Jesteś przeciwko zakazowi polowań na ptactwo? Podpisz się!
Marzec 29
11:50
2013
Wydrukuj
W marcowym numerze
BŁ informowaliśmy o działaniach koalicji „Niech Żyją!”, której celem jest
doprowadzenie do skreślenia ptactwa z listy zwierząt łownych. Poza
szeroką kampanią medialną aktywiści zachęcają także m.in. do parafowania
petycji w tej sprawie (zamieszczonej w internetowym serwisie
www.petycje.pl),
skierowanej do Ministra Środowiska. Nie jest ona przyczynkiem do
powołania inicjatywy ustawodawczej, gdyż postulowane zmiany wymagają
jedynie nowelizacji rozporządzenia. Jej zadanie polega na nakłonieniu
osób decyzyjnych do wyjścia naprzeciw oczekiwaniom społeczeństwa,
powodowanym niestety niemerytorycznymi argumentami.
Serwis
www.petycje.pl umożliwia każdemu zainteresowanemu tworzenie i publikowanie dokumentów,
a następnie zbieranie podpisów pod nimi (zarówno elektronicznych, jak
i odręcznych) – nie tylko za proponowanymi rozwiązaniami, lecz także
przeciw nim (w chwili oddania kwietniowego numeru
BŁ do druku liczba zwolenników wstrzymania polowań na ptactwo wynosi ok.
4,5 tys., oponentów jest ponad 3,5 razy mniej). Druga z wymienionych
opcji daje myśliwym szansę na zaprezentowanie swojego stanowiska,
a jednocześnie obiektywizuje przebieg debaty nad polowaniami na ptactwo.
Warunkiem jest jednak konsolidacja środowiska – mobilizacja wokół
wspólnego celu pozwoli zademonstrować zaangażowanie nemrodów w problem
postrzegania łowiectwa. Uwidoczni również, że tworzą oni grupę o dużej
sile oddziaływania, której stanowiska nie można lekceważyć.
Bardzo
dobrze, że nieformalne „pospolite ruszenie” w tej sprawie zwołał ZG
PZŁ. W pismach rozesłanych do zarządów okręgowych zachęca do
popularyzowania wśród myśliwych udziału w głosowaniu przeciw postulatom
wysuwanym przez „Niech Żyją!”. Zachowawcza reakcja Związku jest
uzasadniona. Podjęcie otwartej walki byłoby bowiem jednoznaczne
z uznaniem przeciwnika. Z pewnością poskutkowałoby także nadaniem akcji
jeszcze szerszego rozgłosu. Ana medialnym szumie niewątpliwie zyskają
tylko adwersarze łowiectwa. Nie ulega zresztą najmniejszej wątpliwości,
że na tym im właśnie zależy.
Nawiasem
mówiąc, działania koalicji mają, przynajmniej na razie, niewielkie
szanse na powodzenie. I to pomijając oczywisty fakt, że wprowadzenie
zakazu polowań na ptactwo wyłącznie w naszym kraju nie zmieni istotnie
sytuacji tych zwierząt w skali globalnej. O ile wręcz nie wpłynie na jej
pogorszenie – bo jakaż będzie motywacja do prowadzenia aktywnej ochrony
i tworzenia siedlisk bytowania kaczek czy kuropatw?
Za
dobrą wróżbę można uznać poparcie pośrednio udzielone myśliwym przez
Ministerstwo Środowiska. W odpowiedzi na ubiegłoroczną interpelację
posła Johna Godsona, który podał w wątpliwość „celowość i zasadność
polowań na ptaki” wiceminister Janusz Zaleski wyraźnie dał do
zrozumienia, że gospodarka łowiecka jest ukierunkowana na ochronę
przyrody. Rozprawił się ze sloganami powielonymi przez parlamentarzystę,
a argumenty, które przytoczył (broniące racji myśliwych), polecił
przyjąć do „akceptującej wiadomości”.
Warto
przy tej okazji zwrócić uwagę na pewną rozbieżność kierunków działań
organizacji przyrodniczych. Wygląda na to, że sugerowane przez
przyrodników sprzymierzonych w ramach koalicji „Niech Żyją!”
wprowadzenie zakazu polowań na ptactwo już wkrótce odbije się czkawką.
Okazuje się (zresztą nie po raz pierwszy), że interesy radykalnych
działaczy na rzecz ochrony przyrody istotnie się rozmijają z interesami
tych, którzy mają bardziej zdroworozsądkowe nastawienie. Pozostające
poza rozdmuchiwaną kampanią antyłowiecką Polskie Towarzystwo Ochrony
Przyrody Salamandra zaproponowało rozszerzenie listy zwierząt łownych
o cztery gatunki inwazyjne: berniklę kanadyjską, gęsiówkę egipską,
sterniczkę jamajską oraz mandarynkę. Wprawdzie działacze koalicji
znajdują sens współczesnego łowiectwa właśnie w eliminacji gatunków
obcych, jednak odnoszą się raczej do ssaków
– głównie szopa, jenota oraz norki amerykańskiej. Czy tak samo
ustosunkują się do ptasich przybyszy? W czymże bowiem gorsze są
wymienione gatunki od rodzimych gęsi czy kaczek? Dlaczego nie mielibyśmy
również im przypisać cechy „ziemskich aniołów” o„złożonym życiu
rodzinnym i emocjonalnym”? Wreszcie, czy i tych gatunków, w myśl
sztandarowego hasła „kaczki dla dzieci…”, nie powinniśmy zostawić naszym
pociechom?
Ogłoszone
niedawno stanowisko koalicji w zasadzie nie zaskakuje. Przyrodnicy
uznali, że odstrzału wymienionych czterech gatunków ptaków nie można
powierzać myśliwym, i tak mającym spore problemy z rozpoznaniem tych, na
które mogą polować. Proponowane rozwiązanie z pewnością doprowadzi więc
do powstania nowych zagrożeń. Argumentują oni ponadto, że nie zachodzi
konieczność wpisania tych gatunków na listę zwierząt łownych. Wystarczy
opracowanie odpowiednich programów ich eliminacji ze środowiska.
Odpowiedź na pytanie, kto będzie wykonawcą oraz kto zapłaci za
realizację szczytnego bądź co bądź postulatu, pozostaje otwarta.
ADep