strona główna

Aktualności

Napisali o myśliwych - z prasy polskiej

Czerwiec 01 09:52 2011 Wydrukuj

KWIECIEŃ
Rośnie liczebność wilka na Pomorzu - wyraz temu dają nie tylko doniesienia lokalnej prasy potwierdzające coraz liczniejsze obserwacje tego drapieżnika w lasach Kaszub, ale też niedawna konferencja pt. "Tropem wilka" zorganizowana przez RDLP w Gdańsku. Póki co obecność wilka w tym regionie wzbudza raczej zaciekawienie (i nadzieje) niż obawy i konflikty...
Sporo miejsca - dla odmiany w gazetach o zasięgu ogólnopolskim - poświęcono dyskusji nad nowelizacją Ustawy o ochronie zwierząt, wraz z jej najbardziej kontrowersyjnym zapisem dotyczącym strzelania "zdziczałych" psów i kotów. Prawo odstrzału drapieżników synantropijnych w ostatecznie przekazanym do Sejmu projekcie ustawy zostało utrzymane.
(na zielono fragmenty nie publikowane w papierowym wydaniu BŁ)

Napromieniowane mięso w całej Europie
„Ćwierć wieku po katastrofie nuklearnej w Czarnobylu wciąż odczuwalne są skutki napromieniowania. Dziki na terenie Niemiec i Zachodniej Europy są skażone dawką radioaktywnego cezu-137. W mięsie tych zwierząt wykryto skażenie dziesięć razy większe niż dopuszczalna norma (…). Zwierzęta są tak napromieniowane, że ich mięso nie powinno być jedzone. Cez może gromadzić się w organizmie człowieka, a jego wysoki poziom może prowadzić do wielu groźnych chorób. (…) Połowiczny rozpad radioaktywnego cezu-137 zajmuje minimum 30 lat. Mięso dzików upolowanych w Niemczech jest szczegółowo badane pod kątem norm napromieniowania. Tylko w ciągu 12 miesięcy rząd wypłacił myśliwym ponad pół miliona euro tytułem odszkodowań za straty, które ponoszą przez odrzucanie skażonego mięsa. Ślady radioaktywności występują też w glebach Austrii i Francji (…).”
wiadomosci.wp.pl; 3.04.2011r.
 
W lasach Podkarpacia żyje 460 wilków i 130 niedźwiedzi
„W lasach Podkarpacia żyje 460 wilków, 130 niedźwiedzi, 220 rysi, 140 żbików oraz ponad 300 żubrów - poinformował we wtorek rzecznik RDLP w Krośnie, Edward Marszałek.- Lasy podkarpackie to jedna z najważniejszych krajowych ostoi dzikiejzwierzyny(…) – powiedział. Z przeprowadzonego przez leśników spisu wynika, że w lasach Podkarpacia żyje też 9,6 tys. jeleni, 37,6 tys. saren i 7,8 tys. dzików. (…) Wzrost liczebności mniejszych drapieżników ogranicza występowanie ptaków, zwłaszcza tych gniazdujących na ziemi. W efekcie doliczono się o 3 tys. mniej kuropatw i o 1,5 tys. mniej bażantów niż rok temu. Tych pierwszych na Podkarpaciu naliczono 11,3 tys., a bażantów 18,3 tys. sztuk. (…) Wzrost liczebności dzikiej zwierzyny świadczy o dobrym stanie lasów Podkarpacia, ale powoduje też wzrost liczby wypadków drogowych z ich udziałem oraz podnosi koszty upraw leśnych i rolnych. Na samo zabezpieczenie sadzonek przed zgryzaniem przez jeleniowate nadleśnictwa na Podkarpaciu wydadzą w tym roku prawie 3,5 mln złotych.”
kyc/ nno/ jra/
nowiny24.pl, 5.04.2011r.
 
