Jeszcze parę słów o uchwaleniu Statutu PZŁ
Marzec 29
11:47
2019
Wydrukuj
Dużo tez Grzegorza Trojanowskiego zawartych w tekście „KZD nie musiał przyjąć statutu” jest trafnych. Z kilkoma z nich nie sposób się jednak zgodzić. Zacznijmy od tej najważniejszej, tj. uznania, że obecnie obowiązujący Statut PZŁ nie został uchwalony (został jedynie przyjęty), a to ze względu na szereg uchybień legislacyjnych poprzedzających podjęcie uchwały statutowej. Zdecydowana większość śledzących prawne aspekty funkcjonowania naszego zrzeszenia uważa, że część członków obecnej Naczelnej Rady Łowieckiej (autora nowego statutu) wybrano niezgodnie z § 124 pkt 3 lit. c starego statutu, jako że w chwili wyboru nie byli delegatami na Krajowy Zjazd Delegatów. Co to jednak oznacza?
Ano tylko tyle, że wybrano ich niezgodnie z postanowieniami poprzedniego statutu. Czy ich wybór trzeba w związku z tym uznać za nieważny? Tu już nie można udzielić tak oczywistej odpowiedzi, jak sugeruje kolega Trojanowski. Rzecz bowiem w tym, że sankcja nieważności w systemie prawa wynika z przepisów powszechnie obowiązujących, nie zaś z wewnętrznych uregulowań danej organizacji (np. ze statutu). Innymi słowy – dana czynność prawna jest nieważna, jeżeli taką sankcję nakłada przepis ustawy. Tymczasem żaden ze znanych mi przepisów Prawa łowieckiego nie przewiduje sankcji nieważności, w sytuacji gdy czynność prawna organu zrzeszenia (np. wybór członka NRŁ) stoi w sprzeczności ze statutem. Nie dostrzegam naruszenia ustawy (ustawy – co podkreślam) przy wyborze członków NRŁ spoza kręgu delegatów na KZD.
Potwierdzenie poprawności powyższego wywodu stanowią regulacje Prawa łowieckiego w zakresie uprawnień ministra jako organu nadzoru nad Związkiem. Otóż w razie stwierdzenia, że działalność KZD lub NRŁ jest niezgodna z przepisami prawa lub postanowieniami statutu, może on w zależności od rodzaju i stopnia stwierdzonych nieprawidłowości, w drodze decyzji administracyjnej:
- uchylić w całości lub w części uchwałę niezgodną z postanowieniami Statutu PZŁ;
- stwierdzić nieważność w całości lub w części uchwały niezgodnej z przepisami prawa.
Ustawodawca wyraził się zatem jasno – do nieważności dochodzi wtedy, gdy uchwała KZD jest niezgodna z przepisami prawa. Dla niezgodności ze statutem nie przewiduje się sankcji nieważności.
Wadliwa procedura uchwalenia statutu
Tezy Grzegorza Trojanowskiego, że statut został przyjęty, lecz nie został uchwalony z powodu – eufemistycznie się wyrażając – nieprawidłowości w procedowaniu tekstu jego projektu, w ostatecznym rozrachunku nie da się obronić na płaszczyźnie prawnej. Czym innym są błędy w procedurze uchwalania danego aktu, a czym innym – niezgodne z ustawą postanowienia tego aktu. Błędy w procedurze mogą oddziaływać na ważność (zgodność z prawem) danego aktu tylko wtedy, gdy przełożyły się na jego treść. W mojej ocenie trudno przeprowadzić dowód, że np. zamknięcie dyskusji nad projektem statutu (co przecież delegaci przegłosowali na KZD!) miało taki wpływ na treść statutu, że stał się on w całości bądź w istotnej części niezgodny z przepisami Prawa łowieckiego, a zatem nieważny.
