Sprawdźmy, ile pieniędzy jest w PZŁ – projekt po drugim czytaniu wraca do komisji
Luty 28
09:55
2018
Wydrukuj
Sprawozdanie połączonych komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa o rządowym projekcie nowelizacji Prawa łowieckiego zostało zaprezentowane przez sprawozdawcę – poseł Annę Paluch (PiS) – na 59. posiedzeniu Sejmu RP 27 lutego. We wprowadzeniu zwróciła ona uwagę, że gospodarka łowiecka i szacowanie szkód łowieckich od lat budziły kontrowersje, a sposób ich realizacji rodził słuszne niezadowolenie rolników. Posłanka podkreśliła zarazem, że nie żyjemy w rajskim ogrodzie i myśliwi pełnią konieczną funkcję regulacyjną.
Z referowaną przez Annę Paluch treścią druku nr 2234 można się zapoznać TUTAJ.
Odroczenie drugiego czytania projektu nowelizacji Prawa łowieckiego o dwa tygodnie (początkowo miało się ono odbyć 7 lutego, tuż po przegłosowaniu projektu przez połączone komisje) minister Henryk Kowalczyk wytłumaczył potrzebą przeprowadzenia dodatkowych konsultacji z zainteresowanymi stronami. Zapewne ich rezultatem było złożenie 11 poprawek przez posła Jerzego Gosiewskiego (PiS). Wraz z kolejnymi 12 zgłoszonymi przez Pawła Suskiego (PO; nie zdołał przedstawić wszystkich, ale zanosi się na kolejną powtórkę z dotychczasowych prac w komisjach i podkomisji – tym razem jednak parlamentarzysta stwierdził, że postulaty strony społecznej wręcz „podwyższą samą kulturę łowiecką”) i szeregiem uwag Klubu PSL-Unii Europejskich Demokratów będą one procedowane na dzisiejszym (28 lutego) posiedzeniu połączonych komisji. W jego trakcie poznamy treść tych poprawek.
Jeden z głównych zarzutów wobec projektu rządowej nowelizacji Prawa łowieckiego stawianych na posiedzeniu Sejmu to niewłaściwe rozwiązanie zagadnienia likwidacji szkód łowieckich (oprócz niego silnie podkreślano zignorowanie sugestii napływających ze strony społecznej, czyli od nastawionych antyłowiecko aktywistów przyrodniczych). Posłowie opozycji domagali się wprowadzenia mechanizmu całkowitego pokrywania roszczeń przez państwo (wraz z przywróceniem koncepcji Funduszu Odszkodowawczego) lub przynajmniej częściowego zaangażowania budżetu. Minister Kowalczyk tłumaczył jednak, że zdecydowano się pozostawić fundamenty dotychczasowego systemu, tj. wypłacanie rekompensat przez myśliwych, co podtrzymuje ich motywację do przeciwdziałaniu powstawaniu szkód wyrządzanych przez zwierzynę. Podkreślił przy tym, że nadal pozostanie możliwe ugodowe rozstrzyganie konfliktów. Dopiero w sytuacji klinczu ma interweniować rozjemca w osobie przedstawiciela urzędu gminy bądź sołtysa. Na pytanie, czy PZŁ wytrzyma ewentualne obciążenia finansowe w razie przejmowania odpowiedzialności od niewypłacalnych lub bankrutujących kół łowieckich, minister odpowiedział, że stan finansów Związku jest nieznany. Brak transparentności w tym zakresie to również rezultat dotychczasowego niesprawnego zarządzania organizacją. Wobec tego powinniśmy pozwolić zadziałać nowym rozwiązaniom. Henryk Kowalczyk zapewnił także, że w razie gdyby zaproponowany system likwidacji szkód się nie sprawdził, jest rozważane wdrożenie budżetowego dofinansowania.
Minister środowiska wyjaśnił również powody wykreślenia współpracowników organów bezpieczeństwa Polski Ludowej z grona osób wykluczonych z możliwości pełnienia funkcji w organach PZŁ. Wynikało to mianowicie z ograniczonej wydolności IPN-u, który nie dałby rady szybko i sprawnie zweryfikować dużej liczby oświadczeń lustracyjnych wszystkich TW ukrytych w strukturach łowieckich.
