strona główna

Aktualności

O przyszłości norowców…

Czerwiec 01 14:30 2015 Wydrukuj

27 marca br. we Wszechnicy Polskiej Szkole Wyższej w Warszawie odbyło się seminarium pt. „Kierunki zmian Prawa łowieckiego” zorganizowane przy współpracy z Klubem Absolwentów tej uczelni. Spotkanie połączono z promocją książki „Dzieje łowiectwa a ochrona przyrody w Polsce” Miłosza Kościelniaka-Marszała oraz podsumowaniem ubiegłorocznych imprez szkoleniowych psów z cyklu biesiad norowców. Za sprawą licznej reprezentacji hodowców – wśród gości znaleźli się także uznani sędziowie międzynarodowi Tomasz Borkowski i Małgorzata Supronowicz (wywiad z nimi ukazał się w  nr 3/2015 – do pobrania TUTAJ) – dyskusję zdominowały problemy kynologiczne, których na naszym podwórku nie brakuje, a w związku z ferworem wokół nowelizacji Prawa łowieckiego zostały zepchnięte daleko na boczny tor. I choć psy są nieodłącznymi towarzyszami łowów (ich posiadanie to wymóg podyktowany zarówno gospodarnością, jak i etyką), głos ich właścicieli wydaje się bagatelizowany.
 


Uczestnicy seminarium niejako na gorąco dowiedzieli się o postępach prac nad połączonymi nowelizacjami Prawa łowieckiego. Jak zauważył prowadzący blok prawny Miłosz Kościelniak-Marszał, oba projekty wykroczyły poza zalecenia zmian narzucone wyrokiem TK. Wariant rządowy stanowił przykład dokumentu „zabiurkowego”, nieprzystającego do łowieckiej rzeczywistości. Natomiast projekt poselski, choć dobry, wciąż pozostaje mocno zachowawczy i nie przygotowuje PZŁ na współczesne wyzwania (jak chociażby potrzeba zwiększenia atrakcyjności łowiectwa czy otwarcie Związku na nowo wstępujących). Proponowany kształt noweli nie jest też pozbawiony wad. Realne zagrożenie osłabienia sytuacji kół łowieckich roztacza zapis o możliwości rozwiązania umowy dzierżawy na wniosek PZŁ argumentowany uchybieniami w prowadzeniu prawidłowej gospodarki. Rozstrzygnięcia i doprecyzowania wymaga z kolei chociażby kwestia poszukiwania postrzałków (jest czy nie jest polowaniem? do kogo należy zwierzyna dostrzelona przez przewodnika psa?), a także związanego z łowami z norowcami jednoznacznego określenia miejsca wykonywania polowania oraz możliwości rozkopywania nor (czy życie psa uznawać za ważniejsze od stabilności zwierzęcego domostwa?). Głośny temat Łowieckiego Funduszu Odszkodowawczego – projekt stosownej ustawy wciąż podlega konsultacjom – został w zasadzie skwitowany przez prelegenta w kilku zdaniach krytyki. Wdrożenie proponowanego przez posłów PSL systemu rekompensat finansowych za szkody wyrządzane przez zwierzynę jest w praktyce bardzo mało prawdopodobne.

Genezę i założenia przyświecające biesiadom norowców przybliżył zebranym Paweł Lisiak. – Początki naszych spotkań sięgają końca lat 90. i wiążą się ze zmianami w regulaminach konkursów, które doprowadziły do spadku przydatności psów w łowisku. Gdyby nie napływ norowców spoza granic Polski, zupełnie zatracilibyśmy użytkowość tej grupy czworonogów. Na przestrzeni lat doskonalenia norowców przez udział w biesiadach udało się znacznie poprawić ich użytkowość – mówił. Postawił też zasadnicze pytanie: czy chcemy mieć psy norujące, czy tylko przypominające je wyglądem? Do tego zdaniem uczestników spotkania prowadzą konkursy organizowane według regulaminu PZŁ. A może dla tej grupy psów nie ma miejsca we współczesnym łowiectwie? Wobec takiego postawienia sprawy miliony wydawane na programy restytucji zwierzyny drobnej wyrzucano by w błoto. Można niestety zaryzykować stwierdzenie, że organizatorzy i uczestnicy biesiad są jednymi z ostatnich, którzy interesują się jeszcze jamnikami szorstkowłosymi oraz jagdterierami.