Wilki wróciły na Kaszuby?
„Coraz więcej mieszkańców Ziemi Bytowskiej twierdzi, że widziało u nas jego ślady lub samego wilka. Do tej pory wywoływało to ironiczny uśmiech lub prześmiewcze komentarze. Hodowcom konika polskiego z Masłowiczek (…) udało się zdobyć dowód, że drapieżnik powrócił na Kaszuby. (…) – To był wilk. Krążył wokół naszych zwierząt, próbując odłączyć od stada kilkudniowego źrebaka. Starsze konie jednak mu na to nie pozwalały odpędzając drapieżnika. (…) – opowiada Maciej Jaworczykowski.(…)Miałem chwilę na zrobienie kilku zdjęć drapieżnikowi krążącemu wokół koni. (…)Prof. Henryk Okarma uchodzi za krajowego guru w sprawie tych czworonożnych drapieżników. W ubiegłym tygodniu (…) otrzymaliśmy jego komentarz do zdjęć wykonanych (…) w Masłowiczkach. (…) Profesor napisał: «Według mnie to 100% wilk. (…) Dość to niezwykłe zrobić całkiem przyzwoite zdjęcia wilka w biały dzień i to jeszcze próbującego się dobrać do koników (…)»”
W.R./P.D.
„Kurier Bytowski”, 7/14.04.2011r.
 
Bobry niszczą wały przeciwpowodziowe
„Problem żyjących w pobliżu szczegółowych i podstawowych urządzeń melioracji wodnej bobrów dotyczy większości gmin w powiecie mieleckim. Zwierzęta te upodobały sobie te miejsca. Budują tamy, kopią nory w wałach, co je osłabia. Bardzo szybko się rozmnażają, a do tego są pod ścisłą ochroną i nie można na nie polować. (…) – Podczas ostatniego spotkania związku powiatów polskich złożyliśmy propozycję o zdjęcie ochrony z tego gatunku w miejscach gdzie jest ich za dużo, a ich działalność zagraża bezpieczeństwu mieszkańców - mówi (…) starosta mielecki. Według starosty wyrównane szanse w nierównej walce z bobrami da zmiana ustawy o ochronie środowiska. – Chcemy wymusić na parlamentarzystach decyzje dotyczące kontrolowanej likwidacji tych zwierząt, na terenach gdzie niszczą wały. Na razie jedynym bezkrwawym rozwiązaniem problemu jest ich odławianie i przenoszenie w inne miejsca, ale na to też trzeba mieć pozwolenie - mówi (…).”
Joanna Tarnowska
nowiny24.pl, 8.04.2011r.
 
Śmierć znanego piłkarza na polowaniu. Kto zawinił?
„Grójecka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie wypadku na polowaniu. Postrzelony dzik śmiertelnie poranił tam mężczyznę. Tragedia wydarzyła się w 17 grudnia 2010 roku (…) Myśliwy strzelił do dzika, który zniknął jednak w lesie. (…) Mężczyźni (…) razem z myśliwym poszli, wraz z psem, krwawym tropem w stronę zagajnika. Niespodziewanie wyskoczyło z niego poranione zwierzę, które rozcięło szablą jednemu z mężczyzn tętnicę na udzie. (…) Myśliwi próbowali ratować rannego kolegę, którym był (…) znany w regionie piłkarz. (…) Próby reanimacji okazały się jednak nieskuteczne. (…) Zdaniem prokuratury zachowane zostały wszelkie procedury i zasady związane z polowaniem na dzika, zaś zmarły nie był jego uczestnikiem polowania, a tylko biernym obserwatorem. Szczątki dzika znaleziono dopiero w lutym. Odyniec ważył około 100 kilogramów i leżał 10-15 metrów od miejsca tragedii.”
pok
echodnia.eu, 9.04.2011 r.
 
Nikt nie chciał zabrać potrąconej przez pociąg sarny. Bo to sporo kosztuje
„Pociąg relacji Szczecinek – Słupsk potrącił (…) przebiegającą przez tory sarnę. Zwierzęce truchło przyjechało na stację w Słupsku, na zderzaku szynobusu. (…) - Telefonowałam do różnych służb. Najpierw do nadleśnictwa Warcino, gdzie zwierzę przebiegało przez tory, potem do inspekcji weterynaryjnej i myśliwych. (…) Wszędzie odsyłano mnie dalej – twierdzi Marta Hrankowska, zastępca naczelnika sekcji eksploatacji PLK w Słupsku. (…) Po kontakcie z przełożonymi ze Szczecina, kolejarze wezwali specjalistyczną firmę, która w powiecie słupskim zajmuje się utylizacją padłych zwierząt. Przyjechali po 20 minutach, zabrali sarnę i wystawili fakturę. - Podejrzewam, że chodziło właśnie o to: kto ma zapłacić 300 złotych – stwierdziła Hrankowska. (…) Zdaniem myśliwych, przepisy regulujące usuwanie padłych zwierząt są niezbyt ścisłe. - Zasadniczo odpowiada za to zarządca terenuna terenie gminnym jest to zadanie wójta, burmistrza lub prezydenta. W niektórych przypadkach, szczególnie przy drogach, nie jest jasne, kto jest zarządcą. Wtedy jest problem, bo taka utylizacja kosztuje i to niemało – stwierdził Marian Wilczewski, łowczy okręgowy PZŁ.”
jkk
„Kurier Słupski”, 9.04.2011r.
 