Kowalczyk odparł też zarzuty co do przejmowania i upolityczniania PZŁ postawione przez Urszulę Pasławską (Klub PSL-Unia Europejskich Demokratów) oraz Ewę Lieder (Nowoczesna). Pierwsza z nich mówiła o „urządowieniu” Związku oraz niszczeniu jednej z najstarszych polskich, samorządnych organizacji, która przez 95 lat się samofinansowała i dokonywała demokratycznych wyborów [za datę powstania PZŁ przyjmuje się 1923 r., ale według niektórych tak naprawdę historię Związku w obecnej postaci powinno się liczyć od ogłoszenia Dekretu z dnia 29 października 1952 r. o prawie łowieckim, który stanowił, że Polski Związek Łowiecki jest zrzeszeniem (o czym pisaliśmy TUTAJ) – przyp. red.]. Jednocześnie padały sprzeczne z powyższym oskarżenia, jakoby minister Kowalczyk pozostawał pod wpływem ducha ministra Jana Szyszki i ulegał myśliwskiemu lobby. Miałby on więc być zarazem za Związkiem i przeciwko niemu. Henryk Kowalczyk argumentował jednak, że zdecydował się na optymalne rozwiązanie, czyli wprowadzenie realnych narzędzi kontrolnych w stosunku do PZŁ, bez naruszania zasad demokratycznego wyboru władz. Stwierdził jednocześnie, że przez ostatnie 27 lat ich realizacja mocno kulała. W rezultacie sami myśliwi proszą o rozbicie rządzącej skorupy. Rozwiązania ustawowe wychodzą więc naprzeciw tym, którzy chcą mieć informację o przeznaczaniu środków ze składek wnoszonych na rzecz zrzeszenia. Minister wyciąga także pomocną dłoń do myśliwych, dając im szansę demokratycznego oczyszczenia struktur Związku.
Projekt nowelizacji, co podkreślono kilkukrotnie, realizuje wyrok TK z 2014 r. w zakresie ochrony prawa własności. Wprowadzono w nim chociażby możliwość wyłączenia nieruchomości z obwodu łowieckiego w drodze oświadczenia z potwierdzonym notarialnie podpisem czy prawo do złożenia sprzeciwu wobec planowanego polowania zbiorowego (zostanie on uwzględniony w sytuacji, kiedy polowanie będzie powodowało zagrożenie życia lub bezpieczeństwa). Poseł Paweł Suski zauważył jednak, że proponowane regulacje nie wyczerpują w pełni oczekiwań właścicieli gruntów. Tracą oni bowiem prawo do odszkodowania za straty spowodowane przez zwierzynę w razie wyłączenia nieruchomości z granic obwodu. Takie działanie określił mianem szantażu.
Wyolbrzymiono i skrytykowano też zapis o karaniu za umyślne utrudnianie wykonywania polowania zbiorowego. Paweł Suski nazwał go największym skandalem w projekcie ustawy i przewidywał, że w tym zakresie będzie dochodzić do bardzo drastycznych nadużyć. – Dziś Polaków straszy się bronią i przegania z terenów spacerowych – dramatyzowała z kolei Ewa Lieder. Jej zdaniem chociażby za sprawą odrzucenia postulatu wprowadzenia publicznej ewidencji polowań myśliwym nadano większe prawa w przestrzeni publicznej niż reszcie społeczeństwa. Posłanka nie omieszkała też przypomnieć, że zgodnie z badaniami CBOS z 2016 r. prawo, które chce przepchnąć PiS, kłóci się z poglądami 80% obywateli naszego kraju. – Łowiectwo powinno być służbą, a nie narzędziem okrutnej zabawy – mówiła. W obronie stanął tutaj minister Kowalczyk. Zapewnił, że łowiectwo jest nie rozrywką, ale realizacją polityki gospodarowania zasobami zwierzyny i drogą do zapewnienia równowagi przyrodniczej w przekształconym przez człowieka środowisku. Żaden myśliwy nie zabija zaś dla zabawy.
W posiedzeniu Sejmu oprócz ministra Henryka Kowalczyka brała udział także Małgorzata Golińska, nowo mianowana na stanowisko sekretarza stanu odpowiedzialnego m.in. za sprawy łowiectwa. Zapewne już wkrótce to jej przyjdzie reprezentować resort w dyskusji nad elektryzującymi opinię publiczną zmianami Prawa łowieckiego.
ADP, Fot. Anna Stępień/Marcin Chodorowski/Fotolia