strona główna

Aktualności

Napisali o myśliwych - z prasy polskiej

Październik 06 11:32 2011 Wydrukuj

SIERPIEŃ

(na zielono fragmenty nie publikowane w papierowym wydaniu BŁ)


Pastuchy kontra dziki
„Dziki (…) mocno dają się we znaki szczególnie w gminie Książ Wielki. To właśnie tu producenci kukurydzy mają swoje uprawy w pobliżu lasów. Na zwierzynę nie działa już ani... ambona, ani tzw. pola zaporowe. (…)
Aby uchronić pola, łowczy dyżurują też na tzw. ambonach, które są rozmieszczone w różnych miejscach. Stąd obserwują - w nocy - czy dziki opuszczają las. Jednak (…) populacja dzików - w ostatnim czasie - wzrosła. I dotychczasowe sposoby przestają być skuteczne. (…) Dlatego koło «Leśnik» postanowiło zainwestować w pastuchy elektryczne. (…) Przewody (…) okalają 15 ha upraw kukurydzy. Nie tylko łowczy, ale także rolnicy mają nadzieję, że odstraszą one dziki. W dzień chowają się w lasach, ale nocami buszują po polach. Trudno stwierdzić ile ich jest. Bo z ambony można zauważyć 10, a czasami nawet 20 sztuk. (…) Jeśli okaże się, że pierwsze komplety pastuchów są skuteczne, łowczy zapowiadają, iż wówczas będą prowadzić rozmowy z kolejnymi rolnikami mającymi nie tylko uprawy kukurydzy, ale ziemniaków i grochu. Nie wykluczają też partycypacji przy zakupie tych urządzeń”.

Magdalena Uchto

„Dziennik Polski”, 1.08.2011r.

Nie zbadał mięsa, interweniował w sądzie
„Weterynarze karzą myśliwych za to, że ci nie badają mięsa odstrzelonej zwierzyny. (…)
W ubiegłym roku było kilkadziesiąt takich spraw. 23 z nich dotarły do Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Opolu, który podtrzymał wcześniejsze decyzje powiatowych lekarzy weterynarii o karach pieniężnych dla myśliwych. (…) Część myśliwych nie zgodziła się z tą decyzją i zaskarżyła ją do sądu. Jednym z nich jest myśliwy z Opola, który odstrzelił kilka dzików, ale mięsa nie oddał do badania. Zdaniem opolskiego powiatowego lekarza weterynarii myśliwy naraził siebie oraz wszystkich innych, którzy zjedli to mięso, na silne zatrucie. Dlatego ukarał go grzywną w wysokości tysiąca zł. Gdy sprawa trafiła do sądu, myśliwy zaczął przekonywać, że w ogóle nie miał obowiązku badania mięsa, więc wymierzona kara jest wbrew prawu. Na poparcie swoich argumentów przywołał ustawę dotyczącą mięsa «na użytek własny», w której napisano, że «powinny być spełnione wymagania zdrowotne», a skoro «powinny», to przecież nie znaczy, że «muszą». Zdaniem myśliwego «powinny» znaczy co najwyżej «dobrze by było»”.

Izabela Żbikowska

„Gazeta Wyborcza” Opole, 3.08.2011r.

Myśliwy trafił 9-letnie dziecko!
„Do nieszczęśliwego wypadku doszło we wtorek w podgorzowskim Karninie. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że ok. 13.00 mężczyzna celował z broni myśliwskiej do bezpańskiego psa, a trafił dziecko, które było na posesji obok. (…) Lekarz dyżurny na oddziale chirurgii dziecięcej poinformował (…), że stan chłopca jest stabilny. (…) Ludzie we wsi opowiadają, że bezpańskich psów biega sporo. Wójt Deszczna Jacek Wójcicki potwierdza, że jest z tym problem. - Co jakiś czas mamy sygnały, że psy zagryzają kaczki, kury. W takiej sytuacji jedzie nasz hycel i wyłapuje zwierzęta. Mamy także niepisaną umowę z myśliwymi, że gdy widzą psa, który biega luzem, jest dziki i stanowi zagrożenie, to mają strzelać. To na pewno był nieszczęśliwy wypadek - mówi wójt. Zna bardzo dobrze myśliwego (…). - To spokojny, opanowany, fantastyczny człowiek. Dużo działa społecznie. Jeśli miałbym wskazać kogoś porządnego, to byłby to on - podkreśla”.

