Treści publikowane na tej stronie możesz czytać za darmo dzięki osobom, które kupują „Brać Łowiecką” i w ten sposób wspierają naszą działalność. Dziękujemy czytelnikom papierowego i elektronicznego wydania czasopisma! Jeżeli uważasz zamieszczane tutaj materiały za wartościowe, to zachęcamy do kupowania miesięcznika. Dołącz do grona naszych prenumeratorów!
Aktualności
Ponieważ uważam, że jestem to winien zarówno swojej prawniczej profesji, jak i łowieckiej pasji (obie traktuję równie poważnie), zdecydowałem się zaprezentować pełny tok rozumowania, który przywiódł mnie do wniosku o braku przesłanek dla wykonywania polowań na podstawie zmienionego Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 10 kwietnia 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Poniższe uwagi czynię także niejako w odniesieniu do argumentów zaprezentowanych w portalu lowiecki.pl. Z góry przy tym zastrzegam, że poniższy wywód będzie interesujący raczej tylko dla prawników, względnie tych z koleżanek i kolegów, którzy (bo znajdą się i tacy) choć nie są prawnikami, to dość swobodnie poruszają się w gęstwinie regulacji prawnych dotyczących naszego łowiectwa.
Zmiana rozporządzenia Rady Ministrów z 15 kwietnia br. jest skutkiem interwencji ministerstwa rolnictwa, któremu chodziło najpewniej o to, by nie dać kołom łowieckim podstaw do odmowy wypłacania odszkodowań w związku z brakiem możliwości szacowania szkód i wykonywania polowań po 10 kwietnia, kiedy to weszło w życie nowe rozporządzenie niezawierające już odpowiednika § 5 pkt 5. Co ciekawe, z nowelizacji nie wynika jednak, by wolno było szacować szkody łowieckie, mimo że taki cel przyświecał prawodawcy. Popełniono – po raz nie wiadomo który – błąd legislacyjny. Niemniej jednak od wczoraj myśliwi mają możliwość (a w zamyśle ministerstwa rolnictwa – wręcz obowiązek) ochrony i zabezpieczania upraw, co tym samym pozbawia koła łowieckie argumentu o braku podstaw do zapłaty odszkodowania za szkody łowieckie. To, czy ochrona i zabezpieczenie pól są równoznaczne z prawem do wykonywania polowań, resortu rolnictwa już nie interesuje. Ministerstwo w odpowiedzi na interpelację poselską stwierdzi najpewniej, że myśliwi mogą chronić i zabezpieczać pola także na inne niż polowanie sposoby. Tak więc problem z polowaniami wykonywanymi od 15 kwietnia będą mieli myśliwi. I to na nich ewentualnie zostaną nałożone kary za złamanie zakazu wychodzenia z domu.
Twierdzę, że obecnie nie możemy wykonywać polowań jako jednej z czynności związanych z realizacją zadań określonych w Prawie łowieckim. Z kolei ustawa o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt w ogóle nie stanowi podstawy do wykonywania polowań, co – zdaje się – umyka większości osób. 10 kwietnia br. prawodawca pozbawił nas wcześniej danego nam uprawnienia, a zatem kierunek wykładni obecnych przepisów nie powinien budzić wątpliwości. Trzeba zatem szukać odpowiedzi na pytanie, jakie zadania służą ochronie oraz zabezpieczeniu upraw i płodów rolnych przed szkodami wyrządzanymi przez zwierzynę, a także jakie mają na celu przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych zwierząt. Czy ochrona i zabezpieczenie upraw są równoznaczne z prawem do wykonywania polowań, jak większość myśliwych optymistycznie założyła?
Otóż nie! W myśl art. 4 ust. 2 Prawa łowieckiego polowanie to m.in. tropienie, strzelanie z myśliwskiej broni palnej i łowienie sposobami dozwolonymi zwierzyny żywej zmierzające do wejścia w jej posiadanie. Ustawodawca położył tu nacisk na cel działania – wejście w posiadanie zwierzyny. Tymczasem nowelizacja z 15 kwietnia jako przesłankę wyłączenia z zakazu przemieszczania się określa cel zgoła inaczej – to ochrona oraz zabezpieczenie upraw i płodów rolnych przed szkodami wyrządzanymi przez zwierzynę lub przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych zwierząt. W sferze normatywnej z polowaniem nie ma to żadnego związku.
