Izdebski chce odwołania Jenocha i audytu w PZŁ za 20 lat rządów Blocha
Listopad 13
14:30
2018
Wydrukuj
Ledwie poznaliśmy wstępne wnioski z audytu wewnętrznego przeprowadzonego w PZŁ, a informacje o nieprawidłowościach w zrzeszeniu przedstawili poseł Jarosław Sachajko (Kukiz’15) i Sławomir Izdebski (lider OPZZRiOR) podczas konferencji prasowej zorganizowanej 8 listopada br. w sejmie. To wystąpienie miało dość chaotyczny charakter – do jednego worka wrzucono kwestie finansowe i zaangażowanie PZŁ w profilaktykę ASF-u, tworząc dość karkołomne powiązanie. Na wstępie dowiedzieliśmy się bowiem, że przedmiotem konferencji jest brak nadzoru Ministerstwa Środowiska nad PZŁ, który – jak stwierdził Jarosław Sachajko – zarządza ogromnym majątkiem publicznym. Zdaniem posła ten zarząd wygląda tragicznie, ponieważ pieniądze „gdzieś” się rozchodzą, a jednocześnie brakuje kontroli nad walką z ASF-em.
Poseł skwitował, że nie można się godzić na skutki finansowe i gospodarcze powodowane przez tę chorobę dla budżetu państwa oraz gospodarstw rodzinnych. – Nie ma dalej na to zgody, dlatego wzywamy ministra środowiska do stanowczych, szybkich działań w celu wygrania z rozprzestrzeniającym się ASF-em i do należytego nadzoru nad majątkiem publicznym, jakim jest gospodarka łowiecka – apelował Sachajko, zanim przekazał głos Sławomirowi Izdebskiemu.
Lider OPZZRiOR, odnosząc się do różnych oskarżeń politycznych o rozkradzenie Polski, stwierdził, że w PZŁ mamy do czynienia z najdłuższą aferą finansową. Podkreślił, że walka ze Związkiem zajęła trzy lata (to przypisanie OPZZRiOR zasług we wprowadzeniu podległości PZŁ wobec Ministerstwa Środowiska oraz w zmianie na stanowisku łowczego krajowego), i alarmował, że przez 20 lat byliśmy okradani. Wyjaśnił, że przez ten czas organizowano w OHZ-etach polowania, z których sprzedawano tusze i trofea, a uzyskane z tego tytułu środki ponoć przepadały bez wieści. Według niego nie wiadomo nawet, o jaką ilość pieniędzy chodzi. – Nigdzie na świecie tak złodziejskiego modelu łowiectwa nie ma – mówił Izdebski z właściwą sobie retoryką.
Przewodniczący OPZZRiOR poinformował wreszcie, że w PZŁ został przeprowadzony audyt – jak stwierdził, niezgodnie z prawem i ze złamaniem przepisów o zamówieniach publicznych. Niemniej jednak kontrola miała wykazać, że w kasie zrzeszenia w ciągu krótkiego okresu, kiedy stanowisko łowczego krajowego piastuje Piotr Jenoch, brakuje 8 mln zł (nie wiadomo, czy chodzi o audyt finansowy, który został przerwany, czy o audyt dochodzeniowy, którego wstępne wyniki ujawniła BŁ). Ponoć zostali o tym powiadomieni łowczowie okręgowi z prośbą o zachowanie tego w tajemnicy. Sławomir Izdebski wskazał zarazem, że od oskarżania jest prokuratura, i powiedział, że został złożony wniosek o możliwości popełnienia przestępstwa. – PZŁ gospodaruje na majątku skarbu państwa, jakim jest zwierzyna dzika. Podlega także ustawie o zamówieniach publicznych. W dniu 26 października otrzymaliśmy właśnie informację, że jest defraudacja pieniędzy w tej szeroko rozumianej gospodarce łowieckiej, więc postanowiliśmy wystąpić do prokuratora generalnego z wnioskiem o domniemanie [popełnienia przestępstwa – przyp. red.]. Bo nikogo nie oskarżamy, bo dzisiaj nie wiemy kto… Wiemy dzisiaj, że zarządza PZŁ i gospodarką pan Piotr Jenoch, więc trudno oskarżać kogokolwiek, kiedy prezesem jest ten człowiek – argumentował w nie do końca jasny sposób.