Lubelscy myśliwi pod lupą prokuratorii generalnej
„Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa prowadzi sprawę odstrzału zwierzyny leśnej ponad określone prawem limity. Jej przedstawiciele przyznają, że jest precedensowa. (…) Afera w lubelskich lasach wyszła na jaw w czerwcu 2010 roku. (…) Ujawniliśmy, że myśliwi przez lata bezkarnie łamali prawo, strzelając do zwierzyny leśnej ponad limity. W ten sposób narazili skarb państwa na stratę co najmniej 4,36 mln zł. (…) Sprawą zajęło się CBA. (…) Uznali, że wojewoda i PSŁ zrobili niewiele, by ukarać koła łowieckie i odzyskać pieniądze za każde zwierzę odstrzelone ponad limit (np. w przypadku zająca to tysiąc zł za sztukę, sarna to już 2 tys. zł, a jeleń - ok. 5 tys.). Z raportu CBA wynikało też, że komendant Straży Łowieckiej przekazując sprawy przekroczeń prokuraturom, nie wykazywał realnej szkody, tzn. ekwiwalentu, a jedynie cenniki skupu tuszy zwierzyny łownej, które są nieporównywalnie niższe. (…) - Z punktu widzenia prawnego nie jest też oczywiste, czy to wojewoda powinien egzekwować wypłatę ekwiwalentów - tłumaczy Małgorzata Tatara, rzeczniczka prasowa wojewody. (…) Sprawą dodatkowo zajmuje się Prokuratura Apelacyjna w Lublinie. Bada zasadność dotychczasowych decyzji lubelskich prokuratur o umarzaniu postępowań związanych z procederem ponadlimitowego odstrzału zwierzyny.”
DUN
„Kurier Lubelski”, 12.04.2011r.
 
Polują i trują
„W samej tylko Unii Europejskiej poluje ok. 6,5 mln myśliwych. Większość z nich używa ołowianej amunicji. Jest ona tania, a poza tym miękka i przy uderzeniu w ciało zwierzęcia płaszczy się i powoduje większe spustoszenie. Dlatego zranione nią zwierzęta mają małe szanse przeżycia, a myśliwy większe na ich znalezienie. Ale nie każda kula trafia. Uczeni oceniają, że co roku tylko w UE myśliwi zostawiają w środowisku ok. 40 tys. ton ołowiu. (…) W Polsce roczna jego emisja pochodząca z transportu i przemysłu jest oceniana na 400 ton. (…) W USA, gdzie częściowo zakazano używania ołowianej amunicji, stwierdzono, że zatrucia ołowiem pochodzącym z kul myśliwskich zagrażają wielu gatunkom ptaków. Szczególnie wodnym - kaczkom, gęsiom - które zjadają śruciny z pokarmem. Podobnie dzieje się z kurakami i gołębiami. Wreszcie zatruwają się ptaki padlinożerne, takie jak sępy, kondory i orły, które zjadają postrzelone przez myśliwych zwierzęta. (…) Jego duże ilości mogą zakłócać procesy tworzenia krwi, powodować zaburzenia neurologiczne, a także opóźniać rozwój umysłowy dzieci. Możemy zostać nim podtruci także i my, kiedy jemy dziczyznę. Okazuje się, że samo wyjęcie kuli to za mało. Mikrodrobinki ołowiu rozchodzą się po strzale w ciele zabitego zwierzęcia nawet na kilkadziesiąt centymetrów od miejsca uderzenia. Podgrzanie i obróbka termiczna takiego mięsa tylko zwiększa ich toksyczne działanie. (…) Wyjściem byłoby wprowadzenie całkowitego zakazu używania ołowianej amunicji i zastąpienie jej np. stalową. Na to myśliwi jednak nie chcą się zgodzić.”
Adam Wajrak
„Gazeta Wyborcza”, 13.04.2011r.
 
