ASF idzie na zachód
Listopad 28
17:12
2017
Wydrukuj
Ziścił się jeden z gorszych scenariuszy rozprzestrzeniania się afrykańskiego pomoru świń w Polsce. 17 listopada (piątek) obecność wirusa potwierdzono w tuszach dwóch dzików padłych w okolicach Legionowa pod Warszawą, ok. 100 km od najbliższego przypadku choroby, co mogłoby sugerować działanie czynnika ludzkiego. Niespełna tydzień później ASF stwierdzono już po drugiej stronie Wisły, w gminie Izabelin, w pobliżu granicy Kampinoskiego Parku Narodowego.
Powiatowy Sztab Zarządzania Kryzysowego został zwołany w poniedziałek 20 listopada na wniosek powiatowego lekarza weterynarii z Nowego Dworu Mazowieckiego. W tym samym czasie Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi poinformowało o wprowadzeniu standardowych procedur przez Inspekcję Weterynaryjną, a reprezentanci kół łowieckich, na których terenie znaleziono padłe dziki, zapewniali o realizacji wskazań co do ograniczenia zagęszczeń tego gatunku do 0,1 os./100 km2. Przy niewielkich szansach na wywiązanie się z nich do 30 listopada.
Dlaczego można się było spodziewać, że raczej prędzej niż później choroba, przed którą drży zachodnia Europa, spędzi sen z powiek podstołecznym służbom weterynaryjnym? Warszawa to swoisty tygiel myśliwski. Koncentrują się tutaj nemrodzi polujący bez mała w całym kraju, od Bugu aż po Odrę, gdzie właśnie trwa wzmożona redukcja czarnego zwierza zarządzona pod groźbami utraty obwodów łowieckich. Możemy sobie wyobrazić, że pierwotnym źródłem zakażenia była pozostawiona w lesie skóra dzika wziętego na użytek własny. Rozjaśnijmy jednak cień podejrzeń skierowanych na myśliwych. Padłe dziki znajdowały się w widłach dwóch głównych tras tranzytowych z krajów Pribałtyki oraz Białorusi. Może wirus trafił do środowiska wraz z kanapką wyrzuconą z ciężarówki? Z Głównego Inspektoratu Weterynarii dowiadujemy się, że w związku z jednoczesnym pojawem wirusa u kilku dzików formalnie mówi się o naturalnym przemieszczeniu się choroby. Spekuluje się, że migrację zwierząt, nawet na tak daleką odległość jak w tym przypadku, mogło spowodować prowadzenie intensywnych polowań zbiorowych. Jak jednak doszło do przekroczenia Wisły?
Biurokratyczna machina ruszyła w połowie minionego tygodnia. Rozporządzeniem z 22 listopada 2017 r. (TUTAJ) wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera wyznaczył obszar skażony obejmujący wybrane gminy w obrębie powiatów: legionowskiego, nowodworskiego oraz wołomińskiego. Dwa dni później dołączył do nich części powiatów: warszawskiego zachodniego i sochaczewskiego (TUTAJ), a także poszerzył zasięg strefy w powiecie nowodworskim. Zgodnie z zapisami tych aktów wszystkie dziki upolowane przez myśliwych muszą być wraz z patrochami i narogami dostarczane do zakładów nadzorowanych przez organ Inspekcji Weterynaryjnej. Po uzyskaniu negatywnego wyniku badań można je zabrać na użytek własny lub zutylizować. W praktyce „zakładami nadzorowanymi” są chłodnie, stopniowo rozmieszczane w terenie. Powiatowy lekarz weterynarii z Nowego Dworu Mazowieckiego poinformował redakcję BŁ, że do tej pory na podległym mu terenie ustawiono dwie, do końca tygodnia ma się zaś pojawić jeszcze jedna. Rozlokowanie chłodni w reszcie powiatów wkrótce zostanie uzgodnione z wojewódzkim lekarzem weterynarii. Po ich uruchomieniu będzie rozważone wprowadzenie odstrzału sanitarnego dzików.
W ślad za rozporządzeniami wojewody Komisja Europejska, decyzją wykonawczą z 27 listopada br. (TUTAJ) dotyczącą niektórych tymczasowych środków ochronnych w odniesieniu do afrykańskiego pomoru świń w Polsce, wyznaczyła obszar zakażony, który pokrywa się z obszarem skażonym określonym przez wojewodę na zachód od Wisły (odstrzał dzików podlega takim samym ograniczeniom związanym z badaniami tuszy pod kątem obecności choroby). Związane z tym statusem obostrzenia będą obowiązywać do 15 grudnia br. Rozwój sytuacji epizootycznej przesądzi o wprowadzeniu zmian w decyzji wykonawczej 2014/709/UE w sprawie środków kontroli w zakresie zdrowia zwierząt w odniesieniu do ASF-u, która ustanawia granice obszarów objętych restrykcjami unijnymi (stref żółtej, niebieskiej i czerwonej). Dalsze pojawy dzików zakażonych ASF-em (wiemy już o kolejnych czterech przypadkach na wschód od Wisły oraz dwóch na zachód, przy granicy z Kampinoskim Parkiem Narodowym – na razie w granicach strefy zakażonej) zdają się nie pozostawiać wątpliwości co do decyzji KE. UWAGA! Obecnie w obrębie obszaru zakażonego nie można wykonywać odstrzału dzików z użyciem urządzeń termo- i noktowizyjnych.
Jutro (29.11) ruszają poszukiwania padłych dzików w powiatach legionowskim i wołomińskim (po wschodniej stronie Wisły). Wezmą w nich udział służby weterynaryjne, myśliwi oraz leśnicy wsparci trzema plutonami żołnierzy Wojska Polskiego.
Aktualną mapę ognisk i przypadków ASF-u w Polsce oraz zasięg obszarów objętych restrykcjami można znaleźć TUTAJ.
Na temat afrykańskiego pomoru świń piszemy także w grudniowej „Braci Łowieckiej” w artykule Ryszarda Adamusa pt. „Co dalej z ASF-em?”.
ADP, Fot. photocech/Fotolia
PS Zgodnie z informacjami przekazanymi redakcji BŁ przez Główny Inspektorat Weterynarii weryfikacja nagłośnionego przez media przypadku martwych dzików w Mosinie k. Poznania przez właściwego powiatowego lekarza weterynarii wykazała, że w wodzie dryfował nie dzik, tylko kłoda drewna. Później, w toku prac służb, które na miejscu sprawdzały zgłoszenie o topielcu, doszło do odkrycia skór zwierząt łownych. Jak zasugerowano na internetowym serwisie informacyjnym "Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej" (TUTAJ) mogły one zostać porzucone przez kłusowników. Wielkopolscy myśliwi i hodowcy trzody chlewnej na chwilę mogą odetchnąć z ulgą.