strona główna

Aktualności

Zamieszanie z manifestacjami

Zamieszanie z manifestacjami
Styczeń 31 12:25 2018 Wydrukuj

Ostatnie zebranie łowczych okręgowych 29 stycznia przyniosło potwierdzenie doniesień o zamiarze ustąpienia ze stanowisk łowczego krajowego Lecha Blocha oraz przewodniczącego NRŁ Andrzeja Gduli (pierwszy złożył wniosek o odejście na emeryturę z końcem marca br., drugi zaś zapewnił o swojej rezygnacji w dniu wejścia w życie zmian w Prawie łowieckim wprowadzających dezubekizację struktur Związku). Po spotkaniu pojawiła się również informacja o planowanym na piątek 9 lutego pod sejmem wiecu poparcia dla łowiectwa. Jednocześnie z mediów społecznościowych docierały wieści o oddolnej inicjatywie ogólnopolskiej manifestacji pod Ministerstwem Środowiska organizowanej tydzień wcześniej, czyli 2 lutego. Jej hasłem ma być „TAK dla dezubekizacji, NIE dla upartyjnienia PZŁ”.

 
To odpowiedź na wniesioną przez Henryka Kowalczyka poprawkę wprowadzającą m.in. nominację łowczego krajowego oraz weryfikację kandydatur łowczych okręgowych przez ministra środowiska. Wygląda na to, że od początku była mowa o tej samej demonstracji.
 
Gdy już opadły pierwsze emocje, okazało się, że część łowczych okręgowych opacznie zinterpretowała polecenie łowczego krajowego. Założyli oni, że najsensowniej byłoby gremialnie wyrazić brak akceptacji dla pewnych zmian dotykających łowiectwo w trakcie posiedzenia sejmu, które ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Nikt nie zweryfikował jednak jego terminu (6–8 lutego), stąd błędna informacja o wiecu 9 lutego. W rzeczywistości chodziło natomiast o wsparcie przez zarządy okręgowe manifestacji planowanej na 2 lutego. Część łowczych już zapełnia autokary, ale ponieważ czasu na dobre przygotowanie wyjazdu do stolicy jest mało, wielu z nich bagatelizuje polecenie i nie zamierza wysyłać delegacji. Ponadto demonstracja odnosi się do zmian, o których wiadomo było z medialnego przecieku (dopiero 30 stycznia Ministerstwo Środowiska potwierdziło zamiary dekomunizacji PZŁ – więcej o tym TUTAJ). Władze Związku nie zostały o nich poinformowane drogą administracyjną, a poprawki ministra Kowalczyka jeszcze nie trafiły pod obrady sejmowych komisji. Pospolite ruszenie myśliwych zwołano więc w ciemno.
 
ZG PZŁ swoim zwyczajem nie zabiera oficjalnego głosu ws. planowanej demonstracji (nikt nie sprostował nawet przekazywanej w dobrej wierze informacji z błędnym terminem wiecu). W swoim stanowisku z 30 stycznia zaapelował jedynie o „poparcie działań, które nie dopuszczą do zatracenia społecznego charakteru (…) Organizacji o 95-letniej tradycji” (pełna treść TUTAJ) – cokolwiek by to znaczyło – oraz postraszył upadkiem „Polskiego Modelu Łowiectwa”. Pojawiły się nawet spekulacje, że tuszowanie udziału struktur Związku w organizacji zgromadzenia ma umożliwić pojawienie się na nim byłego ministra środowiska Jana Szyszki. Gdyby wziął udział w pikiecie pod szyldem ZG PZŁ, łatwo byłoby postawić mu zarzuty współdziałania z „układem”. Tymczasem wciąż żyją nadzieje, że prof. Szyszko jeszcze odegra znaczącą rolę w odbudowie zrzeszenia po ustawowej transformacji, przed którą stoimy.
 
Za zielonym rajdem terenówek do Warszawy stoją indywidualni myśliwi. Nie ma jednak ani formalnego lidera (wbrew licznym zachętom płynącym od wirtualnej społeczności nie podjęła się tego rzecznik prasowa PZŁ Diana Piotrowska), ani jasno sprecyzowanych postulatów. Z Urzędu m.st. Warszawy dowiadujemy się jedynie, że zgromadzenie zgłosiła osoba prywatna. Jego celu nie określiła. Okręgi przyłączają się do inisjatywy w geście wymuszonej solidarności. Wobec tego pod gmachem ministerstwa, o ile frekwencja dopisze, może dojść do konfliktu interesów – jedni będą manifestować poparcie dla dezubekizacji, a drudzy pojawią się w ramach obrony zagrożonego polskiego modelu łowiectwa i zarazem zaprotestują przeciwko weryfikowaniu komunistycznej przeszłości działaczy związkowych. W gruncie rzeczy nie wiadomo bowiem, o co chodzi w tym szturmie na gmach przy ul. Wawelskiej.
 
Zastanawia również treść uchwały, którą ma podjąć NRŁ na nadzwyczajnym posiedzeniu 1 lutego (zbierze się zapewne w okrojonym składzie). Nie wspomniano w niej słowem o dezubekizacji. Jest tam natomiast sprzeciw wobec „wszelkich prób ograniczenia wewnętrznej demokracji i samorządności PZŁ”, przejawiających się likwidacją części społecznych, pochodzących z wolnych wyborów organów PZŁ, ich marginalizacją i pozbawieniem znaczenia. Pojawił się też apel do ministra Henryka Kowalczyka o rozwagę w decyzjach. Pytanie, jak NRŁ rozumie ową rozwagę.
 
Jeżeli poparcie protestu przez władze PZŁ nie ma stanowić ostatniej próby utrzymania stanowisk, to wszyscy działacze, którzy z mocy nowelizacji mieliby je stracić, powinni dobrowolnie podać się do dymisji przed wyjazdem do Warszawy. Wówczas cel przyświecający myśliwym – zamanifestowanie, że i z nami muszą się liczyć rządzący przy podejmowaniu decyzji, szczególnie kiedy nas one bezpośrednio dotykają, oraz wyrażenie niezgody na ustawowe ograniczenia samorządności – byłby transparentny i wiarygodny. Nie zmieni to jednak przekonania, że z demonstrowaniem swoich racji spóźniliśmy się przynajmniej kilka lat. Nie skorzystaliśmy z szansy wprowadzenia zmian podczas ostatniego Krajowego Zjazdu Delegatów PZŁ, więc swoją radykalną propozycję naprawy systemu podsuwa nam rząd. Jeśli frekwencja na piątkowej manifie okaże się mała, to narazimy się na śmieszność. Zarazem jednak myśliwi dowiodą tego, jak bardzo uprzykrzyły się im ostatnie lata funkcjonowania Związku. Powinno dać to do myślenia jego zarówno obecnym, jak i przyszłym władzom.
 
Tekst i zdjęcie ADP

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.