Wyprawa dzieciaków na spotkanie z przyrodą
„Przedszkolaki oraz uczniowie podstawówki w Nowej Wsi Zbąskiej (…) wzięli udział w ciekawej lekcji przyrody.Spotkanie (…) zostało zorganizowane w porozumieniu z kołem łowieckim "Hubert” w Zbąszyniu. (…) Lekcja przyrody z myśliwymi to część projektu realizowanego w roku szkolnym 2010/2011. W jego ramach już wczesną jesienią uczniowie rozpoczęli zbiórkę żołędzi i kasztanów na karmę dla jeleni i dzików, zgromadzili także marchew. (…) Obecnie myśliwi opowiadali o życiu zwierząt leśnych, wskazywali na oznaki nadchodzącej wiosny. Uczniowie mieli okazję poznać piętrową budowę lasu. Na zakończenie było ognisko i pieczenie kiełbasek przygotowane przez myśliwych.”
(kurz)
„Gazeta Lubuska”, 14.04.2011r.
 
Zakaz polowania w parku w Białowieży
„Myśliwi nie będą polować w otulinie Białowieskiego Parku Narodowego. Na jej terenie nie będą mogły też znajdować się żadne urządzenia łowieckie jak na przykład ambony. Zakazu polowań w sąsiedztwie granic Białowieskiego Parku Narodowego domagały się organizacje proekologiczne. Również turyści odwiedzający te tereny dziwili się, że nie są one wyłączone z gospodarki łowieckiej.(…) Zwierzęta, na które można polować, kiedy wychodziły na żer poza granice BPN do tej pory mogły być odstrzeliwane. – Gospodarka łowiecka w obszarze otuliny Parku stoi w sprzeczności z celem powołania otuliny – przyznaje Ministerstwo Środowiska. Celem takiego obszaru jest bowiem zabezpieczenie Parku przed zagrożeniami zewnętrznymi wynikającymi z działalności człowieka. Strefa, w której będzie obowiązywał zakaz polowań, zwiększy się o ponad trzy tysiące hektarów. – Dla wilka czy rysia jest to tylko fragment obszaru ich bytowania, ale już dla jelenia może to być duża część jego siedliska – dodaje Zdzisław Szkiruć. Dyrektor tłumaczy, że dzięki nowemu rozporządzeniu zwiększy się obszar, w którym wszystkie procesy podlegają wyłącznie czynnikom naturalnym.”
(uz)
„Kurier Poranny”, 15.04.2011r.
 
Martwe jelenie wędrują
„O sprawie powiadomił nas czytelnik. Oto fragment jego listu: «(…) Podczas (…) polowania łowczy koła, prowadzący polowanie, zezwolił na odstrzał jeleni byków, wiedząc o tym, że plan odstrzału został już wykonany. (…)» (…) – W czasie tego styczniowego polowania pozwolenie było, tylko byki zostały strzelone w innym obwodzie – usłyszeliśmy od prezesa koła. – Były w planie, tylko w innym obwodzie, bo nasze koło gospodaruje na trzech obwodach (…). Nikt niczego nie nadstrzelił. (…) 7 stycznia przyjechało 14 Duńczyków. –Przez trzy dni mieli prawo strzelić dwa jelenie – wyjaśnia prezes – Na odprawie dostali informację, że mogą strzelić je trzeciego dnia w obwodzie 78. (…) Tłumacz tłumaczył na angielski, ich tłumacz z angielskiego na duński, może źle zrozumieli, bo jak zobaczyli kilkanaście byków, które wyszły im pierwszego dnia, to zaraz strzelili. (…) Sprawa trafiła (…) na policję, stąd do Prokuratury Rejonowej w Kołobrzegu. (…) Zarzuty jednak nie dotyczą ewentualnego braku pozwolenia, czy nadstrzelenia zwierząt. (…) W tej chwili łowczy jest podejrzewany o to, że byki zastrzelone pierwszego dnia (…) zapisał jako zabite dwa dni później, czyli niby zgonie z planem (…). Za poświadczenie nieprawdy może mu grozić do 8 lat więzienia. Jak wynika z zarzutu, łowczy miał działać na rzecz osiągnięcia korzyści majątkowej przez Koło. Tylko za dwa poroża ważące ponad 4 kg każde, Duńczycy zapłacili prawie sześć tysięcy złotych. Tusze zostały wycenione łącznie na prawie 1,7 tys. złotych.”
Iwona Marciniak
„Głos Kołobrzegu”, 15.04.2011r.
 