Tatiana Mikułko

„Gazeta Lubuska”, 3.08.2011r.

Wilki w opolskich lasach
„Ślady drapieżników coraz częściej widywane są pod Kędzierzynem-Koźlem. Na razie pojedynczych sztuk. Fachowcy nie wykluczają, że z czasem zadomowią się u nas całe watahy. Chodzi o teren tzw. Pożarzyska (…). Nazwa wzięła się z wielkiego pożaru, jaki miał tu miejsce w 1992 roku. Las w tym miejscu już się częściowo odrodził. Tej zimy ślady wilka widział tam pracownik służby leśnej. (…) Wójt pobliskiej Reńskiej Wsi (…), który jest zapalonym myśliwym słyszał aż trzy relacje o znalezieniu tropów tych drapieżników w tym rejonie. (…) Skąd pewność, że to wilk a nie pies? Te ostatnie - jak mówią myśliwi - chodzą szeroko, a wilki stąpają trop w trop. Fachowo nazywa się to sznurowaniem”.

Tomasz Kapica

„Nowa Trybuna Opolska”, 3.08.2011r.

Rasowy pies wyglądał jak wioskowy kundel?
„Łowczy z Bydgoszczy zabił (…) rocznego owczarka belgijskiego. (…) W rozmowie z «Pomorską» (…) podkreśla: Obserwowałem go 20 minut. Był kłusujący. Dlatego strzeliłem. Popełniłem tylko jeden błąd: myślałem, że to jeden z tych burków wiejskich. No, ale duchem świętym nie jestem, bo był cały ubrudzony, biegał po chaszczach, rasa była nie do rozpoznania. Na te słowa łapie się za głowę Czytelnik «Pomorskiej», od 30 lat członek PZŁ: - To co, że ubrudzony! Przecież nie zmienił sylwetki! I miał obrożę. Ten pan winien powiesić broń na kołku. (…) Trzeba mieć tę żyłkę myśliwską, by wiedzieć, że pies biegał, bo na chwilę zgłupiał albo się zagubił. Nie można strzelać do wszystkiego, co się rusza. A jeśli się palec zgina, musi być wiadomo, do czego celujemy. Sprawa przynosi wstyd związkowi”.
(iwo)

„Gazeta Pomorska”, 3.08.2011r.

Dwa zarzuty dla myśliwego, który postrzelił dziecko
„Grzegorz M., który w podgorzowskiej wsi strzelał do psa, a trafił 9-letniego chłopca, odpowie za spowodowanie uszkodzenia ciała i narażenia go oraz 7-letniego Dawida na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Mężczyzna przyznał się do winy. Wyjaśnił, że nie miał zamiaru zabić psa, a jedynie go przestraszyć. Grożą mu trzy lata pozbawienia wolności. Prokurator zastosował wobec niego środki zapobiegawcze w postacie poręczenia majątkowego oraz dozoru policji”.

(tami)

„Gazeta Lubuska”, 4.08.2011r.

Sarna zagryziona przez psa - kara: 3 tys. zł
„Dzięki pomocy rowerzysty i szybkiej reakcji leśniczego udało się złapać właścicielkę psów, które w Gdyni zagryzły sarnę. (…) Sarnę atakowaną przez psy, którymi były najprawdopodobniej charty włoskie, zauważył jadący lasem rowerzysta. Próbował je odgonić, ale niewiele wskórał z dużymi, rozwścieczonymi zwierzętami. (…) Kobieta zostanie ukarana przez sąd. Wyrok powinien być surowy, gdyż była już karana przez Straż Leśną mandatem za spuszczanie psów bez smyczy (…). - Najprawdopodobniej będzie to ok. 3 tys. zł. Składa się na to mandat w wysokości 1 tys. zł oraz ekwiwalent za zabite zwierzę. Około 10 tys. zł zapłaci właściciel psa, który zimą zagryzł jelenia. Ta sprawa już się kończy - mówi (…)
rzecznik Nadleśnictwa Gdańsk. (…) W walce z głupotą niektórych właścicieli psów do tej pory mogli pomóc myśliwi. Mieli oni prawo zastrzelić w lesie agresywnego psa bez opieki, choć rzadko z tego korzystali”.

Michał Sielski

trójmiasto.pl, 9.08.2011 r.

