjami nowelizacji w statucie oraz zwołanie Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Delegatów jesienią, jako delegat okręgu gdańskiego wstałem i zaproponowałem poprawkę do uchwały, która choć w ułomnym kształcie, to zapewniła jakąś szczątkową szansę na uwzględnienie niezbędnych zmian w statucie.
Uważam, że polskie łowiectwo stoi dziś przed bardzo poważnym zagrożeniem. Trzeba nazywać pewne rzeczy po imieniu. Jeśli chcemy, aby ten jesienny Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Delegatów PZŁ odegrał jakąś rolę, to my, myśliwi, a przynajmniej delegaci na Zjazd, musimy mieć ze sobą kontakt. Dlatego proszę o zgłaszanie się do mnie tych wszystkich, którzy chcą się jakoś przygotować do obrad i nie dać się znów zaskoczyć nieporadnym ich prowadzeniem. Powinniśmy założyć wspólną skrzynkę mailową, płaszczyznę kontaktu, aby nie być bezwolną masą, tylko przyjechać na Zjazd z jakąś wizją.
Polski Związek Łowiecki silny, podmiotowy i mądry
Jako delegaci na krajowy zjazd PZŁ zostaliśmy poproszeni o przedstawienie wizji, strategii i celów dla Polskiego Związku Łowieckiego na najbliższe lata. W związku z tym powstał poniższy tekst, który jest próbą odpowiedzi na moim zdaniem najistotniejszy wewnętrzny problem zrzeszenia – problem naszej podmiotowości i siły jako organizacji.
Właśnie dlatego określenie wizji PZŁ musi wyjść poza konwenanse, przekroczyć barierę powtarzania haseł: tradycja, kultura, obrona „polskiego modelu łowiectwa”. Nie można zaprzeczyć, że wszystko to jest niezmiernie ważne, a wręcz przeciwnie – należy się w zupełności zgodzić z tymi wartościami, ale jeżeli oprzemy naszą wizję na powtarzaniu sloganów, ograniczymy się do truizmów, to powiemy wiele, a zarazem nie powiemy nic. Co zatem dzisiaj powinno stanowić istotę wizji PZŁ?
Myśliwskie spokojne serce
Pisząc o każdego rodzaju wizji, ujawniamy nic innego, tylko nasze wewnętrzne odczucie, pragnienie czegoś. Jeśli chodzi o wizję PZŁ, to w moim przypadku będzie to wyłożenie moich wyobrażeń o łowiectwie wyniesionych z mojego koła. Postrzegam zatem naszą organizację jako stowarzyszenie myśliwych, którzy darzą się zaufaniem. Myśliwych, którzy w swojej codziennej aktywności łowieckiej zapominają o kierujących nimi osobach, gdyż mają pewność, że te robią to dobrze i z poświęceniem. Zarazem zaś myśliwych, którzy mogą przyjść do swoich przywódców z problemem, bo wiedzą, że uzyskają pomoc.
Widzę Związek, który nie będzie targany niepokojem o to, co dalej. I to motywowanym nawet nie tym, co na zewnątrz, w obliczu zagrożenia: „Atakują nas!”, ale pytaniem o nasze wnętrze, o nasze własne, myśliwskie serce. Jeśli bowiem nie możemy spać spokojnie, bo u nas w środku dzieje się źle, to wszelkie obawy o zagrożenia zewnętrzne, o których wszyscy wiemy, okazują się wtórne. Nie odpowiemy na nie, nie będąc silni wewnątrz. A co dzisiaj moim zdaniem wprawia myśliwskie serce w drżenie?
Antywizja – leczenie cholery dżumą
Po obserwacji wprowadzanych w ostatnich miesiącach zmian w Prawie łowieckim, Statucie PZŁ i strukturach naczelnych władz jako myśliwi mamy coraz silniejsze poczucie, że jesteśmy nie podmiotem, ale przedmiotem tych zmian. Że dokonuje się ich poza nami, mimo nas, ponad nami. Że tracimy wpływ na kształt prawa łowieckiego oraz nasze najwyższe władze.
