NIK negatywnie ocenia bioasekurację w związku z ASF-em
Grudzień 08
10:56
2017
Wydrukuj
Wobec ciągłego rozprzestrzeniania się wirusa ASF Naczelna Izba Kontroli przyjrzała się realizacji programu bioasekuracji jako elementowi zwalczania epizootii tej choroby. Kontrolą objęto pięć powiatów województwa podlaskiego (powiatowe inspektoraty weterynarii oraz biura Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa), gdzie od kwietnia 2015 r. realizowano wspomniany program (kontrola dotyczyła działań w okresie od kwietnia 2015 r. do końca czerwca 2017 r.), a także Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Główny Inspektorat Weterynarii i Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Białymstoku. Pod lupę wzięto m.in. działania związane z zabezpieczeniem przeciwepizootycznym. Cel miał zostać osiągnięty, gdy świnie będą utrzymywane wyłącznie w gospodarstwach o najwyższym poziomie ochrony.
Jak referował wiceprezes NIK-u Wojciech Kutyła, wyniki kontroli wykazały, że temu założeniu nie sprostano, ponieważ nie doprowadzono do sytuacji, w której na analizowanych obszarach trzodę chlewną utrzymywano by wyłącznie w gospodarstwach o najwyższym stopniu bioasekuracji. Jak dowodził, z założenia było to skazane na niepowodzenie. Ekonomicznie nieuzasadnionej modernizacji utrzymujących do pięciu świń gospodarstw, które na kontrolowanym terenie stanowiły 90%, nie realizowano. Decyzje o uboju wydawano zaś głównie dopiero wtedy, gdy rolnicy złożyli wniosek o niespełnieniu wymogów właściwego zabezpieczenia hodowli.
Kontrola wykazała także, że we wszystkich pięciu powiatowych inspektoratach były nieprawidłowe rejestry podmiotów utrzymujących świnie, a w czterech biurach ARiMR nierzetelnie prowadzono ich ewidencję. NIK stwierdził ponadto, że główny lekarz weterynarii nie prowadził nadzoru nad prawidłowością weryfikacji zabezpieczeń dokonanych przez powiatowe inspektoraty weterynarii (czego skrajną konsekwencję stanowiło wystąpienie ASF-u w gospodarstwie uznanym za spełniające wszelkie wymogi bioasekuracji), i zwrócił uwagę na niedobory kadrowe inspekcji weterynaryjnej. Ten problem podkreśla zresztą nie tylko NIK, lecz także Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna (samorząd zawodowy lekarzy weterynarii). „(...) Brak rezerw kadrowych w powiatowych inspektoratach weterynarii powoduje coraz poważniejsze problemy z właściwą realizacją zadań, w tym także zwalczania ASF” – alarmuje prezes Izby w ostatnim piśmie do premier Beaty Szydło.
Wśród wstępnych spostrzeżeń NIK-u znalazły się: potrzeba centralnego zarządzania zwalczaniem ASF-u, eliminacja dzików do poziomu pozwalającego na wygaszenie wirusa, bezwzględne przestrzeganie bioasekuracji w stadach świń w całym (!) kraju, wzmocnienie kadrowo-finansowe inspekcji weterynaryjnej oraz wystąpienie do KE o mniejsze restrykcje w strefach zapowietrzonych i zagrożonych. Wojciech Kutyła poinformował ponadto o przyjętej w maju br. przez Światową Organizację Zdrowia Zwierząt regulacji, która stanowi, że jeśli w danym kraju przez co najmniej 12 miesięcy nie występują ogniska w stadach trzody chlewnej, a wirusa notuje się tylko u dzików, to administracyjnie zostaje on uznany za wolny od ASF-u u świń. Prezes Kutyła postawił wobec tego wniosek, że „niezbędna jest pełna bioasekuracja wszystkich stad świń w Polsce i maksymalne ograniczenie obecności wirusa w środowisku poprzez radykalne zmniejszenie populacji dzików” (na co NIK wskazywał już w maju 2015 r.).
Odniesienie się reprezentantów resortu rolnictwa do wstępnych spostrzeżeń z tej kontroli zdominowało posiedzenie sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi w środę 6 grudnia. Minister Krzysztof Jurgiel określił wnioski NIK-u jako niezasadne, a samą kontrolę uznał za tendencyjną i intencjonalną. Nie omieszkał przypomnieć, że obejmowała ona m.in. okres, kiedy u władzy była koalicja PO-PSL. Przekonywał, że obecny rząd sprawnie realizuje działania, które spotykają się z pozytywnymi ocenami oraz są stawiane za wzór na arenie unijnej. Na poparcie tych tez przedstawiciele resortu przez niemal dwie godziny odczytywali raporty poświęcone organizacyjnym i prawnym rozwiązaniom, zmianom przepisów, zorganizowanym konferencjom i spotkaniom eksperckim na różnych szczeblach. Tym samym wyczerpali czas na zadawanie pytań przez posłów i stronę społeczną. Nie zabrakło oskarżeń o małą efektywność odstrzału dzików, a nawet obstrukcyjne działanie PZŁ w tym zakresie. Minister Jurgiel podkreślił, że „od skuteczności i efektywności odstrzału dzików uzależnione jest powodzenie walki z ASF-em w Polsce w stopniu nie mniejszym niż wdrożenie zasad bioasekuracji”. Chwilę później wspomniał on jednak, że zagrożenie wiąże się z przenikaniem wirusa do gospodarstw o niskim poziomie zabezpieczenia. W międzyczasie przyznał, że za pojawem choroby pod Warszawą prawdopodobnie stoi człowiek, a dokładniej – ekonomiczni emigranci zza wschodniej granicy.