Zranioną sarnę trzeba było dobić
W Tylmanowej, w lesie o lokalnej nazwie Sobel, nieznany sprawca skłusował sarnę kozła. Strzelał do niej z broni palnej śrutowej (…). Cierpiące zwierzę - jak relacjonowali świadkowie - wybiegło na drogę (…) tuż po godzinie 10 rano we wtorek. (…) Prezes koła łowieckiego «Przehyba» podkreślił, że (…) na terenie działania koła na szczęście tego typu przypadki są już coraz rzadsze, choć nadal można spotkać osoby, mające starą broń gładkolufową, z której strzelają do zwierzyny śrutem, okaleczając ją boleśnie. - My tępimy kłusowników, ale nie jest łatwo ich złapać – wyjaśnił. (…) Każde skłusowane zwierzę to duża strata dla danego myśliwskiego koła. To, dlatego, jeśli nawet dane zwierzę poczyni szkody w polu, to za nie płaci chętnie koło. - Trzeba nam tylko zgłosić, gdzie i co zostało zniszczone, my pokryjemy straty - zapewnia prezes (…). Dodaje, że warto też pamiętać, że wszystkie żyjące w należącym do koła lesie zwierzęta są dokarmianie przez jego członków, zwłaszcza zimą. Natomiast każde postrzelane zwierzę musi iść do utylizacji, tak też stało się z koziołkiem”.

Beata Szkaradzińska

„Dziennik Polski”; 11.08.2011r.

Zwierzyna niszczy uprawy rolników
„Podczas ostatniej sesji Rady Gminy Biszcza lawina pytań radnych skierowana była do obecnego na zebraniu łowczego (…). Wyjaśniał on, kiedy rolnicy mogą ubiegać się o odszkodowania od koła łowieckiego.
Dyskusję wywołał wiceprzewodniczący rady gminy (…), który stwierdził, że koła łowieckie prowadzą grabieżczą gospodarkę. Wspomniał, że dzikie zwierzęta powodują szkody w uprawach rolników z gminy Biszcza - Dziki zjadają kolby kukurydzy i ziemniaki, sarny chodzą stadami po gryce, niszczą także zasiewy zbóż. (…) - Musimy z rolnikami żyć w zgodzie. Nie jesteśmy najbogatsi i nie zapłacimy 100 procent szkód. Ale zawsze staramy się dogadać – przekonywał łowczy. Wyjaśnił, że przedstawiciele koła łowieckiego reagują na każde wezwanie. Co innego, gdy szkody zostały wyrządzone jeszcze na wiosnę, a rolnicy zgłaszają się dopiero teraz. (…) Innym problemem zgłaszanym przez radnych było niszczenie przez myśliwych dróg dojazdowych do pól, rozjeżdżających je samochodami terenowymi. Na to łowczy (…) odpowiedział, że i na takie osoby ma sposób. - Wystarczy podać datę i godzinę zdarzenia. My prowadzimy rejestr i jesteśmy w stanie ustalić taką osobę. Będą pociągnięci oni do konsekwencji finansowych – mówił”.

NK

„Nowa Gazeta Biłgorajska”; 13.08.2011r.

Ubojnia w garażu?
- Myśliwi urządzili u nas masarnię i tartak - skarżą się mieszkańcy (…) w Namysłowie. - Jesteśmy bezsilni, bo to ziemia rodziny burmistrza. Myśliwi na miejscu w garażach oporządzają zwierzynę upolowaną w lesie, tną też drzewo dostarczane samochodami. Ostatnio wykonują drewniane toalety. (…) Najgorsze, że wszystkie odpadki zwierzęce lądują do kanalizacji burzowej, a potem spływają do rzeki Widawy. Nigdy wcześniej nie było szczurów. Teraz gryzonie podchodzą pod domy, bo przyciągają ich resztki pozwięrzęce - oburza się (…) mieszkanka (…). - Nie ma tam żadnej bazy myśliwskiej, a koledzy z koła nie prowadzą tam nielegalnych ubojów. Czasem zjawią się myśliwi, by coś załatwić, ale nie na skalę przemysłową. – odpiera burmistrz Namysłowa. (…) Wojewódzki sanepid dodaje: - Skoro mieszkańcy twierdzą, że służby gminne nie reagują, powinni zwrócić się do starosty. Jego urząd na pewno rozpatrzy sprawę”.