W portalu lowiecki.pl w temacie „BŁ interpretuje” Artur Jesionowicz wywodzi, że ochrona pól to nic innego jak polowanie, gdyż w rozporządzeniu z 15 kwietnia mowa o ochronie i zabezpieczaniu, a w art. 47 Prawa łowieckiego – wyłącznie o zabezpieczaniu. Tym samym chronić pola mogą tylko myśliwi, ponieważ tylko oni mogą polować. Zapytam więc kol. Jesionowicza, jak w takim razie odczytuje art. 30 ust. 1 Prawa łowieckiego, gdzie mowa o udziale dzierżawców odwodów w kosztach ochrony lasu przed zwierzyną. Czy skoro posłużono się tam pojęciem ochrony, które zdaniem Artura Jesionowicza jest równoznaczne z polowaniem, to mam rozumieć, że koła łowieckie partycypują w kosztach polowań organizowanych przez Lasy Państwowe? Szanowny Kolego – ochrona w rozumieniu znowelizowanego rozporządzenia to nie polowanie w rozumieniu ustawy Prawo łowieckie!
Zwróćmy uwagę, że zadanie polegające na ochronie pól czy zwalczaniu ASF-u w obecnym stanie prawnym wolno realizować każdemu, a więc także wolontariuszowi niebędącemu rolnikiem czy myśliwym. Tym samym osiągnięcie założonego celu (ochrona i zabezpieczenie pól oraz zwalczanie ASF-u) nie wymaga bycia ani rolnikiem, ani myśliwym. Oczywiście wolontariuszem może zostać też myśliwy w rozumieniu członka PZŁ, ale bycie tym członkiem upoważnia go – po zmianie przepisu – jedynie do wyjścia z domu w celu ochrony i zabezpieczenia upraw bądź zapobiegania ASF-owi. Nie daje mu natomiast prawa do wyjścia z domu z zamiarem pozyskania zwierzyny. Tymczasem taki zamiar jest ujawniany przez wpis w książce polowań. Z kolei zamiaru pilnowania upraw oraz przeciwdziałania ASF-owi się w książce nie sygnalizuje. No, chyba że chodzi o odstrzały sanitarne, ale nie o nich teraz mówimy. Co do nich wszyscy się bowiem zgadzają, że są dopuszczalne z mocy przepisów prawa. Doszukując się na siłę w znowelizowanym rozporządzeniu zgody na wyjścia na polowanie w ramach ochrony i zabezpieczenia pól czy też zwalczania ASF-u, musielibyśmy uznać, że na podstawie omawianego przepisu wszyscy bez wyjątku mogą realizować zadania z zakresu ochrony pól czy zwalczania ASF-u, ale myśliwi zostali jeszcze upoważnieni do realizacji dodatkowego celu – pozyskiwania zwierzyny, choć nic takiego z przepisu nie wynika.
Pamiętajmy przy tym, że żaden przepis Prawa łowieckiego nie mówi, że zadaniem łowiectwa jest ochrona i zabezpieczenie upraw rolników. Nie wskazuje na to nawet art. 47 Prawa łowieckiego, który przywołał kol. Jesionowicz. Cele łowiectwa jasno określa art. 3 Prawa łowieckiego. Wykonywanie polowania to element gospodarki łowieckiej, ta zaś nie obejmuje pilnowania pól. To, że się tak robi, to kwestia przyjętej dobrej praktyki. Wykonujemy polowanie (działanie wynikające z przepisu prawa), a przy okazji chronimy zasiewy (działanie nienaruszające prawa). Nie można tego natomiast odwrócić i stwierdzić, że pilnowanie zasiewów (działanie niestanowiące obowiązku prawnego) samo przez się dopuszcza polowanie, nawet jeśli jego wykonywanie w danym momencie jest wykluczone, np. przez ustanowiony zakaz przemieszczenia się. Rolnik zabezpiecza swoje zasiewy przed dzikami, nie wykonując polowania. Nie możemy wyjątków od zasady (zakaz wychodzenia z domu i przemieszczania się) interpretować rozszerzająco. Nie każdy sposób realizacji zadania mającego na celu ochronę oraz zabezpieczenie upraw i płodów rolnych przed szkodami wyrządzanymi przez zwierzynę lub przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych zwierząt jest zatem dopuszczalny. Za taki należy uznać tylko ten, który wyraźnie wskazano w przepisach. Wykonywanie polowania w rozumieniu Prawa łowieckiego ze względu na różnicę celów (pozyskanie zwierzyny, a nie zabezpieczenie zasiewów) nie zostało wyłączone z zakazu przemieszczania się, zwłaszcza wobec wycofania się przez prawodawcę z regulacji § 5 pkt 5 rozporządzenia z 31 marca 2020 roku.