Koła łowieckie nie są przeciwko rolnikom
„Marek Zdunek oraz Rafał Zawadzki z koła łowieckiego «Bór» gościli na ostatniej sesji. Powodem ich pojawienia się były liczne kontrowersje, jakie wśród rolników budzi temat szkód łowieckich.Marek Zdunek przyznał, że współpraca koła z mieszkańcami nie jest uciążliwa, ale zmieniły się zarządzenia w sprawie szacowania szkód. (…) Członek koła łowieckiego zapewnił, że myśliwi nie są przeciwko rolnikom. - Myśliwi podchodzą do sprawy ze zrozumieniem, bo w większości też są rolnikami. Ale koło nie pozwoli się naciągać – zauważył. (…) - Szacunkowa wycena jest szokująca. Nie wiadomo, z czego wynika. Czemu szkoda nie jest szacowana od razu na polu, wspólnie z myśliwymi? – pytał sołtys. Marek Zdunek powiedział, że zespoły szacujące szkodę często nie mają danych, potrzebnych do tego. - Osoby szacujące szkodę to nie te same, które liczą odszkodowania. Odszkodowania wylicza się na podstawie danych z Mazowieckiego ODR. (…) Na pytanie sołtysów, gdzie koło dokarmia zwierzynę (z sali padła odpowiedź – u nas na polu), przedstawiciel «Boru» przyznał, że polowanie może odbywać się przy nęciskach. Często znajdują się one blisko pól rolników, co nie koniecznie im pasuje.”
Ewelina Przygoda
„Tygodnik Ostrołęcki”, 16.04.2011r.
 
„Dyplomatyka na dzika”
Rozmowa ze Stanisławem Żelichowskim, szefem klubu parlamentarnego PSL (fragment)
„ (…) Formalnej koalicji z SLD nie było, ale jak trzeba było coś, to wyjeżdżaliśmy razem w teren i dogadywaliśmy się. W lesie można więcej niż przy stole. Kiedy jeszcze byłem ministrem ochrony środowiska i trzeba było załatwić coś z Brukselą, zapraszałem ich do Kampinosu, na dziki. Przy ognisku negocjacje szły gładko. (…)”
Joanna Solska
„Polityka”, 16.04.2011r.
 
Ornitolog-amator zepsuł polowanie
„Leśnicy z Hajnówki pozwali do sądu 17-letniego licealistę za «umyślne i złośliwe płoszenie zwierzyny» w Puszczy Białowieskiej oraz wejście do rezerwatu bez zezwolenia.(…) Okazało się bowiem, że w dniach, kiedy obserwował ptaki, w puszczy odbywały się polowania dewizowe. Młody ornitolog swoją obecnością na tym terenie przeszkodził myśliwym. To zaś miało przynieść straty Skarbowi Państwa. Jakie dokładnie, na razie nie wiadomo, ponieważ Nadleśnictwo Hajnówka jeszcze tego nie określiło. (…) Już sama obecność chłopaka spowodowała, że polowanie w tym miejscu się nie udało. 17-latek nie przyznał się do płoszenia zwierzyny. Zapewniał, że o polowaniu na tym terenie nic nie wiedział, a podczas pobytu w lesie zachowywał się cicho. (…) – To kolejny przypadek dowodzący, że leśnicy i myśliwi traktują Puszczę Białowieską jak swój folwark, w którym nie ma miejsca nawet dla mieszkańców pobliskich miejscowości i przyrodników (…) – powiedział Radosław Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszelkich Istot.”
(luk)
„Gazeta Współczesna”, 18.04.2011r.
 
W Polsce odradza się rynek dziczyzny
„Mało kto wie, że w Polsce działa ponad 100 tys. myśliwych, którzy tylko w ubiegłym sezonie legalnie odstrzelili m.in. ponad 41 tys. jeleni, ponad 162 tys. saren i ponad 196 tys. dzików. Niestety, większość dziczyzny trafia na zagraniczne stoły. (…) Przedstawiciele branży wędliniarskiej i środowisk łowieckich nie są z tego faktu zadowoleni. Duża część z nich uważa, że nasza dziczyzna powinna cieszyć przede wszystkim polskie podniebienia. O jej przywrócenie na polskie stoły (…) postara się Konsorcjum Dziczyzna Polska, utworzone z inicjatywy PZŁ. W konsorcjum jest już pięć zakładów przetwórczych z całej Polski (Lenarcik, Stania, Gościejowice, Kanwil  Dębica i Barko) oraz spółka obracająca surowcem (Łowex). (…)”
Wiktor Szczepaniak
„Puls Biznesu”, 19.04.2011r.
 
