strona główna

Aktualności

Myśliwi na pomoc Biebrzy

Myśliwi na pomoc Biebrzy
Kwiecień 27 11:02 2020 Wydrukuj

Myśliwi to bardzo specyficzna grupa społeczna, niejednokrotnie postrzegana w negatywnym świetle. Nic jednak bardziej mylnego – to media kreują taki nasz wizerunek. Moim zdaniem to właśnie my, myśliwi, potrafimy się jednoczyć oraz szybko reagować i podejmować decyzje, szczególnie w krytycznych momentach. Tak też zrodziła się spontaniczna akcja pomocy osobom biorącym udział w gaszeniu palących się łąk w jakże cennym przyrodniczo i bliskim memu sercu Biebrzańskim Parku Narodowym.

 
Bieg wypadków monitorowaliśmy na bieżąco. Pożar rozpoczął się w niedzielę 19 kwietnia. Już w poniedziałek dotarła do nas informacja, że sytuacja jest opanowana, co nas wszystkich bardzo ucieszyło i na chwilę uśpiło naszą czujność. We wtorek los się odwrócił – warunki atmosferyczne uległy znacznemu pogorszeniu, a silne podmuchy wiatru zrobiły swoje. Ogień błyskawicznie się rozprzestrzenił i zaczął się niebezpiecznie zbliżać do miejscowości: Wroceń, Goniądz i Wólka Piaseczna. Ponadto przedostał się przez rzekę i ruszył w kierunku ścisłego rezerwatu przyrody Czerwone Bagno-Grzędy.
 
To dało nam impuls do działania. Zgłosiliśmy lokalnym władzom chęć pomocy w walce z żywiołem, ale nasza propozycja została odrzucona, gdyż cywile nie mogą mieć bezpośredniego kontaktu z żywiołem. To jednak nas nie zniechęciło. Szybko wpadliśmy na kolejną myśl – wesprzyjmy tych, którzy są na pierwszej linii walki z ogniem! Już w środę stawiliśmy się na miejscu z prowiantem – kilkuset kanapkami i wodą. Tak naprawdę nie znaliśmy potrzeb osób kolejny dzień zmagających się z żywiołem. Na miejscu dowiedzieliśmy się, czego tak naprawdę brakuje ludziom pracującym w pocie czoła w trybie zmianowym non stop. Okazało się, że chodzi o bardzo energetyczny, ciepły posiłek, zupę i mięso.
 
Jeszcze tego samego dnia działamy. Kilka telefonów, szybkie ustalenia: Andrzej robi to, Mirek to, Karol to. Znamy się, jesteśmy kolegami, wiemy, co kto umie dobrze i szybko przygotować. Postanawiamy, że przyrządzimy gulasz z dziczyzny. W międzyczasie koledzy mający samochody terenowe oraz quady organizują się i przerzucają strażaków oraz ich ekwipunek w miejsca, do których ciężkie wozy bojowe nie dojadą.
 
W czwartek ruszamy z ugotowanym posiłkiem. Wroceń oraz Grzędy to miejsca, gdzie walka z żywiołem była najbardziej zażarta. Tego dnia wydaliśmy ok. 300 porcji gorącego gulaszu, wodę oraz izotoniki. Mile nas zaskoczyło ciepłe przyjęcie naszej spontanicznej akcji. Podziękowania, słowa uznania i szacunku pod naszym adresem płynące z ust osób będących na miejscu wynagrodziły nam wszystko.
 
Dziś (a piszę te słowa 25 kwietnia) wiemy, że sytuacja została opanowana i nie ma już zagrożenia dla okolicznych mieszkańców. W dalszym ciągu będzie prowadzona jedynie akcja monitorowania żarzących się torfowisk.
 
Dziękuję kolegom myśliwym oraz ich rodzinom i znajomym za bezinteresowne zaangażowanie, poświęcony czas, wydane własne środki i oderwanie się od codziennych obowiązków, by wesprzeć naszą inicjatywę. Darz Bór z całego serca, koledzy. Warto pomagać!
 
Karol Kisło – myśliwy, członek KŁ „Łoś” w Mońkach, pasjonat przyrody, hodowca psów myśliwskich
Fot. arch. autora

Galeria

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.