Znacznie istotniejszy jest podnoszony przez Grzegorza Trojanowskiego zarzut co do trybu wprowadzenia autopoprawek do projektu statutu. Tu doszło wszak do zmiany pierwotnego tekstu projektu. Autopoprawki mogła zgłosić NRŁ jako organ wyłącznie uprawniony do złożenia projektu w statutowym trybie. Komisja Statutowa NRŁ takiej kompetencji nie miała. Istotę autopoprawki stanowi bowiem to, że składa ją autor pierwotnego projektu. Stąd nazwa „autopoprawka”. Formalnie projekt statutu stworzyła NRŁ, a nie Komisja Statutowa. To, co w trakcie obrad zostało określone mianem autopoprawek, w rzeczywistości nimi nie było. Zatem każdą z tych poprawek należało poddać pod odrębne głosowanie. Zaniechano jednak tego. Za to przewodniczący KZD, bez żadnej podstawy prawnej czy statutowej, potraktował je en bloc jako autopoprawki zgłoszone przez Komisję Statutową i poddał pod głosowanie w ramach głosowania nad statutem. Jako prawnik mogę się zżymać na taki sposób poprowadzenia tej części obrad, ale na płaszczyźnie zawodowej muszę rzecz rozpatrzyć obiektywnie i bezstronnie. Tak więc dochodzę do wniosku, że skoro obecny na KZD minister zatwierdził uchwalony statut wraz z tym, co nazwano autopoprawkami, to zarazem uznał, że takie procedowanie projektu statutu nie naruszyło Prawa łowieckiego. Roma locuta, causa finita. Tym samym dopełnił się postawiony w ustawie wymóg wejścia w życie tegoż statutu.
Zatem tezę kol. Trojanowskiego, że obecny statut przyjęto, lecz go nie uchwalono, jako prawnik odrzucam. Zmuszony jestem uznać, że obecny statut został uchwalony zgodnie z Prawem łowieckim i mnie obowiązuje. Opinia Grzegorza Trojanowskiego ma natomiast istotną wartość publicystyczną w kontekście przebiegu tej części KZD. Na tej płaszczyźnie całkowicie popieram mojego adwersarza. Nie tak się proceduje akty tej rangi!
Jakość nadzoru ministra
Zgadzam się z Grzegorzem Trojanowskim, że minister powinien pilnie zająć stanowisko co do tych członków NRŁ, których wybór jest obarczony zarzutem przebiegu niezgodnie z poprzednio obowiązującym Statutem PZŁ. Nie można bowiem nie rozstrzygnąć poważnych wątpliwości dotyczących funkcjonowania Rady zgodnie ze statutem, tym bardziej że wymóg formalny, jaki musi spełniać kandydat do NRŁ (bycie delegatem, tyle że obecnie na zjazd okręgowy), został w nowym statucie utrzymany (por. § 97 pkt 6 lit. c), minister zatwierdził zaś taką regulację jako zgodną z Prawem łowieckim.
Pojawiają się głosy, że uchwały tych okręgowych zjazdów, na których dopuszczono się naruszenia statutu, powinny być uchylone w trybie nadzoru, a na najbliższych zjazdach tych okręgów należy wybrać nowych członków NRŁ, tym razem spośród delegatów na te zjazdy, jak nakazuje statut. Kto jednak miałby uchylić owe uchwały? Do zadań ministra nie zalicza się uchylanie uchwał okręgowych zjazdów delegatów – tu wyłączną kompetencję otrzymała NRŁ sprawująca nad nimi nadzór. Czyli okazuje się ona sędzią we własnej sprawie. To najlepszy dowód na krótkowzroczność autorów obecnego statutu. Minister mógłby jedynie rozważyć skorzystanie z uprawnienia, jakie mu daje art. 35a ust. 9 pkt 3 Prawa łowieckiego – upomnieć NRŁ i zażądać od niej, by podjęła działania służące zapewnieniu stanu zgodnego z prawem albo zaprzestała działania niezgodnego z prawem. Problem tylko w tym, że w przywołanym przepisie mowa o zgodności z prawem, a jak wcześniej wywiodłem, w przypadku wadliwego wyboru niektórych członków NRŁ możemy co najwyżej podnosić niezgodność ze statutem.