Polowali, rozmawiali i lewe renty załatwiali
„Koleżeństwo, wspólne zainteresowania związane z myślistwem, polowania, kontakty towarzyskie często zakrapiane alkoholem. W gronie zaufanych prezesa jednego z kół łowieckich było kilka osób piastujących ważne funkcje, w tym lekarz orzecznik. Między prezesem i myśliwym lekarzem zapanowała przyjacielska sztama. I ta sztama została wykorzystana. (…) Firma prezesa zaczęła plajtować. (…) Wtedy wpadł na pomysł, by załatwić sobie lewą rentę. Od razu pomyślał o przyjacielu orzeczniku. Ten się do niego plecami nie odwrócił, tylko zaoferował pomoc. (…) Nigdzie nie zarejestrowana firma, której szefem był myśliwy orzecznik działała spokojnie przez wiele lat. (…) W prokuraturze trwa postępowanie w sprawie «wątku myśliwskiego».”
Marek Osajda
„Kurier Szczeciński”, 22.04.2011r.
 
Wszystkie kłopoty zająca
„Pamiętam odłowy żywych zajęcy, w których uczestniczyłem w charakterze naganiacza. Nagonka liczyła nawet kilkadziesiąt osób. W kierunku rozciągniętej w polu sieci o długości 800 metrów umocowanej na palach biegło dziesiątki wypłoszonych zajęcy, tylko niektóre wymykały się tyralierze, a te którym udało się ominąć przeszkodę na tzw. flankach (końcach sieci) odstrzeliwano. Zaplątane w oka sieci zające łapano i wrzucano do ciasnych klatek zbudowanych z płyt pilśniowych i listewek, które następnie oznakowywano i stemplowano. (…) Liczenie dziko żyjących gatunków nie jest ani łatwe, ani proste. (…) W Europie, a więc i u nas stosuje się w odniesieniu do zająca metodę taksacji pasowej, odłowu czynnego w sieci, odłowu pułapkowego (biernego), a także przy użyciu radiolokacji. Wyniki są porównywane i konfrontowane.”
Piotr Grygiel
„Dziennik Powiatu Bytowskiego”, 22.04.2011r.
 
Starosta dał kasę na zające
„(…) Myśliwi z KŁ «Szarak» w Kętrzynie złożyli do Starostwa Powiatowego wniosek na zakup zajęcy, w celu odtworzenia ich populacji (…). Zarząd Powiatu pozytywnie rozpatrzył dokument i przyznano myśliwym na tą inicjatywę czternaście tysięcy złotych (…) z Funduszu Ochrony Środowiska. (…) - Szkoda, że tylko jedno koło łowieckie wyszło do nas z takim projektem. Gdyby takie wnioski złożyły inne koła łowieckie z pewnością też miałyby pozytywne zakończenie (…) – żali się wicestarosta kętrzyński. - Na terenie naszego powiatu jest mało zajęcy, (…) dlatego też wspieramy inicjatywę i to już od kilku lat, bo w minionym roku również udzieliliśmy takiego wsparcia myśliwym – kończy wicestarosta. (…) W zeszłym roku dokonaliśmy zakupu 116 zajęcy i w tym roku będzie ich nie mniej. Jako starostwo musimy dbać nie tylko o florę, ale też i faunę naszego powiatu, dlatego też wszystkie wnioski myśliwych, które przedstawili problem małej populacji na terenie Warmińsko-Mazurskim zaakceptowaliśmy.”
Anna Matejuk-Ficek
„Gazeta w Kętrzynie”, 22.04.2011r.
 
Lobby myśliwych kontra Przyjaciele Zwierząt
„Zakaz strzelania przez myśliwych do zdziczałych, błąkających się psów i kotów może zostać wykreślony z projektu Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt - poinformował poseł Paweł Suski (PO). (…) Suski poinformował, że zastrzeżenia do projektu w sprawie zakazu strzelania przez myśliwych do zdziczałych zwierząt domowych zgłosiło Ministerstwo Środowiska. - Lobby myśliwych jest bardzo silne, nawet w samym klubie PO - powiedział Suski. Dodał, że na kolejnym posiedzeniu zespołu zaproponuje, by ten zapis z projektu wykreślić. - Lepiej nie ryzykować konfrontacji - ocenił. Przypomniał, że zapis w obowiązującej ustawie dotyczący strzelania przez myśliwych do zdziczałych zwierząt został zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego przez Prokuratora Generalnego. - Może nie warto teraz wprowadzać zakazu, ale poczekać na decyzję TK w tej sprawie - zaznaczył. PG ma wątpliwości dotyczące konstytucyjności przepisu, w którym nie doprecyzowano, jakie cechy świadczą o tym, że zwierzę jest zdziczałe. Drugi przepis, który budzi wątpliwość prokuratury, dotyczy praw własności. Obrońcy zwierząt zwracają bowiem uwagę na przypadki, kiedy myśliwy zabija psa, który ma właściciela. Prokuratura podkreśla, że chodzi o doprecyzowanie przepisów. (…) Z kolei przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt Joanna Mucha (PO) podkreśla, że możliwe są inne metody ograniczania populacji zwierząt: czipowanie, sterylizacja, kontrola hodowli. - Lekarstwem na wzrost populacji nie może być odstrzał. To niehumanitarne - zaznacza."
PAP
„Rzeczpospolita”, 25.04.2011r.
 
