strona główna

Aktualności

Senat w obronie polskiego modelu łowiectwa

Senat w obronie polskiego modelu łowiectwa
Czerwiec 02 14:35 2017 Wydrukuj

Ledwo ucichła wrzawa po głośno komentowanej konferencji w Toruniu, a już tematyka łowiecka zagościła w murach Senatu RP. Spotkanie pod jednoznacznym tytułem „Gospodarka łowiecka jako element ochrony środowiska przyrodniczego i zrównoważonego rozwoju” odbyło się 30 maja br. Zostało zorganizowane przez senacką Komisję Środowiska pod przewodnictwem senatora Zdzisława Pupy (PiS). Tym razem jednak audytorium nie bardzo dopisało. Oprócz parlamentarzystów w wydarzeniu wzięli udział: garstka myśliwych, z zaledwie kilkoma łowczymi okręgowymi i reprezentantami ZG PZŁ (do przerwy w sali obecni byli też przewodniczący Lech Bloch i rzecznik PZŁ Diana Piotrowska), oraz nieliczni leśnicy z wybranych regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych i osoby związane z branżą.

 
 
Konferencyjne wystąpienia utrzymano w duchu orędownictwa polskiego modelu łowiectwa. Przypomnijmy – za ministrem środowiska Janem Szyszką – główne trzy filary, na których się opiera. Pierwszy to jeden Polski Związek Łowiecki, drugi – zwierzyna jako własność skarbu państwa, i wreszcie trzeci – duża (3 tys. ha) powierzchnia minimalna obwodu łowieckiego. Bez nich pieczołowicie pielęgnowany polski model legnie w gruzach. Jak przekonywał szef resortu środowiska, dzisiejszy obraz naszej przyrody udało się osiągnąć dzięki kulturze użytkowania jej zasobów, a złożyły się na nią gospodarka leśna, polski model łowiectwa oraz rolnictwo. Ochrona środowiska przez użytkowanie nie tylko nie doprowadziła do jego degradacji, lecz także naśladuje katastrofy ekologiczne, które również pozwalają trwać pewnym gatunkom. Myśliwi realizują zaś swoją pasję w zamian za pracę społeczną wykonywaną na rzecz łowisk. Działalność ani myśliwych, ani leśników nie doprowadziła do uszczuplenia puli gatunków zamieszkujących Polskę. Obecnie podejmują oni wręcz przedsięwzięcia przeciwne, zmierzające do restytucji gatunków zagrożonych, takich jak sokół wędrowny czy głuszec i cietrzew.
 
Prelegenci zaprezentowali walory krajowych rozwiązań w zakresie zarządzania populacjami zwierzyny oraz korzyści, jakie mogą one przynosić gospodarce i społeczeństwu. Dlatego sporo miejsca poświęcono dziczyźnie – wymiernemu rezultatowi polowań, w którym pokłada się spore nadzieje związane z poprawą odbioru naszej pasji. Udostępnienie dziczyzny obywatelom ma spowodować postrzeganie myśliwego jako rozsądnego i roztropnego gospodarza zasobów przyrodniczych.
 
Prof. Dariusz Gwiazdowicz z Wydziału Leśnego UP w Poznaniu zwrócił uwagę na przemiany środowiska powodowane rosnącymi potrzebami i konsumpcjonizmem człowieka oraz na hipokryzję związaną z jednoczesnym żądaniem zachowania nienaruszonych obszarów i biernej ochrony przyrody. Wskazał także na znaczenie współczesnego łowiectwa, które powinno ograniczać przez racjonalną redukcję populacje gatunków licznych i zarazem wspierać te, których jest mało. Zasygnalizował też konieczność spojrzenia na działalność myśliwych w szerokiej perspektywie i współdziałania z otoczeniem w ramach innych elementów ochrony środowiska.
 
Potrzebę ingerencji człowieka w układy naturalne uzasadniała również prof. Wanda Olech-Piasecka z SGGW. Podkreśliła, że w warunkach krajobrazu obecnie przekształconego przez człowieka przyroda nie utrzyma równowagi bez jego udziału. Polski model łowiectwa, jak stwierdziła, wzorcowy z punktu widzenia gospodarowania populacjami, odpowiada na potrzeby przyrodnicze. Realizuje sprecyzowane cele w spójny i skoordynowany sposób, a nie należy zmieniać czegoś, co jest dobre… Kulturę łowiecką jako integralny element kultury narodowej zaprezentował zaś ks. dr Edward Rusin, proboszcz parafii pw. św. Huberta w Miłocinie. Zaapelował on do Komisji Środowiska o wsparcie działań PZŁ zmierzających do wpisania łowiectwa na krajową listę dziedzictwa ludzkości UNESCO. Jak się dowiedzieliśmy z wystąpienia prof. Dariusza Gwiazdowicza, takie starania już poczyniono. Niestety, wniosek spotkał się z odmowną, nieuzasadnioną merytorycznie decyzją.
 