W ubiegłorocznym cyklu biesiad bezkonkurencyjne okazały się psy Filipa Marchwickiego – niemieckie teriery myśliwskie Rani, Radża i Rika „Leśna Furia”, które w kategorii terierów (w klasyfikacji prowadzonej na potrzeby biesiad) uplasowały się na trzech pierwszych miejscach. Wykazały się więc najlepszą pracą w norze. Hodowca został uhonorowany pamiątkowym krawatnikiem, którego wzór jest zarezerwowany dla posiadaczy najlepszych norowców. Wśród jamników zwyciężyła niepokonana Certa Anons Pauliny Lisiak (właścicielka również otrzymała pamiątkowy krawatnik).

W ostatnim czasie gorące emocje budzi problem zgodności biesiad norowców z prawem. Wiele środowisk obrońców zwierząt mocno je kontestuje. W efekcie tego spotkania szkoleniowe w Polsce odbywają się niejako w ukryciu, a wartości psów ich posiadacze muszą dowodzić na konkursach poza granicami kraju (na kuriozum zakrawa fakt, że zdobyte tam wnioski na championów są rozpatrywane według regulaminu międzynarodowej federacji kynologicznej FCI – tej samej, do której należy także Polska).

Zdaniem mec. Miłosza Kościelniaka-Marszała ani Prawo łowieckie, ani ustawa o ochronie zwierząt jednoznacznie nie zabraniają organizowania imprez kynologicznych o charakterze biesiad norowców. – W ustawie o ochronie zwierząt istnieje zapis o zakazie znęcania się nad nimi, ale nie znajduję w tym paragrafie niczego, co pokrywałoby się z koncepcją biesiad. Intencją organizatorów nie jest doprowadzenie do zagryzienia lisa, ale przede wszystkim jego wygonienie z nory. W razie zwarcia następuje możliwie szybka interwencja zmierzająca do rozdzielenia zwierząt. Jako wiążący traktuje się tutaj regulamin – argumentował. Potwierdził to Paweł Lisiak, który przypomniał, że najwyżej ocenia się najszybsze i bezkontaktowe wygnanie drapieżnika. Należy także podkreślić, że nadrzędny cel biesiad to jak najlepsze przygotowanie czworonogów do zadań stawianych im w łowisku.

Zarzut znęcania się można by z kolei wysunąć wobec organizatorów prób i konkursów norowców. – To nikomu niepotrzebna zabawa, stworzona dla niepolujących posiadaczy psów ras norujących, którzy prawdopodobnie nigdy nie dopuszczą ich do kontaktu z drapieżnikiem – stwierdził jeden z dyskutantów. Niestety w całej tej sprawie istnieje jeszcze inny mankament. Mianowicie imprezy kynologiczne oraz szkolenia psów na obiektach „pod auspicjami” PZŁ mogą być organizowane tylko zgodnie z obowiązującymi regulaminami prób i konkursów pracy psów myśliwskich (pismo Łowczego Krajowego z 4 kwietnia ub.r., sygn. L.dz.200/HZ/201). – FCI respektuje wyłącznie jedną organizację krajową. U nas jest to ZKwP. I to nie ta instytucja stanowi problem. Punkt wyjścia to zapisy porozumienia między PZŁ a ZKwP. Efektem tego, że myśliwi mają w tej ostatniej słabych reprezentantów, jest odcięcie możliwości organizowania biesiad norowców, dzikarzy czy złajowisk pod pełną osłoną prawną – mówił sędzia oraz hodowca Tomasz Borkowski. Uregulowania wymaga zatem kwestia organizowania imprez kynologicznych pod auspicjami PZŁ i poza nimi. A to, zdaniem Borkowskiego, da się zrobić. Czy pochyli się nad tym ustawodawca? Trwające prace nad nowelizacją Prawa łowieckiego jak na razie nie podejmują prawdziwych problemów kynologii łowieckiej.

Tekst i zdjęcia Adam Depka Prądzinski

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.