strona główna

Aktualności

Niespójne działania ws. ASF-u

Niespójne działania ws. ASF-u
Czerwiec 29 14:13 2017 Wydrukuj

Zamierzali wywieźć na taczce łowczego okręgowego Romana Laszuka, skończyło się na widowiskowym przetransportowaniu symbolizującej go kukły. Towarzyszył jej medalion dzika z koroną, który miał karykaturalnie ilustrować pobłażliwość dla tego gatunku, podczas gdy oczekiwania rolników wiążą się z jego całkowitą eliminacją na wschodzie Polski.
 
Rolnicy i hodowcy trzody chlewnej z powiatu bialskiego (z siedzibą w Białej Podlaskiej) podczas spotkania nt. ASF-u zorganizowanego 26 czerwca przez starostę Mariusza Filipiuka nie skąpili ostrych słów wobec – ich zdaniem – zbyt opieszałego i zachowawczego odstrzału dzików. Panuje przekonanie, że PZŁ sobie z tym zadaniem nie poradził. Atmosferę podgrzewa odnoszenie się do danych z krytykowanej również na łamach jesiennej inwentaryzacji, która wykazała średnie zagęszczenia dzików w kraju na poziomie wykluczającym możliwość rozprzestrzeniania się wirusa, czyli 5 os./1000 ha. Stawiane są także zarzuty, że łowczy okręgowy nie koordynuje redukcji w poszczególnych obwodach – nasilenie polowań w jednym łowisku skutkuje przemieszczaniem się zwierząt do sąsiadów, którzy nie zawsze tak samo angażują się w odstrzał. Problem pozostaje więc nierozwiązany. Rolnicy nie szczędzą również zdecydowanej krytyki pod adresem ministerstwa rolnictwa. Nieobecność posłańców ministra Jurgiela na spotkaniu przyjęto z dużą dezaprobatą.
 
Czerwiec przyniósł nam rozwój ASF-u z dużym nasileniem w hodowlach trzody chlewnej. Przypadki wystąpienia choroby skoncentrowały się w powiecie bialskim, w gospodarstwach utrzymujących do 15 świń. Związane z tym oczekiwania wzmożenia redukcji czarnego zwierza podsyca przypuszczenie, że w ostatnich raportowanych z terenu tego powiatu przypadkach choroby u świń mogła się ona dostać do chlewni wraz z zielonką zebraną z pól, na których w materiale biologicznym dzików znajdował się wirus (tajemnicą poliszynela jest, że do transmisji choroby w części gospodarstw mógł się przyczynić lekarz weterynarii). Każdy pojaw ASF-u w chlewni wiąże się z uśmierceniem i utylizacją świń również w gospodarstwach wolnych od wirusa, ale stojących w strefie zapowietrzonej. Hodowcy zwrócili w tym względzie uwagę na skrajne kontrasty w likwidacji ognisk choroby – o ile myśliwi zasłaniają się etyką oraz okresem polowań i odmawiają odstrzału loch, o tyle inspekcja weterynaryjna uśmierca zdrowe maciory na chwilę przed wyproszeniem. Rolnikom zabrania się uboju na własny użytek stad przeznaczonych do likwidacji, myśliwych zaś zobowiązano do zagospodarowania w ten sposób tusz pozyskanych w drodze odstrzału sanitarnego.
 
Przyczyny rozgoryczenia hodowców świń są dużo bardziej złożone i wynikają przede wszystkim z braku spójności decyzji podejmowanych w ministerstwie rolnictwa oraz zestrojenia działań poszczególnych instytucji. Słychać z ich strony narzekania na opóźnienia w płatnościach, a także brak elementarnej pomocy psychologicznej dla ludzi, którzy w wyniku decyzji administracyjnych tracą dorobek życia i stają w obliczu niepewnej przyszłości, w dodatku obarczeni kredytami na podjęte inwestycje. Jak wylicza radny Marek Sulima, nie działa nie tylko odstrzał sanitarny, lecz także doradztwo ws. ewentualnego przebranżowienia oraz informowanie i podnoszenie świadomości mieszkańców. Inspekcję weterynaryjną trapią niedobory kadrowe. Rażą brak przejrzystych działań rządu i nieprzemyślana konstrukcja przepisów w zakresie profilaktyki choroby. Szczególnie w sytuacji, kiedy urzędnicy nie potrafią racjonalnie wyjaśnić przyświecających im założeń. Duże obawy wzbudza chociażby zablokowanie możliwości sprzedaży świń ze strefy zapowietrzonej, co się wiąże w zasadzie z utratą wyrównania cen przez ARR. Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce. Hodowców planuje się też obarczyć finansowym ciężarem wywiązania się z rozszerzonych wymogów bioasekuracji gospodarstw. Tyle tylko że ryzyko pojawu choroby i związana z tym konieczność likwidacji stada nie zachęcają do inwestowania. O ile małym rolnikom (o wielkości ekonomicznej gospodarstw do 15 tys. euro) zaproponowano środki na restrukturyzację z uruchomionych programów pomocowych, o tyle więksi są pozostawieni sami sobie.
 
Powiatowy lekarz weterynarii Radomir Bańko w odpowiedzi na zarzuty związane z likwidacją dzików przypomniał, że wydał zarządzenie, w myśl którego ich zagęszczenie na terenie powiatu ma zostać sprowadzone do poziomu 1 os./1 tys. ha. Zgodnie z tym założeniem ich liczba w poszczególnych obwodach dzierżawionych przez koła łowieckie na terenie powiatu bialskiego nie powinna przekraczać 10 szt. Wiadomo jednak, co nie uszło uwadze strony rolniczej i jasno wypływa przy okazji odstrzału sanitarnego (wykonanie znacznie przekraczające stan na marzec br.), że dane inwentaryzacyjne są dalekie od stanu faktycznego. Pod wpływem nacisków rolników Bańko zapowiedział jednak, że wkrótce nakaże wyeliminowanie dzików do zera.
 
Nie wszyscy uczestnicy spotkania ograniczyli się do narzekań. Wicemarszałek województwa lubelskiego Grzegorz Kapusta mówił o konieczności nadania wysokiego priorytetu sytuacji związanej z ASF-em, potrzebie doposażenia struktur odpowiedzialnych za walkę z jego rozprzestrzenianiem oraz pomocy dla hodowców. Poinformował także o zamiarach wypłacania ze środków urzędu 200 zł za każdego padłego lub odstrzelonego dzika. – Wszyscy odbijają piłeczkę, a przyczyna leży w bzdurnym ustawodawstwie i ludziach, którzy tworzą przepisy. Trzeba sensownie i mądrze zmienić prawo. W tej chwili rolnik jest osaczony jak zwierzyna – mówił z kolei jeden z hodowców. A jak wiemy, osaczona zwierzyna w końcu atakuje.
 
Tekst i zdjęcia ADP

Galeria

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.