Komercyjny czy nie – informacja o odstrzale żubrów
Styczeń 27
15:29
2017
Wydrukuj
Na fali medialnego wzburzenia odstrzałem żubrów w Puszczy Boreckiej sejmowa Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa w środę (25.01) rozpatrzyła informację nt. gospodarowania populacją tego roślinożercy w Polsce. – Pomimo eliminowania wybranych osobników chorych, cierpiących, agresywnych, nieprzydatnych do dalszej hodowli czy też powodujących permanentne szkody w gospodarstwach liczebność żubrów w Polsce systematycznie i widocznie wzrasta – mówił Andrzej Szweda-Lewandowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska i główny konserwator przyrody.
Na koniec 2015 r. mieliśmy 1565 tych zwierząt (w tym 1347 w stadach wolnościowych). Oznacza to ponaddwukrotny wzrost stanu populacji w ciągu ostatnich dwóch dekad. Mimo to liczba odstrzeliwanych sztuk się nie zwiększa. W tym samym czasie ponad 200 osobników z Polski trafiło za granicę, do nas zaś w ramach różnicowania puli genowej sprowadzono ich 40. Docelowy stan liczbowy populacji żubra w Polsce ma wynieść, wg Szwedy-Lewandowskiego, ok. 2 tys. zwierząt.
Konieczność regulowania liczebności żubrów w Polsce uzasadniali lek. wet. Michał Krzysiak, opiekun białowieskiego stada, oraz prof. Wanda Olech-Piasecka z Wydziału Nauk o Zwierzętach SGGW w Warszawie, która 25 lat pracy poświęciła restytucji tego gatunku (wywiad z nią opublikowaliśmy w BŁ nr 7/2016 – do pobrania TUTAJ). Jedną z najbardziej podkreślanych przesłanek za odstrzałem (czy – stosując fachową nomenklaturę – eutanazją) stanowi dbałość o stan zdrowotny populacji.
Z uwagi na brak możliwości przyżyciowej diagnostyki wielu chorób zakaźnych dotykających żubry jest niezbędny ich bierny monitoring. Wiąże się on z koniecznością poboru materiału do badań od martwych osobników (padłych lub odstrzelonych). Oczywiście prowadzi się również ogólną ocenę stanu zdrowotnego po wyglądzie i cechach fizjologicznych, takich jak częstotliwość oddechu. Prof. Olech-Piasecka zapewniała, że zarządzanie opiera się przede wszystkim na obserwacji.
Wracając do chorób, białowieską populację żubra nęka np. nekrotyczne zapalenie napletka, stwierdzane u 47% eliminowanych osobników. W wyniku choroby napletek i żołądź prącia ulegają gniciu. Problemy z oddawaniem moczu to zaledwie jedna z konsekwencji. Jak informował Krzysiak, u 45% eliminowanych i padłych żubrów stwierdza się z kolei zapalnie płuc. Do pogorszenia kondycji tych zwierząt przyczyniają się także inwazje pasożytnicze.
Niekontrolowany pojaw i rozprzestrzenienie się niektórych chorób u żubrów miałyby tragiczne konsekwencje dla gospodarki. A zagrożenie jest realne. I to nie tylko ze strony groźnej dla ludzi gruźlicy (z powodu jej wystąpienia przed kilku laty wyeliminowano jedno z bieszczadzkich stad). Michał Krzysiak podaje, że w populacji żyjącej na wschodzie kraju wykryto też przeciwciała dla choroby niebieskiego języka, a u 80% przedstawicieli gatunku w Polsce – również wirusa Schmallenberg.
Konieczność redukcji liczebności żubrów jest jednak podyktowana w głównej mierze, o czym mówiła prof. Olech-Piasecka, przekraczaniem pojemności ustalonych dla miejsc ich bytowania. Dla każdej wolno żyjącej populacji sporządzono program ochrony, w którym wskazuje się liczebność dopuszczalną na danym terenie. Dla przykładu w Puszczy Boreckiej wynosi ona 95 os., w Puszczy Knyszyńskiej – 120 os., a w Puszczy Białowieskiej – 450 os. Prof. Wanda Olech-Piasecka wskazuje, że komisje zajmujące się żubrami spotykają się przynajmniej raz do roku, by rozwiązać problem nadliczbowych osobników. W przypadku żubra duże znaczenie ma dbałość o właściwą strukturę demograficzną. Powinno się usuwać głównie zwierzęta stare, nieistotne dla populacji, a często dotknięte typowymi dla przeżuwaczy zaburzeniami trawienia. Najwyżej w hierarchii stad stoją młode, płodne samice.
Do preferowanych rozwiązań w przypadku młodych zwierząt należą ich odłów i przekazywanie do innych hodowli. Ale o chętnych niełatwo. Stąd wynika konieczność ustalenia liczby żubrów, których wyeliminowanie nie przyniosłoby szkody dla populacji. – Robimy wszystko, co możliwe, żeby ten gatunek docelowo zwiększał swoją liczebność w Polsce – mówiła prof. Olech-Piasecka. Populacja rośnie mniej więcej w tempie 5% w skali roku.
W tej chwili działania ochronne sprowadzają się do poprawy warunków środowiska – odtwarzaniu podlegają tereny otwarte (pamiętajmy, że żubr to trawożerca) oraz zostaje zabezpieczony pokarm zimowy (wymagania gatunku wynoszą ok. 50 kg biomasy/os./dzień). Poprawa warunków bytowych jest też traktowana jako profilaktyka ewentualnych chorób.
Koncentracja zwierząt przy bezkonfliktowych miejscach dokarmiania odwodzi je od masowych wyjść na pola, co zwielokrotniłoby szkody i z pewnością nie sprzyjałoby akceptacji społecznej dla żubra. Natomiast ta stanowi warunek – wraz z zapewnieniem przestrzeni (min. 2 km2/os.) i pokarmu – utrzymywania istniejących stad i tworzenia nowych. W najbliższej przyszłości mają zostać zasiedlone Puszcza Augustowska (już w tym roku) oraz Puszcza Romincka.
Prof. Wanda Olech-Piasecka poinformowała też o realnych szansach przekazywania żubrów chętnym państwom zewnętrznym. Propozycja wsparcia w tym zakresie krajów UE, która padła w zeszłym roku ze strony ministra Szyszki, spotkała się z pewnym zainteresowaniem. Polskich żubrów nie chcą Niemcy (o dylematach związanych z tym gatunkiem u naszych zachodnich sąsiadów pisaliśmy TUTAJ), ale chętnie przygarną je Duńczycy, Czesi, Rosjanie, Hiszpanie, Portugalczycy i Rumuni. Łącznie nawet 30 osobników rocznie w ciągu najbliższych czterech lat.
Posłowie obecni na posiedzeniu pytali m.in. o kwestie samego komercyjnego odstrzału. Nerwowo zareagował na to minister Szweda-Lewandowski, który stwierdził, że nigdy nie był i nie jest on prowadzony. Jak jednak po chwili wytłumaczyła prof. Olech-Piasecka, budżet państwa nie przeznacza żadnych środków na utrzymanie populacji. Wobec tego nierozsądne byłoby odrzucenie możliwości zdobycia środków finansowych niezbędnych do realizacji działań ochronnych, w tym na utrzymanie siedlisk i monitorowanie populacji. Mówienie o zarabianiu w przypadku komercyjnego odstrzału, w sytuacji gdy danego osobnika tak czy inaczej trzeba wyeliminować (a zawsze jest to podyktowane potrzebami ochrony populacji), trzeba natomiast uznać za czystą hipokryzję.
Oprac. ADP, Fot. danmir12/Fotolia