Treści publikowane na tej stronie możesz czytać za darmo dzięki osobom, które kupują „Brać Łowiecką” i w ten sposób wspierają naszą działalność. Dziękujemy czytelnikom papierowego i elektronicznego wydania czasopisma! Jeżeli uważasz zamieszczane tutaj materiały za wartościowe, to zachęcamy do kupowania miesięcznika. Dołącz do grona naszych prenumeratorów!
Aktualności
W sprawie czarnego zwierza doczekaliśmy się reakcji zarówno PZŁ, jak i Ministerstwa Środowiska. Pojawiły się też stanowiska służb weterynaryjnych.
Nie strzelać prośnych loch
Jednym z owoców posiedzenia NRŁ 10 stycznia br. było stanowisko Rady i ZG PZŁ (co może zaskakiwać, ale jak się dowiedzieliśmy na Nowym Świecie, zostało to uzgodnione ze wszystkimi członkami Zarządu Głównego) wyrażające „zdecydowaną dezaprobatę redukcji dzika poprzez strzelanie do ciężarnych i prowadzących potomstwo loch”.
Dodajmy, że o rozważenie „wyłączenia z odstrzału wysokoprośnych loch” zwrócił się do ministra Henryka Kowalczyka sam prezydent Andrzej Duda podczas spotkania 10 stycznia 2019 r. z szefami resortów środowiska i rolnictwa, głównym lekarzem weterynarii oraz pełnomocnikiem rządu ds. działań związanych z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń (ASF). W ślad za tym minister Kowalczyk pismem z 11 stycznia br. nie wiedzieć czemu (zapewne dla uspokojenia nastrojów opinii publicznej) przypomniał łowczemu krajowemu i dyrektorowi generalnemu LP, że wydane w listopadzie polecenie intensyfikacji pozyskania dzików nie było nakazem strzelania prośnych loch. Ponadto zarekomendował wszystkim myśliwym wstrzymanie się od takiego działania (uwzględnił również lochy prowadzące młode).
Druga kwestia, którą należy wyjaśnić, to fakt, że wielkoobszarowe polowania, zapowiedziane na trzy weekendy stycznia w zachodniej części kraju, nie miały stanowić odstrzałów sanitarnych (nieco inaczej zaplanowano to w centrum i na wschodzie kraju, ale o tym niżej), więc nie było mowy o żadnych 650 zł za strzelenie lochy!
Dwa przedstawione wyżej wątki – polowanie i odstrzał sanitarny – nieco się wymieszały w ferworze medialnej wrzawy. Warto w tym miejscu poinformować, że rozporządzenie wprowadzające wypłaty również za dziki upolowane w strefach z obostrzeniami w związku z ASF-em i na obszarze WAMTA (gminy w całości lub części położone w pasie do 100 km od granicy Polski z Rosją, Litwą, Białorusią i Ukrainą oraz w pasie do 100 km od zewnętrznej granicy obszaru objętego ograniczeniami lub obszaru zagrożenia, tj. stref czerwonej i niebieskiej) przestało obowiązywać z końcem 2018 r., a resort rolnictwa nadal pracuje nad jego kontynuacją.
Matematyka w wydaniu ZG PZŁ
Wraz ze stanowiskiem NRŁ pojawiło się oświadczenie ZG PZŁ. W odróżnieniu od pierwszego komunikatu zamieszczonego w Związkowej witrynie, który mógł właściwie ugruntowywać pogląd nieświadomych odbiorców o krwawych poczynaniach myśliwych, tutaj Piotr Jenoch skupia się na liczbach, wyjaśniając tym samym genezę całego problemu. Pisze mianowicie, ile dzików ma rzeczywiście zostać odstrzelone w bieżącym sezonie łowieckim. A jest to dla całego kraju zatwierdzona przez Lasy Państwowe wartość „ponad 185 tys.” osobników (pamiętajmy bowiem, że nowelizacja rozporządzenia z 1 sierpnia 2017 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie rocznych planów łowieckich i wieloletnich łowieckich planów hodowlanych zniosła górną granicę planowania w przypadku dzików). Łowczy krajowy nie dodaje jednak, że dotyczy to samego PZŁ (tj. nie uwzględnia m.in. OHZ-etów LP, zajmujących ok. 2 mln ha, ani parków narodowych). W jego piśmie zabrakło tylko wyjaśnienia podstaw mechanizmu planowania w przypadku dzika. Informacja o tym, że strzela się więcej, niż wynika z inwentaryzacji liczebności, również spotykała się z powszechnym niezrozumieniem ze strony oburzonego społeczeństwa. Trzeba mieć świadomość, że zaprezentowana przez Piotra Jenocha wysokość pozyskania będzie powiększona o odstrzał sanitarny, który z końcem listopada zatrzymał się na poziomie 29,5 tys. Do tej pory w skali kraju zapewne przekroczyliśmy więc już barierę 200 tys. strzelonych dzików. Dla porównania w minionym sezonie łowieckim w PZŁ pozyskano 308,6 tys. sztuk czarnego zwierza (dane Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu), sanitarnie odstrzelono zaś kolejne 22 tys.