Ustawa łańcuchowa (rozmowa z Grzegorzem Lindenbergiem - fragment)
„(…) Gminy są w gruncie rzeczy zadowolone z tego prawa, bo nikt nie rozlicza ich z tego, czy i jak zajmują się bezdomnymi i maltretowanymi zwierzętami, myśliwi strzelają do psów, ludzie, którzy głodzą psy i trzymają je na łańcuchach, nie są pociągani do odpowiedzialności itd. (…) Zlikwidowanie ubojni, przejście ludzkości na wegetarianizm to moim zdaniem dzisiaj w Polsce czysta utopia. Jeśli natomiast są ludzie, którzy wiedzą, jak powinna wyglądać ustawa o eksperymentach na zwierzętach – niech ją zaproponują. Co do polowań – przypuszczam, że dożyję momentu, w którym zostaną zabronione. (…) Jeśli są ludzie, którzy wiedzą, jak zakazać polowań i zdobyć dla tego poparcie opinii publicznej i posłów – niech to zrobią. Ja się podpiszę.”
Tomasz Stawiszyński
„Newsweek”, 25.04.2011r.
 
Myśliwi chcą strzelać do bezpańskich psów
„Na 369 milionów złotych szacuje się wartość bydła zagryzionego w ostatnich siedmiu latach przez bezpańskie psy. Między innymi dlatego przepis zakazujący myśliwym strzelania do zdziczałych zwierząt może zniknąć z projektu ustawy, nad którym wkrótce obradować ma Sejm.O wykreślenie takiego zakazu z projektu ustawy apelowali sami myśliwi. – Lobby myśliwych jest bardzo silne, nawet w samym klubie PO – stwierdza Paweł Suski, poseł PO. I zapowiada, że na najbliższym posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt zaproponuje by zapis wykreślić. – Lepiej nie ryzykować konfrontacji – wyjaśnia. (…) – Nie ulega wątpliwości, iż pozbawienie życia tych bliskich ludziom zwierząt jest rozwiązaniem ostatecznym i dyskusyjnym, niestety najskuteczniejszym i uzasadnionym – argumentuje PZŁ w oświadczeniu zamieszczonym na swojej stronie internetowej. (…) – Lekarstwem na wzrost populacji nie może być odstrzał. To niehumanitarne – twierdzi tymczasem Joanna Mucha (PO), przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Podkreśla, że możliwe są inne metody ograniczania populacji zwierząt: czipowanie, sterylizacja, czy też kontrola hodowli. (…)”
PAP/Dominik Smaga
„Dziennik Wschodni”, 25.04.2011r.
 