Tomasz Dragan

„Nowa Trybuna Opolska”, 12.08.2011r.

Podpalił ambonę
"Policjant dzielnicowy z Posterunku Policji w Kisielicach zatrzymał 25 – latka z tamtejszej gminy, podejrzanego o podpalenie (…) myśliwskiej ambony. (…) Podpalenie (…) zgłosił policjantom myśliwy z koła łowieckiego, do którego należała ambona. (…) Sprawca podłożył ogień u podstawy ambony po czym uciekł. Wartość strat przedstawiciel koła łowieckiego oszacował na kwotę 1500 zł. (…) Zatrzymany przez dzielnicowego (…) przyznał się do zarzucanych czynów i w sprawach tych złożył wyjaśnienia. Swoje zachowanie nazwał bezmyślnością i głupotą”.
KPP Iława
„Echo Iławy”, 12.08.2011r.

Nie padł w ogniu!
„ - Obrońcy zwierząt pytają, dlaczego strzelamy do biednych dzików. Tymczasem plantatorzy wręcz nas proszą, byśmy częściej polowali na te zwierzęta, bo niszczą im uprawy - wyjaśnia sekretarz KŁ
«Bażant». - Dlatego myśliwi pomagają utrzymywać w przyrodzie naturalną równowagę, którą zakłóciła działalność człowieka. Koło Łowieckie «Bażant» organizuje wiele akcji, w które angażuje także młodzież szkolną. Dokarmia zimą zwierzynę, buduje zagrody i urządzenia łowieckie, organizuje turnieje ekologiczno-przyrodnicze (…) Nie sposób pominąć faktu, że członkowie koła «Bażant» zasiedlają łowiska bażantami i kuropatwami (…). Każdego roku wypuszczają co najmniej 100 sztuk każdego z wymienionych gatunków dzikiego ptactwa. (…) Nie sposób także nie zauważyć, że członkowie koła łowieckiego są obecni ze swoim sztandarem na uroczystościach państwowych i kościelnych, m.in. na dożynkach”.
WOC

„Internetowe Słowo Regionu”, 13.08.2011r.

Inwazja lisów na Warszawę.
„Kobietę karmiącą aż dziesięć lisów strażnicy miejscy zauważyli zaledwie sto metrów od Wisłostrady. (…) - Kobieta właściwie przyszła nakarmić koty, ale oprócz nich na darmowy posiłek przyszły też lisy - mówi Katarzyna Dobrowolska ze straży miejskiej i dodaje, że wybrały się na kolację całą rodziną. (…) Mundurowi ostrzegli kobietę o możliwości zarażenia groźnymi chorobami i poprosili o opuszczenie terenu (…). - Mamy w
Warszawie inwazję lisów. Obfitość pożywienia sprawia, że mioty są coraz liczniejsze. Szczenięta, które widzieli strażnicy, musiały się urodzić w kwietniu - ocenia Józef Mierzwiński z Lasów Miejskich. Najbardziej ostrożne szacunki specjalistów mówią o ok. 3 tys. lisów żyjących w Warszawie. Zwierzęta zadomowiły się już nie tylko na peryferiach. (…) Związek ma z tym też organizowana przez ratusz akcja karmienia półdzikich kotów. - Zdarza się, że lisy podbierają im pokarm, ale też te, ponieważ są dokarmiane, mniej polują na gryzonie. Czyli więcej zostaje ich dla lisów - mówi Mierzwiński. Te nie poprzestają zresztą na samych myszach i szczurach. Ich przysmakiem są także... same koty. (…) Np. w Łazienkach Królewskich (…) polują na bezbronne pawie i kaczki, łowią też ryby”.

Jakub Chełmiński

„Gazeta Stołeczna”, 17.08.2011r.

Kłusujący łowczy straci pozwolenie na broń
„Komendant wojewódzki policji cofnął myśliwemu pozwolenie na broń palną. Wszystko dlatego, że łowczy dopuścił się kłusownictwa i zabił objętego ścisłą ochroną gatunkową byka łosia. Za ten czyn sąd łowiecki zawiesił go w prawach członka na 3 lata. Sąd karny umorzył wobec niego postępowanie karne na okres 2 lat próby. Z rozstrzygnięciem komendanta nie zgodził się myśliwy i wniósł odwołanie do komendanta głównego policji. Jednak druga instancja także podtrzymała decyzję o cofnięciu pozwolenia na broń. Łowczy wniósł więc skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w
Warszawie. Sąd oddalił skargę. (…) Myśliwy od maja 2008 r. do maja 2011 r. był zawieszony w prawach członka PZŁ w związku z popełnieniem kłusownictwa. W tym okresie nie wolno mu było polować. Wygasła więc zdaniem sądu, podstawa uzasadniająca celowość posiadania broni przez skarżącego”.