Gdyby jednak minister zdecydował się iść wspomnianą ścieżką formalną, przed przystąpieniem do wzruszenia części uchwał w sprawie wyboru członków NRŁ musiałby sobie uprzednio odpowiedzieć na pytanie, czy po uchyleniu tychże uchwał (co spowoduje wyeliminowanie wskazanych w nich osób z Rady) będzie w ogóle można mówić o zgodnym z ustawą składzie NRŁ. Składa się ona bowiem z przedstawicieli wszystkich okręgów (art. 32a ust. 4 Prawa łowieckiego), a po eliminacji z niej przedstawicieli części okręgów przestaje tak być (przynajmniej do chwili uzupełnienia braków). To zaś prostą drogą prowadzi do wniosku, że w opisanej sytuacji NRŁ działałaby w składzie nieznanym ustawie ze wszystkimi tego konsekwencjami. Mam nieodparte wrażenie, że milczenie ministra w poruszonej sprawie stanowi de facto ujawnienie jego stanowiska w myśl powiedzenia „ciszej nad tą trumną”. Wybrano mniejsze zło i utrzymuje się stan obecny w imię rzekomo większego dobra – zgodnego z ustawą składu NRŁ.
Niewykluczone też, że ci podówczas nieprawidłowo wybrani członkowie NRŁ byli w dacie wyboru delegatami na zjazdy okręgowe, a zatem ktoś uznał, że po wejściu nowego statutu problem zniknął, bo zaczęli oni spełniać wymogi formalne. Czy jednak tak powinien działać nadzór ministra nad PZŁ, skoro ustawodawca uznał, że wcześniejszy model (nadzór realizowany zgodnie z Prawem o stowarzyszeniach) nie wystarczał? Odpowiedź nasuwa się sama.
Pozycja statutowa KZD
Nie sposób się również nie zgodzić z Grzegorzem Trojanowskim co do fasadowości KZD, szumnie określanego w ustawie jako najwyższa władza PZŁ. Tak zorganizowano jego pracę i tak przeprowadzono jego obrady, że wprost zaprzeczono tej pozycji. To budzi mój opór! Nauka administracji udowodniła już w zeszłym stuleciu, że organ kolegialny liczący ponad 250 członków nie jest w stanie przeprowadzić istotnych uchwał w ciągu kilku godzin. Taką degradację rangi organów przedstawicielskich obserwujemy, niestety, od dawna także w naszym sejmie, sprowadzonym obecnie do roli maszynki do głosowania tego, co zostanie przedstawione przez rzeczywistego decydenta. I wszyscy doświadczamy na wielu płaszczyznach niskiej jakości stanowionego w taki sposób prawa.
Uważam, że KZD w obecnej formule powinien trwać dwa, jeśli nie trzy dni. Dopiero wtedy delegaci mieliby zapewnioną możliwość merytorycznej pracy w komisjach i ustalenia stanowiska w poszczególnych sprawach. Przy obecnej organizacji zjazdu jego funkcja ogranicza się do swoistej celebry, spotkania znajomych i niejako przy okazji klepnięcia tego, co zostało już wcześniej wypracowane, zresztą nie wiadomo przez kogo, bo w Związku wciąż trudno o transparentność. Mnie osobiście taka rola KZD nie odpowiada, bo moim zdaniem ten organ to swoisty parlament 123 tys. polskich myśliwych.
Co dalej?
Czy KZD musiał uchwalić przedłożony mu statut? Formalnie nie miał takiego obowiązku. Czy mimo braku obowiązku należało ten akt prawny uchwalić? Być może. Ostrożnie zakładam tu dobre intencje tych, którzy nowy statut forsowali. W przeciwieństwie do Grzegorza Trojanowskiego dostrzegam w nim bowiem nie tylko błędy. Jesteśmy tu i teraz. Uchwalony statut i wynikające z niego uregulowania nas obowiązują. Postarajmy się zatem, by to, co zgodnie z uchwałą statutową trafi pod obrady najbliższego KZD, stało się uprzednio przedmiotem wielostronnej dyskusji, wynikało ze ścierania się racji i poglądów. Wprowadźmy tu zdrowy, ożywczy ferment! Przede wszystkim jednak zadbajmy o to, by członkom zrzeszenia umożliwiono wyrażenie swojego stanowiska w ramach procedur związkowych, a nie na forach internetowych, jak to się dzieje obecnie, gdyż prócz ujawnienia skali frustracji niczego to nie da. W mojej ocenie rolę takiego forum powinny odgrywać coroczne okręgowe zjazdy delegatów, o ile oczywiście nie zdominują ich działacze, dla których wykonywanie polowania dawno przestało mieć największe znaczenie i którzy do realnych problemów naszego zrzeszenia podchodzą jak do jeża – nie interesuje ich. Wszak jest pod ochroną.
Krzysztof S. Grochalski, Fot. archiwum