Szeroko dyskutowane przekonanie, że 210 tys. dzików padnie ofiarą myśliwych w ciągu kilku styczniowych weekendów (czy w dwa miesiące, jak pisze Piotr Jenoch), co doprowadzi do wybicia populacji, wynikało w każdym razie z pomieszania faktów i z niejasnych komunikatów urzędów odpowiedzialnych za gospodarkę łowiecką.
Odnosząc się do mniejszej niż w poprzednich latach wielkości planu odstrzału dzików w tym sezonie, łowczy krajowy wnioskuje, że liczebność populacji została ograniczona w stosunku do poprzednich lat, co dowodzi skuteczności „kompleksowych działań prowadzonych przez Polski Związek Łowiecki”. Zaznacza też, że każdy myśliwy jest zobowiązany do przestrzegania zasad etyki łowieckiej, a także deklaruje zrozumienie dla konieczności prowadzenia działań zwalczających ASF i zapewnia o gotowości do pomocy organom państwa w tym zakresie. Piotr Jenoch nie dotyka przy tym samej kwestii skoordynowanych polowań wielkoobszarowych, a szkoda, bo rzuciłoby to więcej światła na koncepcję, która pośrednio spowodowała aktywizację mediów i oburzenie społeczeństwa na bodaj niespotykaną dotąd skalę, naraziła na szwank wizerunek myśliwych, poirytowała polujących, a nawet doprowadziła do „wypowiadania posłuszeństwa ministrowi środowiska”.
Polowania skoordynowane
O koncepcji intensywnych polowań zbiorowych z psami (chodziło o zapewnienie ich dużej skuteczności) na dziki, zmierzających do ograniczenia ryzyka przemieszczania się choroby na zachód kraju, mówiło się już od pewnego czasu. Ostatecznie pomysł został przedstawiony przez głównego lekarza weterynarii na posiedzeniu grupy roboczej ds. monitorowania i zwalczania ASF u dzików na początku grudnia ub.r. Zsynchronizowane polowania miały się odbywać na granicy między obszarem ochronnym (strefą żółtą) a terenem bez żadnych obostrzeń związanych z ASF-em, później zaś w samej strefie żółtej. Aby uniknąć spowodowania migracji zwierząt potencjalnie zakażonych, zbiorówki nie powinny być prowadzone w pasie 20 km od granic strefy żółtej z czerwoną lub niebieską, gdzie zaleca się prowadzenie polowań indywidualnych. W założeniu chodziło także o to, by w sąsiadujących ze sobą obwodach zbiorówki odbyły się w tym samym terminie, co miało ograniczyć przemieszczanie się dzików na sąsiednie, pozbawione presji łowieckiej obszary. Główny lekarz weterynarii w wewnętrznym dokumencie wskazał konkretne obwody, w których przewidziano skoordynowane polowania. Jak wynikało z ustaleń, w ich planowaniu miał też zostać uwzględniony stopień zaawansowania realizacji odstrzału sanitarnego tam, gdzie był on zlecony. Polowania wielkoobszarowe mogłyby się przy tym odbywać w drodze odstrzału sanitarnego (a więc z przysługującym ryczałtem za odstrzał dzików) w miejscach, w których powiatowi lekarze weterynarii wydaliby stosowne akty prawne.