Mimo to większość zaleceń wysuwanych przez resort rolnictwa sprowadza się do intensyfikacji i usprawnienia radykalnej redukcji czarnego zwierza. To podejście zyskuje, niestety, również zdecydowane poparcie posłów. Krzysztof Jurgiel zasugerował wręcz, że przedmiotem kontroli NIK-u powinien zostać objęty odstrzał dzików, który jest prowadzony nie w takim stopniu, w jakim powinien. Przedstawiciel Izby wyraził gotowość do przeprowadzenia takiej kontroli, wytknął jednak niekonsekwencję w wypowiedziach ministra. Ten miał bowiem jeszcze do niedawna twierdzić, że najskuteczniejsza metoda zapobiegania wprowadzaniu ASF-u do gospodarstw i jego szerzeniu się to stosowanie się posiadaczy zwierząt do zasad bioasekuracji, a nie eliminacja dzików.
Trzeba przyznać, że działania podejmowane przez MRiRW rzeczywiście doprowadziły do spowolnienia tempa rozprzestrzeniania się wirusa. W ostatnim czasie stanęliśmy jednak przed widmem dalszego jego niekontrolowanego rozchodzenia się na zachód. Choroba pojawiła się 100 km od ostatniego potwierdzonego przypadku i niespodziewanie pokonała Wisłę. Działania inspekcji weterynaryjnej pod Warszawą były zaś niestety nie najsprawniejsze – zapewne NIK, oceniając przygotowanie służb i realizację procedur, również mógłby dopatrzyć się w tym niedoskonałości. Informacja Ministerstwa Środowiska o przeznaczeniu ze środków NFOŚiGW ok. 5 mln zł na „stworzenie infrastruktury technicznej związanej z przechowywaniem i unieszkodliwianiem tusz dzików” daje nadzieję na przyspieszenie reakcji i utrzymanie ciągłości odstrzału dzików. Te pieniądze mają pójść na zakup 200–250 chłodni, które zostaną ustawione w blisko 120 miejscach, gdzie istnieje ryzyko wystąpienia wirusa.
Mimo niewielkiej ilości czasu na posiedzeniu komisji RiRW także część posłów zgłosiła zastrzeżenia do działań w zakresie walki z ASF-em. Jak stwierdził przewodniczący komisji Jarosław Sachajko (Kukiz’15), służby wciąż gonią chorobę, zamiast wreszcie wyprzedzić jej postęp. Z kolei Dorota Niedziela (PO) zwracała uwagę na brak centralnej, dobrze wyposażonej instytucji nadzorującej zwalczanie ASF-u. Powołanie takiego organu miało pomóc w uporaniu się z epidemią w Hiszpanii i Portugalii. W naszym kraju zagadnienie walki z chorobą podejmują obecnie: międzyresortowy zespół do łagodzenia skutków związanych z wystąpieniem przypadków ASF, grupa robocza do monitorowania i zwalczania ASF u dzików (pod egidą resortu środowiska), grupa robocza do intensyfikacji badań naukowych nad ASF, grupa robocza ds. przygotowania analizy ekonomicznych kosztów budowy i utrzymania, a także efektywności ogrodzenia zabezpieczającego przed migracją dzików (decyzja o jego budowie zapadła w lipcu br. podczas posiedzenia rządowego zespołu zarządzania kryzysowego, a analizę efektywności ekonomicznej zaakceptowano w listopadzie br.), grupa zadaniowa do łagodzenia skutków związanych z wystąpieniem przypadków ASF oraz rządowy zespół zarządzania kryzysowego pod przewodnictwem premier Beaty Szydło. Dodatkowo został powołany pełnomocnik rządu ds. działań związanych z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń na terytorium RP. Nie gubi się w tym chyba tylko resort rolnictwa. Zdaniem ministra Jurgiela te agendy są scentralizowane pod skrzydłami premier Szydło i funkcjonują bez zarzutów.
Poseł Dorota Niedziela zwróciła uwagę, że nie można skutecznie stawiać czoła epizootii ASF, wciąż się kłócąc i zrzucając winę na innych. Nie stoi to jednak w sprzeczności z robienia kozła ofiarnego z PZŁ i dzików. Jednoznaczne stanowiska w ich sprawie nie pozostawiają złudzeń – przyszłość czarnego zwierza w łowiskach w całym kraju (a są jeszcze miejsca, gdzie starano się zachować względnie racjonalne podejście w zarządzaniu jego populacją) nie rysuje się kolorowo. Trzoda chlewna zdecydowanie przechyla tutaj szalę.
ADP, Fot. Fotolia, Anna Stępień