Ewa Ivanova

„Dziennik Gazeta Prawna”, 18.08.2011r.

Myśliwy nie odstrzeli zbłąkanego psa
„Projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt wczoraj (…) poparły prawie wszystkie kluby parlamentarne. (…)
Projekt przewiduje, że osoba, która napotka w lesie lub poza terenem zabudowanym porzuconego psa lub kota, musi powiadomić o tym schronisko dla zwierząt, straż gminną lub policję. Tak więc myśliwi nie będą mogli odstrzeliwać błąkających się zwierząt domowych. Zakazane też będzie trzymanie zwierząt na uwięzi dłużej niż 12 godzin albo w sposób powodujący cierpienie. Łańcuch nie będzie mógł być krótszy niż trzy metry”.
Małgorzata Kryszkiewicz

„Dziennik Gazeta Prawna”, 19.08.2011r.

Strzał myśliwych pod lupą
„PZŁ wszczął postępowanie wyjaśniające, by zbadać okoliczności oddania strzału do zwierzyny we wsi Górnica. Okoliczności sprawy zbada rzecznik odpowiedzialności zawodowej myśliwych (…). S
arna Basia trafiła pod opiekę Marii Eder trzy lata temu, w marcu. «Pogotowie dla Zwierząt» odebrało ją kłusownikowi, który trzymał dzikie zwierzę na uwięzi, w tzw. wędzarni. Miała wówczas rok. Zamieszkała w szopce na podwórku. (…) Doczekała się potomstwa, na świat przyszedł Kuba. Miał w zwyczaju stawać na poboczu lasu, tuż obok domostw i obserwować drogę. (…) - W środę, 29 czerwca, około 18.40. Szłam ściągnąć pranie, usłyszałam ten strzał. (…) Myślałam, że to komuś opona wystrzeliła. (…) Znajomy wracał z ryb rowerem i widział, jak nieśli Kubę do samochodu – denerwuje się Maria Eder. Według jego opisu mieli to być dwaj grubi, brodaci, siwi mężczyźni. (…) Strzał oddali kilkadziesiąt metrów od zabudowań mieszkalnych, z drogi w centrum wsi”.
AP, BM, JS

notecki24.pl, 19.08.2011r.

Nie dokarmiać dzików!
„Na dziki polują też niektórzy mieszkańcy puszczańskich wiosek. Znam takich, co potrafią wybrać się do lasu z psami, które dogonią dzika, zatrzymają, a oni potem... nożem albo siekierką. Te psy do dzików to nie są żadne brytany, ale małe kundelki. Chodzi o to, że dużego psa uderzenie ryjem by rozerwało albo pogruchotało, a małego dzik tylko podrzuci do góry i psu się nic nie stanie. Dalej ujadając, atakuje. Kłusownictwa nie usprawiedliwiam. Ale pomijając aspekty prawne, wydaje mi się, że facet z siekierką lub nożem goniący za dzikiem jest bardziej fair niż ten, co czeka na ambonie, aż zgłodniałe zwierzę zwabione kukurydzą wyjdzie pod lufę sztucera. Bo na dziki polują też myśliwi. Puszcza to mekka myśliwych”.

Adam Wajrak

„Gazeta Wyborcza”, 23.08.2011r.