Wątpliwości związane z powyższą ideą w pewnym stopniu rozwiewają komunikat głównego lekarza weterynarii z 9 stycznia br. oraz datowana na ten sam dzień opinia przygotowana przez Państwowy Instytut Weterynaryjny – Państwowy Instytut Badawczy w Puławach. Jak wskazuje Główny Inspektorat Weterynarii, polowania zbiorowe skoordynowane nie różnią się od klasycznych zbiorówek, z wyjątkiem tego, że należy je zsynchronizować w łowiskach w sąsiadujących ze sobą powiatach. Powinny one zostać przeprowadzone w niektórych obwodach w województwach: pomorskim, warmińsko-mazurskim, podlaskim, mazowieckim (w tym na obszarze całego okręgu warszawskiego), łódzkim, świętokrzyskim, lubelskim i podkarpackim (z grubsza ilustruje to poniższa rycina).

Ryc. PIWet-PIB
Polowania odbywałyby się najpierw w strefie bez obostrzeń w związku z ASF-em, później przesunęłyby się w kierunku wschodnim, w granicach obszaru ochronnego (strefy żółtej). Zamysł przyświecający takiej propozycji jest wzorowany na rozwiązaniu czeskim oraz realizowanym aktualnie w Belgii, która z ASF-em u dzików boryka się od września ub.r. Jak mówi w rozmowie z BŁ lek. wet. Paweł Niemczuk, niezależnie od polowań skoordynowanych odstrzał należałoby intensyfikować wzdłuż granicy wschodniej i północnej (z obwodem kaliningradzkim). Zgodnie z dotychczasową praktyką i ustaleniami z powiatowymi lekarzami weterynarii powinno się też kontynuować działanie w strefach z obostrzeniami. Redukcję populacji dzików GIW umotywował po pierwsze tym, że ten gatunek stanowi rezerwuar wirusa ASF-u, po drugie zaś tym, że restrykcje dotyczące chociażby eksportu mięsa wieprzowego są wprowadzane również na obszarach występowania choroby u czarnego zwierza. Tutaj mała uwaga dotycząca poprawności terminologicznej, na co uczula PIWet-PIB – człowiek to mechaniczny czynnik transmisji wirusa ze środowiska do gospodarstwa (co nie wyklucza nieodpowiedzialnych zachowań, takich jak handel trzodą niewiadomego pochodzenia czy niestosowanie się do zasad bioasekuracji), natomiast jego wektorem i rezerwuarem jest dzik.
Na potrzebę intensyfikacji polowań (obok bioasekuracji oraz poszukiwania i utylizacji padłych dzików) w strefach z obostrzeniami oraz 100-kilometrowym pasie buforowym (wspomniany obszar WAMTA) wskazuje również opinia PIWet-PIB w Puławach, będąca w kontrze do apelu o wstrzymanie odstrzału, który wystosowało do premiera 160 naukowców reprezentujących nauki przyrodniczo-łowieckie. W dokumencie podkreślono przy tym, że na pozostałym obszarze kraju należy prowadzić planową gospodarkę łowiecką ukierunkowaną na redukcję dzika (dążenie do stanu 1 osobnik na 1 tys. ha jest wciąż aktualne), uwzględniającą zagrożenia związane z rozprzestrzenianiem się choroby. Jak bowiem czytamy, przy dużej liczebności dzików i bez działań w zakresie jej ograniczania znacznie wzrasta ryzyko transmisji wirusa na pozostałe regiony kraju. Następstwem tego byłyby z kolei pojaw choroby u trzody chlewnej oraz idąca za tym konieczność zabicia i utylizacji wielu tysięcy świń, wliczając prośne lochy, warchlaki oraz prosięta.
Naukowcy z Puław podkreślają także, że decyzje z zakresu odstrzału weryfikowano z doświadczeniami innych państw, w tym Estonii, gdzie udało się doprowadzić do zmniejszenia liczby przypadków ASF-u u dzików. Tymczasem w Polsce notuje się ich ciągły wzrost. Trzeba tutaj dodać, że te działania są też zgodne z wybiórczo cytowanymi przez media i aktywistów zaleceniami Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), który wprawdzie nie podaje obecnie bezpiecznego poziomu zagęszczenia dzików, ale poleca jego zmniejszenie i stabilizację liczebności gatunku.
Jak widać, samo założenie zsynchronizowanych polowań wielkoobszarowych było słuszne. Dopiero po spotkaniu łowczych okręgowych w Ministerstwie Środowiska, zwołanym 28 grudnia ub.r. w obliczu nasilających się protestów rolników, nastąpiło irracjonalne rozszerzenie koncepcji i oparcie jej na linii Odry.
Łowczowie źle zrozumieli?
