Ta historia nie zaginie - 60 lat KŁ "Jenot" w Częstochowie
Grudzień 01
10:30
2016
Wydrukuj
Nie była to ani najgłośniejsza, ani największa bitwa w dziejach pogranicza ziem świętokrzyskiej i śląskiej. Nie wpłynęła też znacząco na przebieg powstania z 1863 r., choć dowódcy przyniosła awans na stopień majora. Dla miejscowych oraz znawców lokalnej historii pozostaje jednak wyjątkowa, bo nierozstrzygnięta. Tę wyjątkowość postanowiło utrwalić, nie tylko w zawodnej ludzkiej pamięci, lecz także na kamiennej płycie, Koło Łowieckie „Jenot” z Częstochowy.
„Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, z krwią ojca dziedzictwem przechodzi na syna. Sto razy wrogów zgnieciona potęgą, skończy zwycięstwem...” – tym mottem Byrona inicjatorzy niezwykłej imprezy opatrzyli kamienną tablicę upamiętniającą miejsce, z którego powstańcy styczniowi, dowodzeni przez Zygmunta Chmieleńskiego, wyruszyli na lipcową potyczkę na polach między Rudnikami a Zarogiem.
Okazja do przypomnienia tego wydarzenia była niebagatelna, gdyż właśnie 28 lipca 2013 r. minęło dokładnie 150 lat od rzeczonej bitwy. Skoro już o historii mowa, nie sposób nie wspomnieć, że dla „Jenota” to okazja podwójna. Myśliwi bowiem w ubiegłym roku świętowali 60-lecie istnienia koła – było się więc czym pochwalić. Zamiast jednak obchodzić okrągły jubileusz we własnym gronie, „Jenot” postanowił dwie istotne daty połączyć w jedno równie ważne święto. Dlatego na niepozorną polanę zaprosił nie tylko osobistości z regionu, władze Lasów Państwowych i PZŁ oraz przedstawicieli zaprzyjaźnionych kół łowieckich, lecz także lokalną społeczność, by wspólnie uczcić bohaterów z lipca 1863 r.
O samej bitwie wiadomo w zasadzie niewiele. To raczej strzępki wspomnień, kronik, raporty z pola bitwy. Dotarcie do informacji o lipcowej potyczce kosztowało organizatorów przedsięwzięcia sporo pracy. Pewny jest fakt, że 28 (lub 27) lipca 1863 r. na polach przylegających do Rudnik i Zarogu, kilka kilometrów na północny wschód od Koniecpola, Chmieleński stoczył krwawy bój z wojskami zaborcy. 300-osobowy oddział powstańczy zadał przygniatającym siłom rosyjskim znaczne straty, ale wśród powstańców też było sporo zabitych i rannych. Źródła mówią o 25 lub 26 ofiarach. Zginął wówczas również dzierżawca wsi Zaróg Znanowski oraz jego 14-letni syn. Straszne prawo wojny – obaj nie mieli nic wspólnego z powstaniem.
Jak w kronikach z 1866 r. wspomina kurzelowski proboszcz, personalia większości powstańców, mimo prowadzonego śledztwa, pozostały nieznane. Wiadomo jednak o dowódcy żuawów noszącym obco brzmiące nazwisko. To „Ami”, czyli pochodzący z Francji Józef Chabrioll. Ten były podoficer francuskiej armii był powstańczym ochotnikiem. Walczył pod rozkazami Oxińskiego oraz Chmieleńskiego. Kapitan i dowódca kompanii został ranny w bitwie na podrudnickich polach. Rany okazały się śmiertelne – waleczny Francuz zmarł w pobliskim Seceminie. Zgodnie z ostatnim życzeniem spoczął w ukochanym Kurzelowie.
To właśnie takich jak on, choć często bezimiennych, chce w pamięci pokoleń zachować KŁ „Jenot”. I to właśnie dla takich jak dzielny „Ami” po raz pierwszy w Lesie Secemskim zabrzmiała zaintonowana przez uczniów rudnickiej szkoły „Rota”.
Tekst i zdjęcie Milena Kościelniak | BŁ nr 1/2014