Leczymy cholerę dżumą. Cholera zaskorupiałych władz, dziedziczących sposób zarządzania naszą organizacją po dyrektorze zakładu z czasów gospodarki socjalistycznej, zostaje zastąpiona dżumą uzyskania przesądzającego o wszystkim wpływu na najważniejsze decyzje i władze PZŁ przez nowelizacje ustawowe i przyłożony nam do skroni pistolet w postaci ministerialnej mocy uchylania uchwał najwyższego organu Związku. Staliśmy się świadkami procesu, w którym zmiana polega na uzyskaniu wpływu personalnego. Dzieje się to w myśl zasady: „Najwyższą formą zaufania jest kontrola”. Związek przestaje być nasz, przestaje być społeczny. Zostaje nad nim rozciągnięty parasol kontroli politycznej, podlegający zmianom w cyklu nawet nie wyborczym, ale chociażby przetasowań ministerialnych.
Gdy poszukuję odpowiedzi na pytanie, dlaczego miałoby nam to wyjść na złe, przypomina mi się średniowieczny spór o inwestyturę, tj. nadawanie godności biskupiej, między władzą świecką a kościelną. Na szali leżała wówczas niezależność i podmiotowość Kościoła katolickiego. Uzyskanie bezpośredniego wpływu na wybór władz kościelnych przez władzę świecką oznaczałoby dla Kościoła utratę zasadniczej możliwości głoszenia prawd wiary w czystej i opartej na Piśmie Świętym postaci.
Widać tu pewne zbieżności z łowiectwem. Ono również ma system praw i prawd, które wyrastają wprost z praw natury. Praw niewypływających od nas, już zastanych przez człowieka. Są to prawa życia i śmierci, prawdy o trwaniu i zagrożeniu istnienia całych gatunków zwierząt. Prawa te nie noszą barw żadnego obozu politycznego. To, czy strzał pada ze sztucera socjalisty czy konserwatysty, katolika czy agnostyka, nie odgrywa tu żadnej roli. Powoduje takie same konsekwencje, więc ważne, aby był on skuteczny.
Przy decydowaniu o Tego rodzaju zadania stanowią jądro działalności łowieckiej. To jest łowiectwo – biologia i ekologia gatunków zwierzyny, kultura i dziedzictwo, współpraca z rolnikami i leśnikami, związki z innymi sferami życia społecznego. Tylko tyle i aż tyle. Ale nigdzie tu nie ma polityki. I być jej nie powinno!
Co zaś oznacza dla łowiectwa wizja wywierania nań wpływu politycznego? Wsączenie w życie Związku tej samej trucizny, która niszczy Polaków od wielu już lat. Trucizny braku zaufania. Trucizny wprowadzenia barier, linii podziału, która będzie przebiegać między członkami PZŁ a jego najwyższymi władzami. Do jej utworzenia nie trzeba wiele. Istniała ona w pewnym sensie i do tej pory jako blokada dostępu do nieusuwalnych, zastałych władz Związku, które być może właśnie w ten sposób uczyniły go tak słabym.
Teraz z kolei zmierzamy w kierunku nowym, nieznanym, lecz historyczne doświadczenia wskazują, że wieszczącym poważne niebezpieczeństwo. Jeżeli związkowe władze: łowczy krajowy i Zarząd Główny, a w ślad za nimi zarządy okręgowe, będą stanowić odzwierciedlenie aktualnych wpływów politycznych, to nie zyskają autorytetu szeregowych członków. Ci, nawet przy najlepszej woli, po zetknięciu z rzeczywistością i w obliczu istnienia określonego układu sił wokół krajowych czy okręgowych władz PZŁ, staną przed wyborem postawy albo konformistycznej, albo konfrontacyjnej. Obie są jednakowo destrukcyjne. Pozbawiają bowiem filarów świadomego i twórczego działania. Zamiast niego pojawia się jednokierunkowy sposób myślenia – z nimi lub przeciwko nim. Myśliwy, działacz, ktoś, kto ma wiele doświadczeń i talentów w dziedzinie łowiectwa, ale jest nie z tej bajki, stanie się wykluczony. Ktoś inny, też utalentowany i o ogromnym potencjale, ale przejawiający oportunistyczną postawę, straci autorytet wśród kolegów. Obaj, chcąc tworzyć i działać dla łowiectwa, będą dla niego przegrani.