Jednego możemy być pewni – zamieszanie wywołane odstrzałem dzików zwróciło uwagę opinii publicznej na problem ASF-u i bioasekuracji. Trudno sobie wyobrazić lepszą kampanię promocyjną. Inna rzecz, że w kwestii kształtowania wizerunku zrobiliśmy duży krok do tyłu. Przekaz mediów o tym, że również myśliwi sprzeciwiają się bezzasadnym i nieprzemyślanym odgórnym decyzjom, był dość mglisty. Jednocześnie wśród myśliwych – szczególnie tych z do tej pory nieobjętej restrykcjami zachodniej części kraju, którzy powinni zachowywać gotowość na wypadek pojawu choroby – znacząco spadł poziom zaufania do instytucji odpowiedzialnych za kształtowanie polityki związanej ze zwalczaniem ASF-u, w tym zobowiązanego do realizacji zaleceń ministra środowiska ZG PZŁ. Przyczyna całego bałaganu może się okazać bardziej błaha, niż mogłoby się wydawać. Przypomnijmy, że łowczowie okręgowi kazali kołom łowieckim przystąpić do polowań (formalnie była to prośba, ale do jej spełnienia motywowało zapowiedziane przez prezesa NRŁ uwzględnienie zaangażowania kół łowieckich przy przedłużaniu dzierżaw obwodów, co przelało czarę goryczy). Pojawiły się nawet ponaglenia do realizacji odstrzału w formie wielkoobszarowych zbiorówek jako bezwzględnego obowiązku wynikającego z polecenia ministra środowiska. Po wybuchu ogólnopolskiej wrzawy przynajmniej w części okręgów wycofano się z tego pomysłu. Tam, gdzie polowania nadal mają się odbyć, myśliwi – zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami – zapewne będą je bojkotować i ograniczać się co najwyżej do dopinania planów.
Tymczasem, jak wyjaśnia Rafał Nowicki z ZG PZŁ, ustalenia co do polowań wielkoobszarowych od samego początku dotyczyły strefy określonej przez inspekcję weterynaryjną. Na pozostałych obszarach zalecano jedynie przyspieszenie tempa realizacji planów łowieckich w związku z roszczeniami rolników i ich niezadowoleniem demonstrowanym przez blokady dróg. Wychodzi więc na to, że część łowczych okręgowych nienależycie zrozumiała przekaz i żywcem przeniosła na swoje podwórko założenie skoordynowanych polowań wielkoobszarowych. Jeżeli rzeczywiście tak było nie dziwi, że niektórzy się z tego wycofali, kiedy zrozumieli, że sprawa ich nie dotyczy.
Rafał Nowicki tłumaczy także, że wymóg koordynacji polowań mógł spowodować konieczność zmian w harmonogramach zbiorówek zaplanowanych w sąsiadujących ze sobą obwodach, tak aby przeprowadzić je w ciągu jednego dnia. Odłożenie realizacji polowań dopiero na 12–13 stycznia br. zamiast natychmiastowego działania od początku nowego roku wiązało się natomiast z dochowaniem obligatoryjnego, minimum 14-dniowego okresu na poinformowanie urzędów.
Chciałoby się zapytać, po co było to całe bicie piany… Niestety w jego wyniku stanęliśmy w obliczu kryzysu podważającego działania Związku w oczach nie tylko społeczeństwa, lecz także myśliwych. Trudno będzie odbudować utracone zaufanie.
Adam Depka Prądzinski, Fot. Randy van Domselaar/Fotolia
Więcej na temat skoordynowanych (czyli wielkoobszarowych) polowań zbiorowych napiszemy w lutowym wydaniu BŁ.
Przeczytaj również
- Fundacja Ekologiczni w harmonii z naturą, we współpracy z PZŁ. Przekaż 1,5% podatku
- Wesołych świąt!
- Związek Zawodowy „Wspólna Sprawa” – rok działalności w obronie łowiectwa
- Pierwszy Piernikowy Przegląd Sygnalistów Myśliwskich w Toruniu
- UE uchyla drzwi do aktywnej ochrony wilka w państwach członkowskich
- Rzadka żołędnica znaleziona na Suwalszczyźnie
- KE rozpoczyna prace nad całkowitym wycofaniem ołowiu z amunicji myśliwskiej
- Puchar Bałtyku 2025. Druga edycja konkursu dzikarzy na Łotwie
- Przegrało dobro psów myśliwskich
- Organizacja KZD PZŁ w marcu nie ma sensu?