Dwa wystąpienia poświęcone dziczyźnie można sprowadzić do konkluzji, że jest to zdrowy i odżywczy rodzaj mięsa, pozyskiwany z populacji zwierząt o najwyższym poziomie dobrostanu. Jego spożycie wymaga popularyzacji w polskim społeczeństwie. Problem jedynie w tym, jak przekonać rodaków, aby częściej gościło ono na naszych stołach. Z przekazów medialnych wiemy, że sprawę biorą na swoje barki Lasy Państwowe. Wzbudziło to pewne obawy przetwórców dziczyzny. Obecni na konferencji przedstawiciele firm Kanwil oraz Gobarto Dziczyzna (dawnego PKM Dziczyzna) zapewniali, że są w stanie przetworzyć większą niż dotychczas ilość mięsa dzikich zwierząt i efektywniej zagospodarować je na polskim rynku. Jednak pod warunkiem finansowego wsparcia marketingu i promocji produktów z dziczyzny oraz znacznego ograniczenia eksportu tusz nieprzetworzonych bezpośrednio za granicę (wg szacunków Jerzego Daniela, prezesa zarządu Kanwilu, może chodzić nawet o 40% masy skupowanego surowca). Sprzedaż mięsa zachodnim kontrahentom jest jednak konieczna, choćby ze względu na finansowe oczekiwania jego dostawców, w tym kół łowieckich, i duży popyt tamtejszego rynku. Reprezentanci firm przetwórczych podkreślali również, że dziczyzna już dostępna w Polsce wcale nie kosztuje dużo, zważywszy m.in. na relatywnie niską wydajność rzeźną tusz zwierząt łownych oraz wysoką jakość samego mięsa.
 
Na sam koniec dr hab. Marian Flis omówił pokrótce rozwiązania z zakresu szacowania szkód łowieckich w Polsce, Niemczech i Francji. Podkreślił on walory uregulowań dotychczas funkcjonujących w naszym kraju jako optymalnych zarówno dla skarbu państwa, jak i dla samych myśliwych oraz poszkodowanych. Miało to odpowiednio ukierunkować parlamentarzystów, którzy najpewniej już niedługo będą się musieli pochylić nad kolejną wizją regulacji szkodowych. Jak informował senator Józef Łyczak (PiS), docierają do niego głosy, że koła łowieckie zostały pozostawione same sobie. Natomiast to do parlamentarzystów należy jak najszybsze uporanie się z zamieszaniem wokół szkód wyrządzanych przez zwierzynę – przekonywał. W przeciwnym razie sytuacja myśliwych i polskiego łowiectwa tylko się pogorszy, a zależy nam na tym, by „królowało i było tak świetne jak w minionych latach”. Odnosząc się do dziczyzny, senator Łyczak skwitował wprost, że trzeba „przeciąć to, co się dzieje z firmami niemieckimi”, które za darmo biorą surowiec do siebie i robią na nim wielkie interesy.
 
Wśród wniosków zgłoszonych do komisji pojawiła się sugestia prof. Marka Gromca, eksperta Komisji Środowiska, aby powołać nowe odznaczenie – Nagrodę św. Huberta, którą wyróżniano by osoby zaangażowane w kultywowanie tradycji oraz wprowadzanie innowacyjnych rozwiązań w zakresie łowiectwa, ochrony przyrody i zrównoważonego rozwoju (przypomnijmy, że Medal św. Huberta został ustanowiony uchwałą NRŁ z 16 grudnia 1992 r. i nadaje się go za szczególne osiągnięcia w zakresie propagowania kultury i sztuki łowieckiej). Z kolei Krzysztof Szuster postulował potrzebę przygotowania telewizyjnego lub radiowego programu informacyjnego, który w dobrym czasie antenowym, w mądry, ale jednocześnie przystępny sposób przekazywałby społeczeństwu informacje o działalności myśliwych oraz ich racjach. Należałoby też spowodować, aby tezy dyskutowane w trakcie spotkania trafiły do szerokiego grona odbiorców.
 
Wiceminister Andrzej Konieczny w ramach podsumowania konferencji mówił zaś o konieczności przywrócenia elementarnej edukacji przyrodniczej w szkołach oraz – przychylając się do wyżej przedstawionej propozycji – o potrzebie oswojenia wizerunku myśliwego przez proste przekazy medialne.
 
Retransmisję z konferencji można znaleźć TUTAJ.
 
Tekst i zdjęcie ADP

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.