Radny zastrzelił bezdomnego psa
„Radny Rudy Malenieckiej w Świętokrzyskim na oczach niepełnosprawnego zastrzelił bezdomnego psa. Pomagał mu kierowca szkolnego autobusu. - Obaj popełnili przestępstwo - twierdzi policja. (…) Trzy tygodnie temu przyjechał duży
samochód. Pies nie chciał wsiąść, więc poprosili o pomoc Norberta (…), to 24-letni, niepełnosprawny mężczyzna. Pies mu ufał, dawał mu się głaskać i karmić. W samochodzie jechał radny Jerzy K., który jest też leśniczym i myśliwym, oraz kierowca szkolnego autobusu (…). Obu mężczyznom postawiono (…) zarzuty z art. 35 ustawy o ochronie zwierząt (…). - Nie było przesłanek do tego, by tego psa zastrzelić. Owszem, pies mógł przeszkadzać niektórym mieszkańcom, ale nie wolno było tego robić - mówi komendant (…). Sprawą zajmuje się prokuratura w Końskich. (…) Powiatowy lekarz weterynarii: - Jeśli zwierzę by zaatakowało człowieka, stanowiło zagrożone dla zdrowia lub życia, to można było użyć broni. A skoro pies biegał i może nawet warczał, to takiego zagrożenia nie było. (…) Radny twierdzi, że nic się nie stało. - Zwierzę było uśmiercone, bo było agresywne i wszystko wskazywało, że ma wściekliznę– powiedział”.

Angelina Kosiek

„Gazeta Wyborcza”, 25.08.2011r.

Wakacyjny cud!
„Stosunek do zwierząt jest lustrem naszych dusz i miarą rozwoju cywilizacyjnego. (…)
Największą miarą barbarzyństwa jest jednak myślistwo. Bo tu zabijanie dla zabijania jest przedmiotem przyjemności i chwały. Zabija się w sposób wyrafinowany, w czasie wolnym, radośnie kontemplując przyrodę. Zabija się w pojedynkę, zbiorowo, często z nagonką. Potem obcina się „trofea", pije wódkę i miesiącami opowiada znajomym o własnej dzielności. Obiekty mordu wystawia na pokaz (w salonie, na zdjęciach). Nie znam większego współczesnego barbarzyństwa usankcjonowanego prawnie i uważam, że ci, którym sprawia przyjemność zabijanie dla zabijania, powinni się leczyć, choć nie wiem, czy barbarzyństwo jest uleczalne. Może i powinno być jednak zakazane. Zwierzęta to nie rzeczy, zwierzęta czują, cierpią, pragną dobrostanu. Jak ludzie”.

Magdalena Środa

„Wprost”, 34/2011

Zabawy z bronią
"Od czasu wyborów prezydenckich Bronisław Komorowski nie polował ani razu. Nad Bugiem nie miał broni. Swój najnowszy sztucer marki Remington kupił pod koniec 2009 r. Nie zdążył się nacieszyć nowym cackiem, bo pół roku później wystartował w wyborach. Sztucer spoczywa teraz w sejfie w belwederskim apartamencie prezydenta. Przez jeden sondaż i deklarację z kampanii wyborczej. Zamówione przez sztab kandydata Platformy badanie pokazało, że zaledwie 30 proc. Polaków jest przychylnie nastawionych do łowiectwa. A myśliwych jest zaledwie 100 tys. Polityk PO: – Kalkulacja była prosta – Komorowski straci, jeśli nie odetnie się od myśliwych. Najmocniej namawiali Sławomir Nowak i Grzegorz Schetyna”.
Grzegorz Łakomski
„Wprost”,
35/2011

Potrącenie sarny trzeba zgłosić policji
„Potrącone psy i koty leżące na poboczu lub na jezdni to widok, który co i raz przed oczami ma każdy kierowca. Niewiele osób jednak zdaje sobie sprawę, że jeżeli potrąci się czyjegoś pupila, a nawet dzikie zwierzę, to powinno się mu pomóc lub powiadomić odpowiednie służby. (…) Jeżeli kierowca nie jest w stanie pomóc zwierzęciu, a jest ono ranne, to powinien wezwać np. policję. Może też powiadomić o tym straż gminną (miejską). (…) W przypadku zderzenia z dzikim zwierzęciem (sarna, łoś, dzik) można powiadomić o zdarzeniu członka PZŁ, pracownika Służby Leśnej lub Służby Parków Narodowych, strażnika PSŁ, strażnika łowieckiego lub strażnika Państwowej Straży Rybackiej. W przypadku gdy zwierzę jest ranne i nie ma szans na przeżycie, to podejmą oni decyzję o jego uśmierceniu. (…) Na drodze giną nie tylko zwierzęta. W 2010 roku było 149 wypadków z udziałem zwierząt, w których zginęło 11 osób, a 175 było rannych. Rok wcześniej takich zdarzeń było 177. Zginęło w nich nieco mniej osób – siedem. Rannych było jednak aż 217 osób”.
Łukasz Kuligowski
„Dziennik Gazeta Prawna”, 26.08.2011r.