Ci obaj to tak naprawdę my wszyscy! W ten sposób prawa i prawdy stanowiące o pięknie łowiectwa stopniowo zejdą na daleki plan. Nie znajdą odtąd swojej ojczyzny tam, gdzie ją mieć powinny. Nasza siedziba na Nowym Świecie nie będzie zamknięta lub otwarta – będzie martwa. Nasz Watykan przestanie istnieć.
Wizja – stado lwów walczące o swojego lwa
Jak miał powiedzieć Napoleon Bonaparte, „Stado baranów prowadzone przez lwa jest groźniejsze niż stado lwów prowadzone przez barana”. Powyżej przedstawiłem antywizję PZŁ. Trzeba się starać za wszelką cenę uniknąć takiego scenariusza. Wizją piękną i ożywczą jest natomiast Polski Związek Łowiecki, który musi wykonać bardzo ciężką i wymagającą wielu lat pracę od podstaw. Pracę nad naszą świadomością. Pracę dotyczącą każdego myśliwego. Polega ona na rekonstrukcji zasad uczciwości i lojalności, dokonywania dobrych wyborów na polowaniu czy podczas wspólnych prac w kole łowieckim, aktywności na rzecz koła i pomocy kolegom, zwykłego dotrzymywania słowa oraz życzliwości. Od tego wszystkiego na dole się zaczyna. Jeśli myśliwy wyniesie ze swojego koła dobre wzorce, miłą i koleżeńską atmosferę, to może ponieść je dalej, przede wszystkim między ludzi spoza grona myśliwych. Poniesie je też jako przedstawiciel władz koła i będzie wymagał takich zasad od swoich władz okręgowych. Poniesie je wreszcie na zjazdy okręgowe i krajowe, do Naczelnej Rady Łowieckiej, Zarządu Głównego, a także na stanowisko łowczego krajowego.
Obchodząc stulecie niepodległości naszego kraju, powinniśmy pamiętać, że przyszła ona nie dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności albo samoistnej woli Piłsudskiego, Dmowskiego czy Paderewskiego, ale dzięki kilkudziesięciu latom ciężkiej pracy u podstaw pokoleń Polaków, polegającej na kształtowaniu ducha. PZŁ zbudowany na podobnej zasadzie, siłą mądrych i dobrych członków, którzy będą autentycznymi nośnikami wartości, rycerzami Świętego Huberta, stanie się organizacją podmiotową, aktywną, twórczą i partnerską. Śmiem twierdzić, że takiej też organizacji życzyliby sobie każdy minister środowiska oraz każda władza polityczna. Bo taki Związek, zwarty, mądry, nieoportunistyczny i nieantagonistyczny, może odpowiedzialnie gospodarować zwierzyną i podejmować się każdego, nawet najtrudniejszego zadania w obszarze łowiectwa.
Ktoś powie – to wszystko truizmy. To slogany, romantyzm i pięknoduchostwo. Tak, może to prawda, ale szczególnie teraz nic innego i bardziej istotnego, jeśli chodzi o wizję PZŁ, nie da się powiedzieć. Trzeba to powtarzać. Trzeba bić na alarm, gdy widmo ziszczenia się antywizji Związku staje u naszych bram. Łowiectwu, w wielu obszarach wymagającemu leczenia, zagraża teraz lekarstwo, które jeszcze bardziej rozbije nas od środka. Zagraża nam bowiem terapia szokowa, stanowiąca pokłosie tego, że nie podejmowaliśmy działania wtedy, gdy był na to czas. Lecz im niżej upadniesz, tym wyżej wzlecisz. Musimy znaleźć w sobie, wśród myśliwych, siłę do zmian. Musimy dziś wszyscy się zastanowić, co możemy zrobić dla łowiectwa. Musimy walczyć. Musimy chociaż przez chwilę być lwami, by mieć lwa na czele nas wszystkich!
Wojciech Znajewski (w.znajewski@gmail.com), delegat na XXIV Krajowy Zjazd Delegatów PZŁ z okręgu gdańskiego
Fot. ADP