Jednak będą strzelać do zwierząt
„W tym tygodniu do Sejmu wpłynie poselski projekt zmiany ustawy o ochronie zwierząt. Nie odbierze myśliwym prawa do odstrzeliwania psów i kotów. Lobby myśliwskie zwyciężyło. (…) Przepis pozwalający myśliwym strzelać do psów i kotów przebywających bez opieki na terenach łowieckich w odległości większej niż 200 metrów od zabudowań od dawna budzi protesty. «Tereny łowieckie» obejmują nierzadko miejskie tereny spacerowe czy prywatne pola. I liczne są skargi opiekunów psów, które zastrzelono nawet, gdy spacerowali z nimi na smyczy. Myśliwi argumentują natomiast, że przepis jest konieczny dla ochrony zwierzyny przed kłusującymi psami i kotami. Gdy tylko Parlamentarny Zespół zapowiedział projekt, PZŁ wydał oświadczenie, że na terenach łowieckich w Polsce grasuje ponad 950 tys. psów i 665 tys. kotów, a w sezonie łowieckim 2009/2010 zagryzły m.in. 10 tys. saren i prawie 15 tys. zajęcy. Nie podał, ile w tym czasie saren i zajęcy odstrzelili myśliwi. Nie podał też statystyk odstrzelonych psów i kotów. Ostatnie dane pochodzą z 1995r.: zastrzelono 80 tys. psów. Liczby zabitych kotów nie odnotowywano. Zespół Przyjaciół Zwierząt zamiast odstrzeliwania proponował odławianie i zwracanie opiekunom lub umieszczanie w schronisku. - Będziemy się starali wprowadzić nakaz zawiadamiania o każdorazowym zastrzeleniu psa czy kota, z opisem zdarzenia, żeby nie była to działalność niekontrolowana - zapowiada poseł Suski. Skreślenie możliwości odstrzeliwania psów i kotów oprotestowały zgodnie ministerstwa rolnictwa i ochrony środowiska. (…) Organizacje obrońców zwierząt kończą zbieranie podpisów pod obywatelskim, dużo szerszym projektem. Chcą też walczyć, by do projektu poselskiego wprowadzono przepis, że za wykonywanie ustawy o ochronie zwierząt jest odpowiedzialne MSWiA, a nie, jak dotąd Inspekcja Weterynaryjna podległa Ministerstwu Rolnictwa. Mówią, że Ministerstwo Rolnictwa reprezentuje interesy sprzeczne z dobrostanem zwierząt. A lis nie nadaje się do pilnowania kurnika.”
Ewa Siedlecka
„Gazeta Wyborcza”, 26.04.2011r.
 
W lasach poleskich
„W drugim tomie popularnej u schyłku XIX stulecia pracy pod redakcją Stanisława Stroynowskiego «Ziemia i jej mieszkańcy» (…) Józef Ignacy Kraszewski informował, że «przeważną część życia mieszkańców Polesia zajmuje myśliwstwo», przy czym najczęściej spotyka się polowanie z obławą, czyli huczkami. Na cietrzewie jesienią poluje się z cieniakiem, to znaczy, że «na biednego ptaka sadzą mu wypchanego niby ptaka, lub po prostu kawał sukna, koło którego on siada w dobrej wierze i zabijać się daje». Rzadko natomiast, dawnym zwyczajem, poluje się na wilka z prosięciem. A wygląda to tak: «Do wozu w około ustrojonego kosami siadają myśliwi dobrze opatrzeni w strzelby biorąc między siebie prosię; na sznurze za wozem wlecze się podobizna prosięcia, wiązka grochowin. Gdy wjadą w miejsca, gdzie się wilcy zwyczajnie pokazują, zaczynają prosię męczyć, żeby piszczało; głos jego zwabia głodnych wilków, zuchwale zbliżają się do wozu, chwytają nawet za wiązkę uczepioną z tyłu, a wówczas pora strzelać.»”
Krzysztof Masłoń
„Rzeczpospolita” - „Księga Kresów Wschodnich - Ostoje polskości, 28.04.2011r.
 
Powiat bytowski: Wilki zagryzają młode sarny
„W podbytowskich lasach grasują ... wilki. Leśnicy alarmują, że dziesiątkują zwierzynę płową. W krótkim czasie znaleziono kilka zagryzionych saren. Niektórzy mieszkańcy mieli z nimi bezpośrednią styczność.(…) Podobne obserwacje poczynili leśnicy z Nadleśnictwa Trzebielino. - Już od jakiegoś czasu mamy takie sygnały - mówi nadleśniczy Kazimierz Kądziela z Trzebielina. Nikt z pracowników Lasów Państwowych nie potrafi stwierdzić z całą pewnością, że zrobiły to wilki. - Ponieważ pozostawione tropy są niewyraźne - wyjaśnia Kądziela. - Gdyby wilki zostawiły tropy na śniegu, to mielibyśmy 100-procentową pewność, że nie chodzi o dzikie psy. Żaden leśnik nie trafił też na watahę z młodymi. - Jeżeli są to wilki, to najprawdopodobniej takie, które przez nasz teren przechodzą samotnie - wyjaśnia nadleśniczy z Trzebielina."
Marcin Pacyno
„Dziennik Bałtycki”, 28.04.2011r.
Zebrał: ADP

dodaj komentarz

0 komentarzy

Napisz komentarz

Uwaga! Aby dodać komentarz, musisz posiadać konto w serwisie braclowiecka.pl oraz być zalogowanym.