Zderzenie z dzikim zwierzęciem to spory wydatek
„Z danych policji wynika, że w ciągu tego roku na drogach Podkarpacia podobne przygody (kolizja lub wypadek z udziałem dzikiego zwierzęcia) miało aż 735 osób, czyli o 27 więcej niż w tym samym okresie 2010 r. Do kolizji, których przyczyną jest nagłe wtargnięcie ma jezdnię sarn, jeleni, lisów i dzików dochodzi najczęściej w pobliżu terenów zielonych. (…) - Recepta na uniknięcie zderzenia jest prosta: zdjąć nogę z gazu, zwracać uwagę na znaki ostrzegające o dzikich zwierzętach i na tych odcinkach baczniej obserwować pobocze – radzi Marta Tabasz z KWP w Rzeszowie. (…) Warto pamiętać, że uderzony z prędkością 100 km/h zając zadziała na samochód z siłą 125 kg. Przy potrąceniu sarny siła wzrasta czterokrotnie. A z tą również wielkość strat. Kto może się starać o odszkodowanie? - Kierowcy mający polisę AC. Jeśli tylko umowa nie zwiera tzw. udziałów własnych przyjętych przez klienta, który chciał płacić niższe składki przejmując na siebie część ryzyka, to odszkodowanie pokryje pełne koszty naprawy auta – wyjaśnia (…) rzecznik TUiR Warta. Idealnie jest od razu po wypadku zrobić zdjęcia samochodu oraz martwego zwierzęcia”.
Anna Janik

nowiny24.pl, 28.08.2011r.

Kuny podgryzają nam auta
„- Byłem przekonany, że rozładował się akumulator, więc naładowałem go, ale wóz znów nie chciał odpalić - opowiada Tadeusz Wolański z Kędzierzyna-Koźla, który dwa razy w ostatnim czasie zauważył uszkodzone kable w swojej toyocie. (…) Mechanik powiedział mi, że najprawdopodobniej to właśnie kuny przegryzły przewody. Prawdziwą delicją dla tych futerkowych szabrowników jest silikon z kabli zasilania. Nie gardzą też osłonami przewodów hamulcowych, a także matami wyciszającymi silnik. Mechanicy przyznają, że zgłasza się do nich coraz więcej kierowców, którzy padli ofiarą żarłoczności kun. - Zdarzało się, że w tych matach wyciszających urządzały sobie nawet gniazda - mówi jeden z pracowników opolskiego serwisu samochodowego (…). Problem mają też właściciele komisów samochodowych. (…) Skąd ta inwazja kun na samochody? Jak tłumaczy Grzegorz Skrobek z Nadleśnictwa Kędzierzyn-Koźle, człowiek budując osiedla na byłych terenach leśnych zaburzył równowagę w przyrodzie. A teraz wręcz zaprasza do siebie dzikie zwierzęta, zostawiając m. in. niezabezpieczone śmietniki, będące źródłem pożywienia. Przy okazji zasmakowały im części samochodowe. (…) - Wyczesane włosy psa wsadzam po maskę i nigdy nie miałem problemu z kunami - zapewnia Daniel Witosławski z Kędzierzyna-Koźla. - Chyba wolą nie zadzierać z psami. W grę nie wchodzi wystawianie trucizny. Kuny są pod ochroną, dlatego nie wolno łapać tych zwierząt do klatek, ani tym bardziej zabijać”.

Tomasz Kapica

„Nowa Trybuna Opolska”, 22.08.2011r.