Może zatem zwalczanie ASF-u zwalnia z zakazu przemieszczania się w celu pozyskania zwierzyny? W przywołanym już temacie w portalu lowiecki.pl Piotr Gawlicki wskazał na zatwierdzony przez ministra rolnictwa dokument pod nazwą „Program mający na celu wczesne wykrycie zakażeń wirusem wywołującym afrykański pomór świń i poszerzenie wiedzy na temat tej choroby oraz jej zwalczanie”. Zdaniem kol. Gawlickiego ten program, jako że przewiduje wykonywanie polowań na dziki, niejako automatycznie zwalnia myśliwych z zakazu przemieszczanie, gdy udają się na takie polowanie. Realizują bowiem wtedy cel prawodawcy – przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się ASF-u. Temu poglądowi przyklasnął Artur Jesionowicz. Tymczasem koncepcja kol. Gawlickiego, zasadza się na błędnym założeniu, czego kol. Jesionowicz nie wychwycił.
Znowelizowane 15 kwietnia rozporządzenie Rady Ministrów odwołuje się do wykonywania zadań mających na celu przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych zwierząt. Rzecz w tym, że chodzi tu o zadania wynikające z przepisów prawa, tych zaś program nie zawiera. Jego zatwierdzenie przez ministra rolnictwa nie sprawia, że zapisy programu wiążą myśliwych. Obowiązki myśliwych wynikają z przepisów prawa, nie zaś z treści programu. Faktem jest, że w programie (który wielokrotnie przeczytałem) kilka razy wymieniono polowania na dziki (a zwłaszcza lochy!) jako środek mający zapobiegać rozwojowi choroby zakaźnej świniowatych. To jednak nie program pozwala polować na dziki, ale zupełnie inne przepisy. Czy gdyby dzika skreślono z listy gatunków łownych, a program nadal dopuszczałby polowanie na czarnego zwierza jako środek przeciwdziałania ASF-owi, to polowania na dziki byłyby dopuszczalne? Odpowiedź jest oczywista.
Konsekwentnie trzeba przyjąć, że program ani nie pozwala myśliwym na cokolwiek, ani nie zobowiązuje ich do niczego. Program jako wtórny względem istniejących regulacji prawnych nie może ich zmieniać – może co najwyżej dawać asumpt do zmian regulacji. Innymi słowy: realizacja programu polegająca na polowaniu na dziki będzie dopuszczalna tylko wówczas, gdy to przepisy pozwolą na wykonywanie takich polowań. Polowania na dziki nie będą zaś dopuszczalne wyłącznie dlatego, że przewidziano je w programie. Wniosek z tego prosty – zapisy programu nie zakładają zwolnienia z zakazu przemieszczania się w celu pozyskiwania dzików. Zresztą nie oszukujmy się, mało kto idzie na polowanie, aby zapobiegać ASF-owi. Trzeba też uczciwie przyznać przed samym sobą, że powoływanie się na zapobieganie pomorowi, aby uzasadnić wyjście na polowanie, byłoby oczywistym nadużyciem i – jak już napisałem – poszukiwaniem na siłę argumentacji prawnej. A przecież nie o to chodzi!
Dlatego twierdzę, że dozwolone są odstrzały sanitarne, gdyż zostały dopuszczone prawem. Zatem nic nie stoi na przeszkodzie, by koła, które nadal mają możliwość wykonywania odstrzałów sanitarnych, je wznowiły. Koła, w których takie odstrzały już zrealizowano, polować na dziki nie mogą, gdyż nie istnieje żaden przepis upoważniający do tego członków kół oraz zapraszanych przez nich gości i tym samym zwalniający ich z zakazu przemieszczania się w celu pozyskania zwierzyny, czyli polowań właśnie. Quod erat demonstrandum.
Z drugiej strony do 19 kwietnia br. pozostają niecałe dwa dni. Można się z polowaniami wstrzymać, tym bardziej że – jak uczy nas dotychczasowe doświadczenie – kolejne zmiany są właściwie pewne.
Krzysztof S. Grochalski, Fot. Hypnotik Photography/Adobe Stock
Przeczytaj również
- Ostrzegawczy protest myśliwych przed siedzibą MKiŚ
- Co dalej z wilkami w Europie?
- Zmiana statusu ochronnego wilków w UE nie ma znaczenia dla Polski
- Wojna z polską kynologią
- Myśliwi dla powodzian. PZŁ i Wspólna Sprawa zbierają środki na pomoc poszkodowanym
- Wypadki na polowaniach bez związku ze stanem zdrowia myśliwych. Powrót PZŁ do zespołu Dorożały
- Odbudowę zasobów przyrodniczych czas zacząć!
- Targi łowieckie Eko-Natura w Gliśnie
- Blisko 300 jeleni zabijanych dziennie. Dorożała obnaża intencje reformy łowiectwa
- Jacek Tomaszewski (1927–2016) – powstaniec warszawski, myśliwy i łowczy krajowy