Izdebski przekazał także, że poprosił ministra środowiska o przeprowadzenie audytu gospodarki łowieckiej, ponieważ uważa, że „to jeden wielki przekręt, który (…) sięga 20 lat”. Apelował o natychmiastowe przystąpienie do działań kontrolnych przez firmę wyłonioną w drodze przetargu. – Jak to jest, że dzisiaj nikt nie odpowiedział, że do budżetu państwa przez 20 lat nie wpłynęła ani jedna złotówka z tytułu gospodarki łowieckiej? – zastanawiał się. I wytykał, że myśliwi oraz OHZ-ety sprzedają tusze, za odszkodowania płacą rolnikom nędzne kwoty, a na górze giną „ogromne miliony”. Lider OPZZRiOR zapowiedział też, że w tym tygodniu do MŚ zostanie złożony wniosek o odwołanie ze stanowiska Piotra Jenocha do czasu wyjaśnienia nieprawidłowości. – Dlaczego do dziś nie ma sprawozdań finansowych z upolowanej zwierzyny, ze sprzedanych tusz i poroży z polowań, w których brali udział zagraniczni myśliwi? – pytał. – Być może są to nawet miliardy złotych – kontynuował. Choć, jak zaznaczył, nie mamy do czynienia z aferą na miarę FOZZ czy Amber Gold, to pod względem czasu trwania i znaczenia gospodarczego zalicza się ona na pewno do jednej z większych.
Poseł Sachajko ocenił zaś, że Ministerstwo Środowiska od lat udaje, że nie może nic zrobić z PZŁ, i podejmuje pozorowane działania. – Nie możemy dłużej pozwolić, aby monopol, jakim jest PZŁ, niszczył polskie środowisko, niszczył polskie gospodarstwa i (…) żerował na majątku publicznym. Dlatego ponownie wzywamy ministra środowiska, ministra Ziobrę o realny nadzór i zmiany tego modelu – mówił.
Izdebski zauważył, że PZŁ był państwem w państwie. Stwierdził też, że Lech Bloch został zwolniony [przypomnijmy, że w rzeczywistości odszedł na emeryturę – przyp. red.] w aurze podejrzeń o malwersacje finansowe, nadużycia i niegospodarność. Na to miejsce został zaś powołany jego najbliższy współpracownik, który dzisiaj chce prowadzić audyt własnej działalności. Szef OPZZRiOR nie do końca wierzy w szczerość intencji nowego łowczego krajowego. Choć nikogo nie oskarża, to nie sądzi, że Piotr Jenoch aż tak się zmienił od czasu zgodnej współpracy z poprzednim przewodniczącym ZG PZŁ. – Chyba że chce swoją współodpowiedzialność przelać tylko i wyłącznie na Lecha Blocha i szeregowych pracowników. Ale chyba państwo też nie jesteście w stanie uwierzyć, żeby szeregowy pracownik przez rok czasu ukradł 8 mln zł – mówił. Sławomir Izdebski zapowiedział wreszcie, że w tym tygodniu – o ile nic mu się w tym czasie nie stanie – poda nazwiska wysoko postawionych w świecie polskiej polityki osób, które przez 20 lat brały czynny udział w polowaniach w OHZ-etach i mogły wiedzieć o tym, że „półtusze są sprzedawane i nikt nie rozlicza się z budżetem”, oraz będą w stanie wskazać, gdzie trafiały pieniądze.
– Apeluję o nadzór nad tym, co się dzieje w PZŁ, i kontakty z ministerstwami, aby tę sprawę wyjaśnić. Dalsze trwanie takiej gospodarki łowieckiej spowoduje za chwilę miliardowe straty (…), kiedy ASF pojawi się w zagłębiach wieprzowych – zakończył konferencję poseł Sachajko.
O co wobec tego chodzi – o ASF, brak pieniędzy w kasie PZŁ, wstępny wynik audytu, który na taki brak nie wskazał, czy nielegalny obrót dziczyzną i przekręty podczas polowań w OHZ-etach? I o których milionach mowa? PZŁ na razie nie zajął stanowiska w tej sprawie. Z niecierpliwością czekamy więc na kolejne doniesienia Sławomira Izdebskiego.
Red., Fot. materiały prasowe