Nielegalne polowania pod Krakowem.
„(…) Współpracownik z Małopolskiego Towarzystwa Ornitologicznego, podczas prowadzonych obserwacji w okolicach stawów PZW (…) koło Myślenic usłyszał strzał z broni palnej. Był zaskoczony, przecież sezon na polowania jeszcze się nie rozpoczął. Gdy wyszedł z zarośli, zauważył myśliwego stojącego na brzegu rzeki i płynącego do niego czarnego psa z upolowaną kaczką. Ku oburzeniu ornitologa była to krakwa, ptak wodny objęty całkowitą ochroną.
Ornitologowi udało się zrobić zdjęcia. (…) Ornitolodzy twierdzą, że wiedza myśliwych o chronionych ptakach jest bardzo słaba. Przytaczają na forach fragmenty rozmów z myśliwymi, którzy przyznają się, że nie rozróżniają gatunków. Na domiar złego są w swych poczynaniach zupełnie bezkarni. Według ornitologów strzelanie do nierozpoznanego celu to plaga. (…) Ornitolodzy sugerują (…), aby w piśmie otwartym poinformować prezydenta RP i rząd. Chcą, aby kandydaci na myśliwych zdawali egzamin z rozpoznawania ptaków, a myśliwi z uprawnieniami mieli np. obowiązek okazywania każdego upolowanego ptaka osobie kompetentnej. Doktor Kazimierz Walasz z MTO idzie jeszcze dalej i proponuje obowiązkową obecność ornitologa na polowaniach”.
Anna Agaciak

naszemiasto.pl, 29.08.2011r.

Po co myśliwemu pistolet
„Poprawki, wprowadzone podczas sejmowych prac nad rządowym projektem nowelizacji ustawy doprowadziły do uchylenia zakazu używania do celów łowieckich: pistoletów, rewolwerów oraz tzw. broni bocznego zapłonu, czyli np. karabinku kbks. Obowiązująca ustawa odsyła w tym zakresie do odrębnych przepisów - ministra ochrony środowiska - ale te nie rozróżniają broni krótkiej i długiej. Projekt ustawy pilotowała w Sejmie podkomisja, kierowana przez posła Stanisława Wziątka z SLD, zapalonego myśliwego. Do czego myśliwi potrzebują pistoletów? - Chodzi o dostrzeliwanie upolowanej zwierzyny, bo czasem trudno posługiwać się bronią długą - przyznaje (…) przewodniczący ZO PZŁ w Krakowie. (…) - Do rozwiązania ciągle jest kwestia przeszkolenia strzeleckiego i egzaminu. Brakuje w tym zakresie odpowiednich rozporządzeń - dodaje. Od marca w całym kraju policja wydała już jednak ponad 800 pozwoleń na broń krótką palną dla celów łowieckich i każdego dnia wpływają kolejne wnioski. Amatorzy polowań nie muszą zdawać egzaminu, jaki obowiązuje kandydatów ubiegających się o nią w celu ochrony osobistej. Wprawdzie do wniosku muszą dołączyć wyniki aktualnych badań lekarskich i psychologicznych, ale nie muszą - tak jak tamci - powtarzać ich co 5 lat. (…) Obecnie pozwolenie na broń bojową, krótką do ochrony osobistej posiada 438 Małopolan. Na broń myśliwską - ok. 8 tys. osób. Na razie wszystkie wnioski myśliwych o zarejestrowanie glocków w Krakowie są załatwiane odmownie. (…) - W tej chwili panuje wolnoamerykanka i całkowita dowolność w interpretacji przepisów - przyznają (…) policjanci. Część wojewódzkich komend odmawia pozwoleń, ale inne je wydają bez żadnych zastrzeżeń. Np. w Łodzi, Radomiu i Katowicach myśliwi nie mają żadnych problemów. Tamtejsze sklepy z bronią nie nadążają z zaopatrzeniem. Prawdopodobnie ręce zacierają też producenci. (…) Kolejny prawny bubel związany jest z definicją "noszenia broni". Przepisy wyraźnie precyzują, że chodzi jedynie o broń załadowaną. A to w praktyce oznacza, że można po pijanemu maszerować z pistoletem po mieście, byle magazynek był pusty. (…) Według danych policji, już po wejściu w życie ustawy, umorzono (…) blisko 60 postępowań przeciwko pijanym myśliwym”.

Ewa Kopcik

„Dziennik Polski”, 30.08.2011r.

Wałęsające się po wsi psy zaatakowały
„Jak twierdzą mieszkańcy Wojnowa, głodne psy od dawna wałęsają się po wsi. Wzywali w tej sprawie policję. Bezskutecznie. W końcu wielkie psy pokazały agresję. (…) Z
agryzły cielną jałówkę. (…) Straty wyceniono na około 3 tys. złotych. (…) — Co będzie kiedy te psy zaatakują ludzi?— pyta właściciel zagryzionej krowy”.

Elżbieta Żywczyk

zwierzeta.wm.pl, 31.08.2011r.

Zebrał ADP


dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.